Talibowie zobowiązali się, że nie będą utrudniać ewakuacji wojsk amerykańskich i obywateli afgańskich z kraju. Jednak zmienili zdanie

Odkąd radykałowie przejęli kontrolę nad wszystkimi przejściami granicznymi, port lotniczy w Kabulu jawił się jako jedyne miejsce, z którego w stosunkowo bezpieczny sposób można było opuścić kraj. Lotnisko od tygodnia stanowi jednak centrum tragicznych wydarzeń. Dochodzi tam do zderzenia chaotycznej ewakuacji Amerykanów z przemocą talibskich bojowników.
Na teren portu coraz trudniej jest się dostać. Radykałowie zwiększyli kontrolę wokół jego granic. Blokują trasę dojazdową, biją i strzelają do uciekających ludzi. Zaczynają też ingerować w to, kto z kraju będzie mógł wyjechać. – Pojechałem dzisiaj w tamte okolice. Widziałem, jak talibowie zawracali ludzi i pojazdy zmierzające w stronę bram lotniska – mówi w rozmowie z DGP Barialai Khoshhal, afgański dziennikarz związany z brytyjskim BBC i katarską Al-Dżazirą. – Mój samochód też zatrzymali. Zaczęli go przeszukiwać. Powiedziałem, że jestem dziennikarzem, ale i tak kazali mi wysiąść z auta i podążać za jednym z nich – opowiada.
Khoshhal przez 10 minut szedł za bojownikiem w kierunku bram lotniska. – Talib w pewnym momencie zwrócił uwagę na grupę ludzi, którzy trzymali w ręku paszporty i wizy. Zaczął ich kopać i bić – relacjonuje. Dziennikarzowi udało się uciec do pobliskiego sklepu, skąd zamówił taksówkę.
Internetowe grupy zrzeszające mieszkańców kraju pełne są informacji o opłatach, jakie talibowie zaczęli pobierać za „eskortę” w drodze na lotnisko. Ceny wahają się od 1 do 3 tys. dol. za osobę.
Swoją obecność w okolicach portu lotniczego talibowie tłumaczą złym zarządzaniem ze strony wojsk USA. – Cały Afganistan jest bezpieczny, tylko na lotnisku kontrolowanym przez Amerykanów panuje anarchia – powiedział wyższy rangą członek Talibanu Amir Khan Motaqi. Ale porządek w pozostałych częściach kraju wynika bardziej z lęku mieszkańców przed wyjściem z domu (np. od 15 sierpnia coraz mniej kobiet porusza się po afgańskich ulicach w obawie przed karą), aniżeli zdolności talibów do jego utrzymywania.
Ludzie, którym udaje się dotrzeć do bram lotniska, muszą spędzić na jego terenie co najmniej kilka dni. Afgańczycy za pośrednictwem komunikatorów wymieniają się informacjami o warunkach, w jakich oczekują na lot. Wysoka temperatura, tylko cztery przenośne toalety na ponad 4 tys. osób, brak wody czy prądu to tylko niektóre z przeszkód, z jakimi muszą się mierzyć. – Wiele osób wolałoby nie zostawać tu ani chwili dłużej i wrócić do piekła talibów, ale nawet tego nam nie wolno – mówi DGP afgański obywatel USA, który na lotnisku spędził pięć dni. Na Instagramie na żywo relacjonuje całą sytuację. – Żołnierze amerykańscy starają się nam pomóc, ale przez błędy swojego rządu mają bardzo ograniczone możliwości – dodaje.
Jednocześnie przybywa ofiar śmiertelnych. W niedzielę zmarło aż siedem osób. Zostali stratowani w spanikowanym tłumie, który próbował dostać się na teren lotniska. Inni mieli np. doznać zawałów serca, kiedy talibscy bojownicy strzelali w powietrze, próbując uspokoić tłum. NATO informowało, że łącznie w ostatnim tygodniu było co najmniej 20 śmiertelnych ofiar chaosu.
Pentagon zwraca uwagę, że tłumy koczujące wokół portu mogą stać się łatwym celem dla Państwa Islamskiego. Uwagę Amerykanów skupia przede wszystkim jeden z oddziałów ISIS – ISIS-K (Państwo Islamskie Khorasan), które działa w Afganistanie i Pakistanie. – Zagrożenie jest realne – mówił w niedzielę doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Białego Domu Jake Sullivan.
Dlatego administracja prezydenta Joego Bidena rozszerza działania ewakuacyjne. Sekretarz stanu Lloyd Austin aktywował rezerwę cywilną USA, włączając do służby samoloty sześciu komercyjnych przewoźników. Stany przewożą uciekinierów z Kabulu m.in. do Kataru, gdzie znajduje się amerykańska baza lotnicza. Ale państw znajdujących się na liście tranzytowej jest znacznie więcej. Wśród nich wymienić można Danię, Niemcy, Wielką Brytanię czy Turcję. Cały proces ewakuacji miał się zakończyć się 31 sierpnia. Media za oceanem informują jednak, że możliwe jest przedłużenie terminu.
Talibowie nie chcą o tym słyszeć. – Jeżeli USA lub Wielka Brytania będą chciały dostać więcej czasu na kontynuowanie ewakuacji, odpowiedź brzmi: nie. Albo będą konsekwencje – powiedział brytyjskiej stacji Sky News rzecznik talibów Suhail Szahin. Dodał, że 31 sierpnia to „czerwona linia”.
Nie wszyscy wierzą w strategię Bidena. Opublikowany w niedzielę sondaż NBC News pokazał, że chaotyczna ewakuacja z Afganistanu przełożyła się na spadek poparcia dla jego rządów. Po raz pierwszy wyniosło ono mniej niż 50 proc. Z decyzjami w sprawie Afganistanu zgodziło się zaledwie 25 proc. ankietowanych.
Polska ewakuowała ok. 400 Afgańczyków, współpracowników polskich żołnierzy i dyplomatów. W nocy z poniedziałku na wtorek ma przylecieć samolot z kolejnymi 100 osobami. ©℗
Ewakuacja pod presją czasu. Talibowie grożą „konsekwencjami”