W ataku na Kapitol według szacunków FBI uczestniczyło około 2 tys. osób. Część jest skazywana, część poszukiwana, a niektórzy robią polityczne kariery.

6 stycznia ubiegłego roku nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Władze miasta nie zdecydowały się na nadzwyczajne środki policyjne. Nie był to pierwszy marsz sympatyków Donalda Trumpa w Waszyngtonie po jego wyborczej przegranej, poprzednie demonstracje, na które przybywali głównie biali z prowincji, odbywały się w większości pokojowo. Tego dnia stało się inaczej – po płomiennym przemówieniu Trumpa tłum ruszył sprzed Białego Domu pod Kapitol, siłą przerywając zatwierdzanie wyniku wyborczego przez parlament.
W marszu szły zapewne dziesiątki tysięcy osób, w samym szturmie – jak szacuje to Federalne Biuro Śledcze (FBI) – uczestniczyło ok. 2 tys. Po opanowaniu chaosu służby od razu rozpoczęły poszukiwania, otrzymując od Amerykanów ponad 200 tys. pomocnych wskazówek. W rok zarzuty postawiono łącznie ponad 700 osobom. W związku z zamieszkami skazano 71, w tym 31 na karę więzienia. Napastnicy w większości usłyszeli wyroki mierzone w tygodniach lub miesiącach. Wyższe kary, po kilka lat pozbawienia wolności, otrzymali ci, których uznano za winnych napaści na służby bezpieczeństwa. Wśród skazanych na więzienie jest m.in. Jacob Anthony Chansley, znany jako cudacznie ubrany „szaman Q-Anon” czy „człowiek-bizon”. W listopadzie rozpoczął odsiadkę kary prawie 3,5 roku więzienia.
Ze śledztw wynika, że szturmujący Kapitol stanowili prawdziwą amerykańską mozaikę. Pochodzili z całego kraju. Byli wśród nich przedsiębiorcy, studenci, działacze polityczni, instruktorzy sztuk walki czy architekci, w różnym wieku. Wśród oskarżonych 13 proc. stanowią osoby powiązane obecnie lub w przeszłości ze służbami bezpieczeństwa. Ponad setka miała natomiast jakąś styczność z radykalnymi ruchami: jak QAnon, Proud Boys albo Oath Keepers.
Losy uczestników szturmu nie zawsze kończyły się spotkaniem z wymiarem sprawiedliwości. Oskarżony o napaść na funkcjonariuszy 49-letni Evan Neumann uciekł na Białoruś, gdzie wykorzystywany jest w propagandzie Alaksandra Łukaszenki. Portal HuffPost wylicza, że co najmniej 10 osób uczestniczących w proteście 6 stycznia zostało wybranych do władz stanowych i lokalnych, z tego trzy do Izby Reprezentantów Wirginii. Co najmniej pięć kolejnych startuje w listopadowych wyborach do Kongresu.
Wielu szturmujących Kapitol 6 stycznia narzeka, że po zamieszkach straciło pracę i przyjaciół i spotyka się ze społecznym ostracyzmem. Przedstawiani przez swoich towarzyszy jako niesłusznie oczerniani amerykańscy patrioci i więźniowie polityczni mogą jednak liczyć na wsparcie w prawnych bataliach. Sympatycy Trumpa organizują internetowe zbiórki na rzecz ludzi, którzy mają postawione zarzuty.
Ci, którzy wtargnęli do Kongresu, argumentują często w sądzie, że poniósł ich tłum. Anthony Mariotto, mieszkaniec Florydy, który został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu, powiedział, że „dał się porwać chwili”. Niektórzy zeznają, że nie widzieli przypadków przemocy czy wandalizmu i myśleli, że służby bezpieczeństwa wpuściły ich do Kongresu. Nierzadko podkreślają, że na Kapitolu miał miejsce pokojowy protest. To stoi jednak w sprzeczności z dowodami: tysiące nagrań z kamer, telefonów wskazuje, że było inaczej. Wielu demonstrantów chwaliło się swoim udziałem w nielegalnym wtargnięciu do parlamentu w mediach społecznościowych.
Wśród skazanych są także ci zdruzgotani tym, co zrobili. „Jest mi wstyd, że byłem tego częścią” – mówił Robert Palmer, przedsiębiorca z Florydy, który usłyszał wyrok więzienia. Wielu skazanych twierdzi, że szturmowało Kapitol, gdyż tak zinterpretowało słowa Trumpa sprzed Białego Domu. W jednej z takich spraw sędzia Amy Berman Jackson powiedziała jednak sądzonemu, że na Kapitol „wszedł na swoich dwóch nogach” i sam musi ponieść odpowiedzialność za swoje działania.
Sąd federalny Dystryktu Kolumbii jest przeciążony sprawami dotyczącymi 6 stycznia. Władze sądownicze są naciskane, by wobec uczestników zamieszek nie stosować taryfy ulgowej i oskarżać o podburzanie lub zdradę państwową. Najbardziej oczekiwane procesy członków skrajnie prawicowych grup oskarżonych o planowanie ataku na Kongres dopiero rozpoczną się w 2022 r. A służby, na czele z FBI, wciąż szukają setek podejrzanych.
Równolegle trwa dochodzenie specjalnej komisji Izby Reprezentantów. Z jej prac wynika między innymi, że Trump w trakcie szturmu był proszony przez doradców, a także członków swojej rodziny, by potępił napastników. Z bliżej nieznanych powodów ówczes ny prezydent milczał przez ponad trzy godziny chaosu w Kongresie. Po postawieniu w stan oskarżenia przez Izbę Reprezentantów w lutym ubiegłego roku Trump został uniewinniony przez Senat z zarzutu podżegania do przemocy przeciwko władzom Stanów Zjednoczonych. ©℗