Nowe niemieckie władze nie chcą podwyższać podatków, chcą za to przywrócić tzw. hamulec długów. Mowa jest też o współpracy we współtworzonym z Polską Trójkącie Weimarskim

Trzy tygodnie po wyborach, gdy opadł kurz i wszyscy zgodzili się, że największym przegranym są rządzący nieprzerwanie przez ostatnie 16 lat chadecy, do tzw. rozmów sondujących usiedli przedstawiciele trzech partii, które zyskały, a nie straciły wyborców: właśnie SPD, Zieloni i liberałowie z FDP.
Pod koniec minionego tygodnia, już wstępnie dogadani, opublikowali 12-stronicowy dokument – „Wynik sondowania SPD, Zielonych i FDP”, gdzie zapisano ramowe ustalenia programowe. Co z nich wynika? Widać, że liberałowie dosyć dobrze rozegrali swoje karty negocjacyjne, ponieważ już na początku dokumentu jest położony mocny nacisk na skrócenie czasu wydawania pozwoleń na inwestycje i digitalizację. Co ważne, znów ma zacząć działać tzw. hamulec długów, czyli regulacja, przez którą rząd federalny nie powinien przyjmować rocznego budżetu z deficytem większym niż 0,35 proc. PKB. Ta zasada na czas pandemii została zawieszona, ale ma znów obowiązywać od 2023 r. Otwarte pozostaje pytanie, jak dobrze wykorzystają koalicjanci przyszły rok, by stworzyć odpowiednie fundusze inwestycyjne – pożyczyć odpowiednio dużo, by zielone inwestycje były finansowane w latach kolejnych, a w przyszłych budżetach rządowy deficyt jednak mieścił się w narzuconych zasadach. Prawdopodobni przyszli koalicjanci zapisali też, że nie będą podwyższać podatków, co znów jest ukłonem w stronę liberałów i nie podoba się bardziej radykalnemu, młodemu skrzydłu SPD. Za to zdecydowanie lewicowy jest postulat wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej za pracę na poziomie 12 euro. Dofinansowany ma też zostać system emerytalny.
Z kolei Zieloni uzyskali zapis, że „idealnym byłoby wyjście z energetyki węglowej do 2030 r.”. To szybciej niż oficjalnie przyjęty rok ostatecznego zamknięcia takich elektrowni – czyli 2038 r. Jednak miękka forma tego sformułowania i fakt, że już w przyszłym roku mają zostać wyłączone wszystkie niemieckie elektrownie jądrowe, wskazuje na małe szanse realizacji tego postulatu. Za to jak najbardziej realne jest to, że wszystkie nowo budowane budynki firmowe obowiązkowo będą musiały być wyposażone w panele słoneczne. Przyspieszona ma zostać także budowa farm wiatrowych.
Ostatni, dziesiąty punkt tego dokumentu mówi o odpowiedzialności Niemiec za Europę i świat. Tu pojawia się hasło silnego partnerstwa niemiecko-francuskiego i bliskiej współpracy w Trójkącie Weimarskim, który oprócz Berlina i Paryża tworzy Warszawa. Znalazł się też zapis, że obecność Niemiec w Sojuszu Północnoatlantyckim jest „niezbędną częścią niemieckiego bezpieczeństwa”. To pokazuje drogę, którą przeszli Zieloni, kiedyś przeciwni Sojuszowi. Jest mowa o „ulepszaniu wyposażenia niemieckich żołnierzy”, ale już nie pojawia się zapis o dalszym zwiększaniu finansowania na obronność i dojściu do rekomendowanych przez NATO 2 proc. PKB w wydatkach na obronność. Być może to zostanie uszczegółowione w rozmowach koalicyjnych, ale szansa jest mała. Z kolei ewakuacja z Afganistanu ma zostać zbadana przez parlamentarną komisję śledczą, by wyciągnąć wnioski do kolejnych misji. Za to o bezpieczeństwie energetycznym w kontekście europejskim jest zapisane tylko tyle, że źródła dostaw mają być zdywersyfikowane.
Choć do tej pory te rozmowy przebiegają zaskakująco zgodnie i wszystkie trzy strony są dosyć dyskretne, to pojawiają się pierwsze tarcia. Polem do konfliktu jest choćby obsada Ministerstwa Finansów, o które publicznie jeszcze przed wyborami zabiegał szef FDP Christian Lindner. Ale więcej posłów mają Zieloni i zgodnie ze zwyczajem to oni będą mieli w tej materii więcej do powiedzenia, a jeden z dwójki liderów, Robert Habeck, jest przymierzany do tej funkcji. Jest duża szansa, że powstanie Ministerstwo Klimatu, które najpewniej przypadnie Zielonym. Zgrzytem jest też kwestia parytetu płci w nowym rządzie. SPD i Zieloni są za, liberałowie niekoniecznie. Tak czy inaczej powtórka sprzed czterech lat, gdy liberałowie zerwali rozmowy koalicyjne, wydaje się mało prawdopodobna. Ich chęć rządzenia przez ostanie cztery lata w opozycji wzrosła.
W najbliższych dniach ruszą szczegółowe rozmowy koalicyjne. Później umowę koalicyjną będą musiały zatwierdzić trzy partie – nie wiadomo jeszcze, czy np. u socjaldemokratów nie będzie to głosowanie wszystkich 400 tys. członków partii. Może też być tak, że zatwierdzać ją będą władze partyjne. Jest duża szansa na to, że nowy rząd w Niemczech powstanie jeszcze w grudniu i wtedy Angela Merkel odejdzie na polityczną emeryturę. ©℗