Rozmowy o niesprecyzowanym na razie nowym formacie współpracy brytyjsko-polsko-ukraińskiej, na wyrost i ku irytacji Brytyjczyków określanym przez polityków z Kijowa mianem sojuszu wojskowo-politycznego, wpisują się w politykę ekipy Wołodymyra Zełenskiego. Gdy poprzedni prezydent Petro Poroszenko usiłował lewarować międzynarodową pozycję Ukrainy poprzez bliskie relacje z mocarstwami, zwłaszcza Niemcami i Stanami Zjednoczonymi, obecny przypomniał sobie o znaczeniu polityki regionalnej.

Z inicjatywą powołania trójstronnego „sojuszu” miała wystąpić Ukraina w październiku 2021 r. Brytyjczycy zaangażowali się w odstraszanie Rosji przed eskalowaniem trwającej od ośmiu lat wojny przeciwko Ukrainie. Dla Londynu wsparcie Kijowa jest też sposobem na powrót do aktywniejszej polityki europejskiej, utrudnionej po brexicie. Dla Polski kryzys bezpieczeństwa to dobra, choć niekoniecznie pożądana okazja, by uciec od pewnej izolacji wywołanej problemami z praworządnością. Kordialne relacje, jakie nawiązał prezydent Andrzej Duda ze swoim ukraińskim odpowiednikiem, tylko w tym pomagają. W tym sensie współpraca trzech wymienionych państw z politycznego punktu widzenia jest korzystna dla wszystkich.
Z ukraińskiego punktu widzenia trójstronny układ to kolejny element siatki małych formatów współpracy regionalnej. Część powstała z inicjatywy Kijowa, część – z inicjatywy jego partnerów. Wszystkie mogą spełnić swoją rolę we wzmocnieniu ukraińskiej polityki zagranicznej. Poza nienazwanym jeszcze porozumieniem z Londynem i Warszawą można wymienić prężnie rozwijający się Trójkąt Lubelski z udziałem Litwy, Polski i Ukrainy. W grudniu 2021 r., po roku od powołania trójkąta, odbył się jego pierwszy szczyt na poziomie głów państw. Litwa, mimo małych rozmiarów, prowadzi ambitną politykę zagraniczną i chętnie wspiera państwa Europy Wschodniej, które chcą się wyrwać z uścisków wielkiego brata, czując daleko idącą wspólnotę losów i interesów.
W regionie czarnomorskim Ukraińcy przywiązują dużą wagę do Kwadrygi, czyli współpracy z Turcją na poziomie ministrów spraw zagranicznych i prezydentów. Ankara nie jest łatwym partnerem. Prowadzi – eufemistycznie to ujmując – niejednoznaczną politykę wobec Rosji, jednak jest postrzegana w Kijowie jako państwo o ogromnym potencjale. Ankarze zależy na stabilności w regionie czarnomorskim. Z tego względu tureckie władze oferowały Rosji i Ukrainie usługi mediacyjne. Ankara nie uznała aneksji Krymu i Ukraińcy wciąż mają nadzieję na aktywizację Turków w obronie spokrewnionego z nimi, brutalnie represjonowanego narodu krymskotatarskiego. Ukrainie zależało na udziale Turcji w Platformie Krymskiej, kolejnym zainaugurowanym w 2020 r. formacie, który oficjalnie ma służyć dezokupacji Krymu, a bardziej realnie – przypominaniu o sytuacji na zagrabionym półwyspie.
Ciekawą inicjatywą jest Stowarzyszone Trio, złożone z Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Trzy państwa zawarły z Unią Europejską umowy o stowarzyszeniu i wolnym handlu, co doprowadziło do reorientacji handlu zagranicznego na korzyść Zachodu. W kontekście ślepego zaułka, w jakim znalazło się Partnerstwo Wschodnie, i braku pomysłu na to, jakie kolejne kroki na drodze do integracji mogłyby być wykonane, Trio chce koordynować politykę europejską i występować z własnymi inicjatywami. Nigdzie nie jest powiedziane, że tylko Bruksela może proponować partnerom nowe działania. Mimo entuzjastycznej retoryki, nikt w Kijowie, Kiszyniowie i Tbilisi nie ma złudzeń, że akcesja do UE jest w najbliższym czasie prawdopodobna. Nie znaczy to jednak, że Gruzja, Mołdawia i Ukraina nie mogą integrować się z UE w niektórych sferach, np. w dziedzinie energetyki czy transportu. Albo że nie mogą integrować się ze sobą wzajemnie, czego pierwszym przejawem może być zniesienie opłat roamingowych.
Wszystkie te pomysły mają solidną podbudowę ideologiczną. Ukraińskie władze nie godzą się na stosowanie wobec ich kraju powszechnych kalek w rodzaju „poradzieckie państwo, historycznie i kulturowo bliskie Rosji”. Nie odżegnując się od tych związków, Kijów zaczął podkreślać konteksty środkowoeuropejskie – zakorzenienie w historii Austro-Węgier i Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nie jest to też nic nowego – Litwa promuje koncepcję Bałtoskandii, odrywając się od stereotypowo niespokojnej Europy Wschodniej, Chorwacja i Słowenia obrażają się na wrzucanie do jednego worka z Bałkanami, a i Polska woli być określana jako państwo środkowo-, a nie wschodnioeuropejskie. Takie operacje są obliczone na lata, ale świadomy wybór środkowoeuropejskiej tożsamości może pomóc w zakorzenieniu Ukrainy w europejskim kontekście.
Możliwy układ polsko-brytyjsko-ukraiński wpisze się w budowaną przez Kijów sieć regionalnych sojuszy