Siewierodonieck, od 2014 r. tymczasowa stolica obwodu ługańskiego, ostatkiem sił broni się przed naporem wojsk rosyjskich. Szef administracji Ługańszczyzny Serhij Hajdaj powiedział, że agresor kontroluje już 70 proc. miasta i umacnia pozycje w centrum Siewierodoniecka, gdzie przed wojną mieszkało 100 tys. osób. Oddziały obrońców wycofują się za rzekę Doniec do Lisiczańska.
Jeśli Siewierodonieck padnie, Lisiczańsk będzie ostatnim ukraińskim bastionem w obwodzie ługańskim. Rosjanie z pewnością będą kontynuować ofensywę, chcąc opanować cały obwód i ogłosić „wyzwolenie Ługańskiej Republiki Ludowej”. Wprawdzie Ramzan Kadyrow ogłosił już, że „oczyszczanie Siewierodoniecka dobiegło końca”, ale czeczeński przywódca wcześniej kilkukrotnie przedwcześnie ogłaszał np. podbicie Mariupola.
Utrata Siewierodoniecka oznaczałaby prestiżową porażkę sił ukraińskich, ale umożliwiłaby im oparcie linii obronnej o naturalną przeszkodę, jaką jest Doniec. Rosjanie wcześniej mieli poważne problemy ze sforsowaniem rzeki i doznali dotkliwych strat, choć udało im się ją przekroczyć na wysokości Iziumu w obwodzie charkowskim. Część analityków wskazuje, że z punktu widzenia agresora bardziej racjonalne byłoby więc wstrzymanie działań na wysokości Lisiczańska.
Zamiast tego Rosjanie mogliby się skoncentrować na próbie otoczenia broniących Lisiczańska oddziałów, nacierając z dwóch stron: od Barwinkowego bądź Łymanu oraz Popasnej. Barwinkowe znajduje się o 50 km dalej od Lisiczańska niż Łyman, ale leży po drugiej stronie Dońca, zaś atak od strony Łymanu wymagałby sforsowania rzeki. Na razie agresor prowadzi przygotowanie artyleryjskie. Całość kontrolowanego przez Ukraińców skrawka obwodu jest równana z ziemią, a szlaki zaopatrzeniowe są regularnie ostrzeliwane, zgodnie z taktyką, którą Rosjanie przećwiczyli w Syrii.
Ukraińcy mają problemy z utrzymaniem frontu na trójstyku obwodów: charkowskiego, donieckiego i ługańskiego. Stopniowo cofają się pod naporem wroga. Kijów wiąże nadzieje z przyspieszeniem dostaw broni z Zachodu, zwłaszcza po uruchomieniu amerykańskiego programu „Lend-Lease” i obiecanych dostaw artylerii. – Zwycięstwo nie będzie szybkie, ale na pewno będzie. Walczymy o każdą miejscowość Ługańszczyzny. Czekamy na zachodnią broń i szykujemy się do dezokupacji – zapewniał wczoraj szef ługańskich władz obwodowych Serhij Hajdaj.
Doradcy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego deklarują, że odwrócenie sytuacji na froncie nastąpi w lipcu, sierpniu. Według brytyjskiego wywiadu celem numer jeden Rosji jest obecnie opanowanie całości obwodów donieckiego i ługańskiego. Do tego jednak daleko, bo w przeciwieństwie do odcinka siewierodonieckiego pozostała część frontu na Donbasie pozostaje względnie stabilna. Poza Lisiczańskiem Rosjanie musieliby opanować dobrze ufortyfikowane miejscowości: Konstantynówkę, Kramatorsk i Słowiańsk. Władze ukraińskie szykują się do ich obrony i ponawiają apele o ewakuację mieszkańców.
Tymczasem okupanci dają do zrozumienia, że szykują się do aneksji czterech obwodów: chersońskiego, donieckiego, ługańskiego i zaporoskiego. Sekretarz rządzącej Jednej Rosji Andriej Turczak powiedział wczoraj, że „nie ma wątpliwości”, iż mieszkańcy obwodów chersońskiego i zaporoskiego poprą wejście w skład Federacji Rosyjskiej. Nowy lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Leonid Słucki dodał, że plebiscyt może zostać przeprowadzony w lipcu. Wcześniej rosyjska „Meduza” z powołaniem na własne źródła podawała datę 11 września, gdy w Rosji odbędą się wybory lokalne. Według ukraińskiego i międzynarodowego prawa zarówno referenda, jak i aneksja będą nielegalne. ©℗