Administracja Joego Bidena złagodziła kary wobec Teheranu. Wcześniej utrzymywała, że nie zrobi tego, dopóki nie wróci do przestrzegania zapisów umowy nuklearnej.

Decyzja Stanów Zjednoczonych pozwoli na wznowienie współpracy międzynarodowej z Teheranem w obrębie projektów nuklearnych w Buszer, reaktorze ciężkiej wody w Arak i ośrodku badawczym w Teheranie. Dla tamtejszych władz to zdecydowanie za mało. - To dobra decyzja, ale niewystarczająca - przekonywał minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahijan. - Waszyngton zdecydował się na krok, który nie ma wpływu na sytuację gospodarczą Iranu - wtórował mu w poniedziałek rzecznik resortu spraw zagranicznych Sa’id Chatibzade.
Amerykanie wierzą, że w ten sposób nakłonią Iran do powrotu do umowy. Strony wkroczyły bowiem w decydującą fazę negocjacji w Wiedniu - „Zniesienie sankcji ma na celu ułatwienie dyskusji, które pomogłyby w osiągnięciu porozumienia i położyłyby podwaliny pod powrót Iranu do realizacji zobowiązań” - napisał Departament Stanu w zawiadomieniu do Kongresu. Dodatkowo ruch ten miałby utrudnić wykorzystywanie irańskich obiektów jądrowych do celów militarnych.
Krytycy argumentują jednak, że w pierwszej kolejności to Stany powinny zażądać od Iranu pewnych ustępstw. - Z perspektywy negocjacyjnej wyglądają na zdesperowanych. Rezygnują z sankcji przed zawarciem umowy - twierdzi związany z Fundacją Obrony Demokracji Richard Goldberg. „W ten sposób administracja Bidena informuje Irańczyków, że wspiera wzbogacanie uranu na ich terytorium oraz akceptuje posiadanie przez nich reaktora ciężkiej wody i utrzymywanie podziemnego obiektu w Fordo” - pisał na Twitterze. Ośrodek w Fordo był jednym z głównych punktów spornym w negocjacjach przed zawarciem porozumienia w 2015 r. Stany nalegały wówczas, by został zamknięty.
Rozłam następuje także w samym zespole negocjacyjnym USA. Pod koniec stycznia ze stanowiska odszedł Richard Nephew, dotychczasowy zastępca specjalnego wysłannika ds. Iranu Roberta Malleya. Według „The Wall Street Journal” Nephew był sfrustrowany zbyt miękkim podejściem wobec władz w Teheranie. Wraz z nim odejść miało kilku innych dyplomatów.
Administracja przekonuje, że nie idzie na ustępstwa, a posunięcie to miało kluczowe znaczenie dla prowadzonych negocjacji. „NIE złagodziliśmy sankcji i NIE ZROBIMY TEGO, dopóki Teheran nie powróci do swoich zobowiązań” - komentował w mediach społecznościowych rzecznik Departamentu Stanu Ned Price. „Zrobiliśmy dokładnie to, co poprzednia administracja: pozwoliliśmy naszym partnerom zająć się rosnącym zagrożeniem rozprzestrzeniania broni jądrowej w Iranie” - pisał.
Zespół Trumpa faktycznie zrezygnował z usankcjonowania takiej działalności po wycofaniu się z umowy w 2018 r., twierdząc, że pomoże to zachować nadzór nad programem nuklearnym i zmniejszyć ryzyko proliferacji. Tyle że w 2020 r. sekretarz stanu USA Mike Pompeo decyzję tę cofnął. Jednym z pojawiających się wówczas argumentów był fakt, że rozwiązanie to dawało Iranowi dostęp do technologii, która mogłaby być wykorzystana do produkcji broni.
W weekend o zagrożeniu ze strony Iranu Biden rozmawiał z premierem Izraela Naftalim Bennettem. Jego rząd utrzymuje, że nowa umowa będzie jeszcze mniej skuteczna niż porozumienie z 2015 r. Podczas niedzielnego posiedzenia gabinetu izraelski przywódca przekonywał zresztą, że zaszkodzi zdolnościom Izraela do radzenia sobie z wrogiem. - Ci, którzy myślą, że zwiększy stabilność, są w błędzie. Tymczasowo opóźni wzbogacenie (uranu - red.), ale wszyscy w regionie zapłacimy za to wysoką, nieproporcjonalną cenę - komentował.
Bennett zwrócił uwagę, że w czasie kiedy w Wiedniu są prowadzone negocjacje, władze w Teheranie zwiększają swoją agresję na Bliskim Wschodzie. Mowa m.in. o niedawnej serii ataków na Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabię Saudyjską, za które odpowiedzialny jest powiązany z Iranem jemeński ruch Hutich. - W takim stylu rozmowy prowadzi Teheran - powiedział premier.
Z tego względu Izrael przygotowuje się na dwa scenariusze. Pierwszy, w którym nowa umowa nuklearna zostaje zawarta, ale nie służy interesom państwa żydowskiego, oraz drugi, w którym nie dochodzi do zawarcia porozumienia, a irański program nuklearny jest rozwijany bez żadnych ograniczeń. Jerozolima wzmacnia swoje możliwości militarne i chce zachować swobodę działania. Siły Powietrzne Izraela przeprowadziły w styczniu ćwiczenia symulujące zmasowany atak na irański program nuklearny. Według izraelskiego nadawcy Kan udział miały w nich wziąć dziesiątki myśliwców, a zajęcia obejmowały ataki dalekiego zasięgu i reagowanie na pociski przeciwlotnicze.
Rozmowy o atomie są uważnie obserwowane w Moskwie