Gdy w niedzielę talibowie zajęli stolicę Afganistanu, Kabul wydawał się miastem-widmem, sklepy były zamknięte, ulice opustoszałe; w środę miasto ostrożnie wraca do życia w nowej rzeczywistości, otwierają się sklepy i restauracje, ale na ulicach widać mniej kobiet - informuje w środę BBC.

"Trzeci dzień rządów talibów w Kabulu, idę główną ulicą do redakcji (telewizji) Al-Dżazira, sklepy i restauracje na nowo się otwierają, na ulice powróciły tłumy (ale wśród nich jest tylko kilkadziesiąt kobiet), wracają samochody, na ulicach jest znacznie mniej talibów niż przez ostatnie 48 godzin" - relacjonował w środę rano na Twitterze dziennikarz telewizji Al-Dżazira, Ali Latifi, cytowany przez brytyjskiego nadawcę.

"Dziś rano na ulicach Kabulu znów można było usłyszeć charakterystyczną muzykę z wózków sprzedających lody. Przez ostatnie 20 lat były one czasem używane do zamachów samobójczych, czasem jako przykrywka wywiadowców talibów. Ale dziś - tylko lody" - pisze z Kabulu inny afgański dziennikarz.

W niedzielę oddziały talibów wkroczyły do Kabulu i zajęły miasto niemal bez walki. Po niemal 20 latach od inwazji USA i odsunięciu talibów od władzy znów opanowali oni Afganistan. Były prezydent Aszraf Ghani opuścił kraj, a Taliban zapowiedział stworzenie nowego rządu.

Większość ambasad państw zachodnich przeniosła się na kontrolowane przez wojsko USA lotnisko w Kabulu, z którego prowadzona jest ewakuacja, obejmująca również afgańskich współpracowników zachodnich rządów. W poniedziałek wielu afgańskich cywili przedarło się na lotnisko, próbując dostać się do samolotów i uciec z kraju. Loty czasowo wstrzymano, w chaosie zginęło - jak podała afgańska stacja Tolo News - co najmniej 10 osób. Obecnie obsługiwane są loty wojskowe, ruch cywilny jest nadal wstrzymany.