W kabulskiej dzielnicy Akbar Khan, gdzie znajdują się ambasady, jest pusto. „Niemal wszyscy dyplomaci i ich rodziny albo już wyjechali, albo są na lotnisku, oczekując na wylot” – podano. Opustoszały także budynki rządowe. Powołując się na lokalnych mieszkańców agencja AP pisze, że z ulic zniknęły siły bezpieczeństwa, na posterunkach – zwykle strzeżonych przez funkcjonariuszy – także nie ma ludzi.

Ewakuacja w Kabulu

W kraju trwa ewakuacja placówek dyplomatycznych wielu krajów. Z kabulskiego lotniska, leżącego kilkanaście kilometrów od miasta, stolicę Afganistanu opuszczają m.in. obywatele USA, Kanady, Francji, Niemiec czy Hiszpanii.

Talibowie zapewniają, że zamierzają rządzić w sposób pokojowy. „Zapewniamy wszystkich, że gwarantujemy bezpieczeństwo obywatelom i misjom dyplomatycznym. Jesteśmy gotowi do dialogu ze wszystkimi afgańskimi politykami i zagwarantujemy im niezbędną ochronę” – powiedział w niedzielę telewizji Al-Dżazira rzecznik islamistów Mohammad Naeem.

Obiecali oni także, że nie będą przeprowadzali akcji odwetowych na osobach, które współpracowały z rządem afgańskim lub siłami zagranicznymi.

Szwecja

Szefowa szwedzkiej dyplomacji Ann Linde potwierdziła w poniedziałek, że 19 pracowników szwedzkiej ambasady w Kabulu zostało przetransportowanych amerykańskim helikopterem do bazy wojskowej USA w Dausze w Katarze.

"Teraz pracujemy nad sprowadzeniem pracowników zatrudnionych lokalnie w ambasadzie, ich rodzin oraz byłego personelu wspierającego szwedzkie siły zbrojne" - oznajmiła szefowa MSZ Szwecji.

W tej operacji ma pomóc wojskowy samolot, który zostanie wysłany do Afganistanu. Wcześniej, jak tłumaczyła Linde, szwedzkie MSZ zarezerwowało cywilny lot, który jednak z powodu chaosu na lotnisku nie doszedł do skutku.

Rząd Szwecji, aby móc przyjąć Afgańczyków, którzy wspierali szwedzkie władze wprowadził dla nich wyjątek w przepisach migracyjnych. Zostaną oni sprowadzeni jako uchodźcy kwotowi i nie będą musieli starać się o azyl w państwach trzecich.

Polska

Wiceszef MSZ zapytany przez dziennikarzy przed siedzibą resortu o sytuację Polaków w Afganistanie zaznaczył, iż podtrzymuje informację przekazaną przez MSZ w tej sprawie w niedzielę. Zgodnie z nią w Afganistanie przebywa pięciu obywateli Polski i są oni w stałym kontakcie z konsulem RP w Nowym Delhi, a także z ambasadami Francji, Niemiec i USA w Kabulu.

"To są osoby, z którymi nawiązywaliśmy kontakt jeszcze w ubiegłym tygodniu. Do tych wszystkich osób zwróciliśmy się z sugestią, aby w miarę możliwości opuściły Afganistan, natomiast na ten moment nie zgłaszały nam potrzeby ewakuacji. Oczywiście, monitorujmy tę sytuację przez cały czas. Jeżeli taka potrzeba się pojawi, będziemy robić wszystko, żeby tym osobom również udzielić pomocy" - podkreślił Jabłoński.

Wiceminister spraw zagranicznych odniósł się także do kwestii ewakuacji z Afganistanu współpracowników Polaków. W niedzielę premier Mateusz Morawiecki poinformował o wystawieniu wiz humanitarnych dla 45 osób, które współpracowały z Polską, delegaturą UE w Kabulu i członków ich rodzin. Wiceminister Jabłoński zapewnił natomiast w niedzielnej rozmowie z PAP, że resort podejmuje działania na rzecz ewakuacji tych osób z Afganistanu.

"Bardzo intensywnie nad tym pracujemy. Natomiast z uwagi na bezpieczeństwo tej operacji nie mogę podać żadnych dodatkowych szczegółów" - powiedział Jabłoński w poniedziałek. Jak tłumaczył, jakiekolwiek szczegółowe informacje na temat tej operacji mogą narazić na szwank jej powodzenie.

Wiceszef MSZ zaapelował też, aby z ostrożnością podchodzić do informacji wokół tej sprawy, które pojawiają w przestrzeni publicznej. W jego ocenie nie wszystkie informacje "są zgodne z rzeczywistością". "Doradzam bardzo dużą ostrożność w ich przekazywaniu dalej, dlatego że mamy też próby wywoływania chaosu informacyjnego. Robimy wszystko, żeby pomóc tym osobom, ale szczegóły tej operacji mogą być ujawnione dopiero w momencie, kiedy będzie to już bezpieczne. W tym momencie jeszcze to nie jest możliwe" - podkreślił.

