W piątek w Soczi spotkali się przywódcy Białorusi i Rosji. To trzecia wizyta Łukaszenki w Rosji w tym roku.

Choć niektórzy rosyjscy politycy potępili zmuszenie do lądowania Ryanaira z opozycyjnym blogerem Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie, na gruncie oficjalnym Alaksandr Łukaszenka wciąż może liczyć na wsparcie Władimira Putina.
Spotkanie obu przywódców trwało ponad pięć godzin, ale jego szczegółów nie ujawniono. Wiadomo, że Rosja jeszcze w czerwcu ma wypłacić Białorusi drugą, wartą 500 mln dol. transzę kredytu. Zdaniem rzecznika Putina Dmitrija Pieskowa nie rozmawiano jednak o wprowadzeniu wspólnej waluty ani dodatkowej pomocy finansowej. – Żeby ustabilizować sytuację gospodarczą, Łukaszence potrzeba jakieś 300–400 mln dol. miesięcznie. Sądzę, że po to Łukaszenka przyjechał do Soczi. Według mnie dostanie te pieniądze – przewidywał wcześniej rosyjski ekonomista Władisław Inoziemcew w rozmowie z kanałem Nastojaszczeje Wriemia. W otwartej dla prasy, trwającej siedem minut części spotkania białoruski przywódca skarżył się na niewdzięczność Zachodu. Przypominał, że Bieławia, której zakazano lotów do państw Unii Europejskiej i na Ukrainę, nie miała nic wspólnego z lądowaniem Ryanaira, a na początku pandemii białoruskie linie lotnicze pomagały turystom z UE wrócić do Europy.
Kierownictwo Bieławii zdecydowało się na oszczędności, ale białoruskie władze liczą, że część strat wynikających z czerwonego światła na Zachód zostanie pokryta dzięki rozwojowi kierunków wschodnich. – Liczymy na loty do wszystkich krajów Wspólnoty Niepodległych Państw, do Soczi, Krasnodaru, Mineralnych Wód, w stronę Bajkału, Ałtaju. W Rosji jest masa wspaniałych zakątków. Te kierunki powinniśmy rozwijać – mówił białoruski wicepremier Mikałaj Snapkou. – Ministerstwom transportu obu krajów polecono zadbać o wszystkie aspekty połączeń lotniczych, biorąc pod uwagę zbliżający się okres letniego odpoczynku – relacjonował Pieskow. Na razie nie ma mowy o uruchomieniu lotów na Krym, na czym zależałoby Moskwie. Choć Łukaszenkę może kusić pomysł odegrania się na Ukraińcach za przyłączenie się do sankcji, to loty na anektowany w 2014 r. półwysep uczyniłyby z Bieławii pariasa objętego znacznie dalej idącymi obostrzeniami. – Najpierw powinna zapaść decyzja o politycznym uznaniu Krymu za część państwa rosyjskiego. Będzie decyzja, będziemy się zastanawiać – mówił dyrektor Bieławii Ihar Czarhiniec w programie „Sołowjow Live” na YouTubie.
W czwartek do Rosji nie wpuszczono dwóch zachodnich lotów do Moskwy – Air France z Paryża i Austrian Airlines z Wiednia – co część komentatorów zinterpretowała jako podbicie stawki i demonstrację wsparcia dla Białorusi po rekomendacji dla zachodnich linii, by omijać białoruską przestrzeń powietrzną. Rosjanie nie byli jednak konsekwentni, bo inne loty z Europy, w tym te omijające Białoruś, były wpuszczane. Do Moskwy doleciał choćby LOT z Warszawy. W kolejnych dniach informowano o uzgodnieniu nowych korytarzy przelotowych dla zachodnioeuropejskich linii, które dzięki temu będą mogły bez przeszkód latać do Rosji z ominięciem Białorusi.
Władze w Moskwie niechętnie też podnoszą kwestię zatrzymanej razem z Pratasiewiczem obywatelki Rosji Sofii Sapiegi. Dziewczyna Pratasiewicza jest oskarżana przez władze o prowadzenie kanału w komunikatorze Telegram, na którym ujawniano dane milicjantów zaangażowanych w tłumienie protestów. Jej ojciec Andriej Sapiega przekonuje w rozmowie z „Kommiersantem”, że Sofja nigdy nie interesowała się polityką. Skarży się też, że przez pierwsze dwa dni nikt z rosyjskich władz nie zainteresował się losem studentki, a potem pomoc sprowadziła się do polecenia prawnika. – Z inicjatywy prezydenta Rosji podjęto temat rosyjskiej obywatelki. Jej los nie jest nam obojętny, ale bierzemy pod uwagę to, że ma ona prawo pobytu na Białorusi – mówił Pieskow po spotkaniu przywódców.