Unijna blokada kremlowskich stacji RT i Sputnik została zaskarżona do TSUE przez Holendrów w imię obrony prawa do informacji. Natomiast władze Rosji szykują nowe przepisy przeciwko zachodnim mediom.

Skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wnieśli holenderscy dostawcy usług internetowych wspierani przez Holenderskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (NVJ) i organizacje działające na rzecz wolności mediów. Uważają oni, że zakaz emitowania w krajach członkowskich programów telewizji RT oraz serwisu internetowego Sputnik został wydany bez wcześniejszej niezależnej i starannej analizy sytuacji i wbrew jednemu z podstawowych praw człowieka – wolności słowa.
Rada Europejska wprowadziła restrykcje wobec RT i Sputnika ze skutkiem natychmiastowym na początku marca, niedługo po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, stwierdzając, że są one „narzędziem relacjonowania i wspierania agresji wojskowej wobec Ukrainy oraz destabilizowania krajów sąsiadujących”. Zawieszenie działalności nadawczej ma obowiązywać „do czasu, aż ustanie agresja wobec Ukrainy, a Federacja Rosyjska i związane z nią media przestaną prowadzić działania dezinformacyjne i manipulacyjne”. – Nie możemy pozwolić piewcom Kremla na toksyczne kłamstwa uzasadniające wojnę Putina lub na zapoczątkowanie podziałów w Unii – argumentowała wtedy przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. To jedyny przypadek takich sankcji wobec mediów w UE.
– Jedynym usprawiedliwieniem tego zakazu jest tocząca się wojna – uważa Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych i były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. – To, że w Polsce przed 24 lutego była RT i kto chciał, mógł ją oglądać, było – moim zdaniem – w porządku. W tym momencie już nie jest. Toczy się wojna i zakaz nadawania programów RT i Sputnika to dopuszczalne ograniczenie – mówi. – Natomiast trzeba bardzo uważać, żeby nie posunąć się za daleko, by to się nie stało precedensem do ograniczania mediów. Nie można przyjmować zasady, że instytucja, którą znamy z szerzenia dezinformacji, może zostać na stałe wykluczona z obiegu medialnego. Na kłamstwa trzeba odpowiadać, prostować je, ale nie można arbitralną decyzją uznać, że ktoś kłamie, i odebrać mu głos na zawsze – uważa Braun.
Zdaniem holenderskich podmiotów stojących za skargą do TSUE decyzja o uniemożliwieniu Europejczykom podjęcia samodzielnej decyzji o korzystaniu z informacji, w tym z treści rozpowszechnianych przez inkryminowane kanały, nie powinna leżeć w gestii polityków w Brukseli, lecz niezależnego sądu. – Fakt, że w wyniku tego działania dostawcy usług internetowych muszą blokować dostęp do informacji, jest sprzeczny z zasadą neutralności sieci – mówił Anco Scholte ter Horst z Freedom Internet, firmy świadczącej usługi dostępu do sieci, która jest jednym ze skarżących. – Wolny i otwarty internet jest niezbędny w demokratycznym państwie konstytucyjnym – dodawał.
Spytaliśmy NVJ, czy nie uważa ona, że wojna uzasadnia zastosowanie drastycznych środków wobec kremlowskiej propagandy, ale do zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi. W swoim serwisie internetowym organizacja dziennikarska informuje, że – podobnie jak inne podmioty podważające zakaz – jest przekonana, iż „zablokowane rosyjskie kanały są stronnicze”. Uważa jednak za konieczne zbadanie przez niezależny sąd zasadności i proporcjonalności zastosowanych przez władze Unii środków. – W państwie konstytucyjnym dezinformacji nie należy zwalczać cenzurą – przekonywał sekretarz generalny NVJ Thomas Bruning.
Rosja nie ma takich skrupułów co do środków stosowanych wobec mediów. Od marca obowiązują tam przepisy, na mocy których za kwestionowanie oficjalnej linii władzy w sprawie inwazji na Ukrainę (w tym nazywanie wojny wojną) lub krytykowanie rosyjskiego wojska grozi do 15 lat więzienia. Jak informuje BBC, na tej podstawie postawiono już w stan oskarżenia kilkadziesiąt osób. Kreml planuje też odwet za blokowanie RT i Sputnika. Nakaz opuszczenia kraju z tego powodu dostała już w tym miesiącu kanadyjska telewizja publiczna, bo Ottawa wprowadziła wobec kremlowskich stacji restrykcje podobne do unijnych. Rosyjski parlament pracuje też nad przepisami uprawniającymi prokuraturę do zamykania zagranicznych redakcji pracujących na terenie Rosji, jeśli kraj ich pochodzenia jest „nieprzyjazny” Moskwie. Ustawa, która przeszła już pierwsze czytanie w Dumie, zakazuje również rozpowszechniania treści autorstwa tych mediów i przewiduje odebranie akredytacji pracującym dla nich dziennikarzom.
Zaostrza się też kurs Roskomnadzoru, urzędu regulującego rynek platform internetowych i środków masowego przekazu, wobec zachodnich firm technologicznych. W piątek wszczął on wobec kilku z nich postępowania z powodu nieprzestrzegania przepisów, które zobowiązują platformy internetowe do przechowywania danych osobowych rosyjskich użytkowników na terytorium Rosji. Jednym z objętych postępowaniem jest Google, który w 2021 r. za łamanie tych przepisów dostał już 3 mln rubli (225 tys. zł) kary. Po raz pierwszy regulator zajął się też takimi firmami, jak: Airbnb, Apple, Likeme, Pinterest, Twitch i UPS.