Wiceszef MSZ zapewniał, że chciałby móc udzielić więcej informacji, ale priorytetem pozostaje bezpieczeństwo osób, którym rząd chce pomóc. Komentując pojawiające się w mediach doniesienia, doradzał "dużą ostrożność w korzystaniu z informacji osób, które nie mają bezpośredniego dostępu, nie uczestniczą w tej operacji, dlatego że ich wiedza z konieczności jest nieco mniejsza".

Premier pytany podczas poniedziałkowej konferencji prasowej o sytuację Polaków w Afganistanie, podkreślał, że jest w stałym kontakcie zarówno z ministrem obrony narodowej, jak i ministrem spraw zagranicznych. "Sytuacja, jak wszyscy wiedzą, uległa tam bardzo dynamicznej zmianie i wszystkie kraje wycofują teraz swoich przedstawicieli, swoje ambasady, swoich pracowników, a także współpracowników afgańskich, którzy przez rok, dwa, dziesięć lat czasami, pomagali jako tłumacze, jako przewodnicy w poruszaniu się po tym trudnym kraju, jakim jest Afganistan" - zaznaczył premier.

Zapewnił także, że Polacy i Polska dbają o tych, którzy wówczas pomagali i pracowali dla Polaków. "Nasza misja przygotowywana również przez ministerstwo obrony narodowej, będzie wystarczająco wyposażona w sprzęt, aby sprowadzić do kraju wszystkich tych, którzy powinni zostać sprowadzeni, zarówno Polaków wraz z rodzinami, jak również tych ludzi z Afganistanu, którzy współpracowali razem z nami" - zapewnił szef rządu.

Przypomniał przy tym, że ta prowincja Afganistanu, którą Polacy patrolowali przy utrzymaniu pokoju w Afganistanie, została już wcześniej opanowana przez ofensywę Talibów. "A więc ci, którzy tam z nami współpracowali, często rozpierzchli się i jesteśmy gotowi oczywiście ich zarówno przyjmować, poszukiwać i pomóc im tak szybko, jak to będzie możliwe, (...) tak szybko, jak znajdą się w obrębie naszej misji, naszej placówki" - zapowiedział premier. "I oczywiście sprowadzimy wszystkich, którzy będą tego chcieli - i współpracowali z nami - tutaj do Polski - udzielimy im wiz humanitarnych" - dodał.

Holandia

Dziennik “De Telegraaf" informuje, że ochroniarze, którzy pracowali dla holenderskiej armii w latach 2003-2006, wystąpiło do premiera Marka Rutego z apelem, aby ich ściągnąć do Niderlandów. „Jeszcze przed przybyciem talibów otrzymywałem pogróżki telefoniczne oraz grożono mi śmiercią w restauracji, więc co będzie teraz” – gazeta cytuje strażnika pracującego niegdyś dla Holendrów w bacie wojskowej w Pol-e Khomri we wschodniej części kraju. Ochroniarze obawiają się zemsty talibów. „Z każdą godziną wzrasta dla nas ryzyko, przecież pracowaliśmy dla wojsk okupacyjnych” – argumentuje jeden ze strażników. W piątek holenderskie ministerstwo obrony poinformowało, że spośród 273 afgańskich tłumaczy około 110 zostało już sprowadzonych do Holandii wraz z rodzinami.

W niedzielę do Kabulu przyleciał samolot holenderskiej armii. Miał on odebrać personel ambasady, tłumaczy i ich rodziny. Koalicyjne ugrupowania D66 (socjalliberałowie) oraz CU (konserwatywna chadecja), a także opozycyjna lewica domagają się, aby poza tłumaczami i ich rodzinami azyl otrzymali także m.in. ochroniarze i pracownicy logistyki. Rząd Holandii był wcześniej wobec tego sceptyczny, albowiem, jak podawał portal NU, doprowadziłoby to do „niekontrolowanego wzrostu” liczby wniosków o azyl.

Minister obrony Holandii Ank Bijleveld-Schouten poinformowała w poniedziałek, że z powodu niepewnej sytuacji w Afganistanie jej resort zaplanował kilka lotów wojskowych do Kabulu celem ewakuowania stamtąd ludzi. Dzień wcześniej ministerstwo potwierdzało wysłanie jednej maszyny. Samoloty mają odebrać personel holenderskiej ambasady, tłumaczy i ich rodziny. „Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić powrót wszystkim, którzy tego potrzebują” - zapewnił premier Mark Rutte. Holenderski MSZ szacuje, że „będą to z pewnością setki ludzi”.

Minister spraw zagranicznych Sigrid Kaag powiedziała dziennikarzom, że jej resort jest obecnie ”bardzo zajęty organizacją zabierania ludzi”, a Rutte określił sytuację w Kabulu jako „bardzo niejasną i niepokojącą”.

Na razie w drodze do Kabulu jest jeden samolot wojskowy - informuje portal RTK Nieuws. Może on mieć jednak problem z lądowaniem. Jak informuje agencja Reuters z powodów tłumów na pasie startowym wszystkie loty ewakuacyjne zostały tymczasowo zawieszone.

Hiszpania

Jak poinformował specjalistyczny portal Info Defensa, powołujący się na źródła rządowe, po wkroczeniu talibów do Kabulu i ze względu na chaos na tamtejszym lotnisku, ewakuacja samolotami wojskowymi A400M będzie się odbywać przez Dubaj. To miasto w Zjednoczonych Emiratach Arabskich będzie miejscem lądowania obu maszyn w pierwszej kolejności.

Według wspólnego komunikatu MSZ i resortu obrony Hiszpanii drugą fazą operacji będzie skierowanie samolotów z Dubaju do Kabulu. Ma to nastąpić po ustabilizowaniu się sytuacji w stolicy Afganistanu.

“Nikogo tam nie zostawimy” - napisał na Twitterze szef MSZ Hiszpanii Jose Manuel Albares, deklarując, że władze w Madrycie nakazały też ewakuację afgańskich współpracowników oraz ich rodzin. Informację tą potwierdziło również hiszpańskie ministerstwo obrony.

Na początku sierpnia cztery resorty rządu Pedro Sancheza rozpoczęły przygotowania do realizacji planu sprowadzenia z Afganistanu ponad 100 obywateli tego kraju. W operacji tej biorą udział cztery hiszpańskie ministerstwa: MSZ, MSW, obrony i migracji.

Po blisko 20 latach stacjonowania wojsk hiszpańskich w Afganistanie ostatni żołnierze z Hiszpanii opuścili ten kraj w maju. Grupa ostatnich powracających 24 wojskowych zabrała ze sobą dwóch afgańskich tłumaczy.

Dania

Pakistan pomaga w ewakuacji personelu dyplomatycznego i międzynarodowego, w tym 431 Afgańczyków pracujących dla duńskiego rządu - poinformował w poniedziałek na Twitterze szef MSZ w Islamabadzie Shah Mahmood Qureshi.

Czechy

W poniedziałek rano z Afganistanu przyleciał pierwszy samolot ewakuacyjny z 46 Czechami i afgańskimi współpracownikami. Późnym rankiem do Kabulu odleciał kolejny samolot.

Czechy obiecały pomoc lokalnym współpracownikom czeskiej ambasady i tłumaczom, którzy mają ważną umowę z czeskim wojskiem i przeszli kontrolę bezpieczeństwa.

Jak podaje CTK, rząd jest krytykowany za powolną reakcję, a także za nieumieszczenie na liście do ewakuacji wszystkich pomocników wojska z poprzednich lat. Eksperci ostrzegają, że współpracownikom wojsk sojuszniczych grozi śmierć, zagrożone są także ich rodziny.

Włochy

Do Rzymu przyleciał w poniedziałek pierwszy samolot z ewakuowanymi z Kabulu obywatelami Włoch i byłymi afgańskimi współpracownikami. Na pokładzie maszyny sił powietrznych przybyły 74 osoby. Kolejne takie loty planowane są na najbliższe dni. Wojskowy samolot, który wyleciał z Kabulu w nocy z niedzieli na poniedziałek, wylądował na lotnisku Fiumicino.

Most powietrzny z zajętego przez talibów Kabulu zorganizowało włoskie ministerstwo obrony, które ewakuowało stamtąd między innymi personel ambasady Włoch wraz z ambasadorem i grupę około 20 byłych afgańskich współpracowników włoskiego kontyngentu. Plan ewakuacji został przygotowany w błyskawicznym tempie - podkreśliły włoskie źródła wojskowe, cytowane przez agencję Ansa. Według mediów Afgańczycy zostaną umieszczeni w ośrodku wojskowym w Abruzji.

Szef MSZ Luigi Di Maio zapewnił w wywiadzie dla radia RAI: "Nie porzucimy narodu afgańskiego, będziemy dalej realizować projekty współpracy, by chronić prawa dzieci, kobiet i pozostałych obywateli".

Finlandia

Personel ambasady Finlandii w Kabulu został ewakuowany z Afganistanu do sąsiedniego kraju - poinformowały w poniedziałek dziennik "Helsingin Sanomat". Według gazety Finowie zostali wywiezieni z kraju na pokładzie amerykańskiego samolotu, a w akcji brała udział fińska armia.

Wcześniej w poniedziałek ministerstwo spraw zagranicznych Finlandii ogłosiło, że z powodu zagrażającej bezpieczeństwu sytuacji w Afganistanie ambasada w Kabulu zostanie natychmiast zamknięta, a jej personel zostanie ewakuowany z kraju.