Ramanowi Pratasiewiczowi, któremu władze zarzucają organizację zamieszek, grozi 15 lat w obozie.

Raman Pratasiewicz, którego białoruskie służby porwały z pokładu samolotu linii Ryanair, mimo młodego wieku zapisał się już w historii tamtejszych mediów. Urodzony w 1995 r., gdy Alaksandr Łukaszenka kończył pierwszy rok prezydentury, ostatnio prowadził popularny opozycyjny kanał Biełaruś Gołownogo Mozga (BGM) na komunikatorze Telegram. Z opozycją związał się jako nastolatek, a po raz pierwszy został zatrzymany w wieku 16 lat.
Dom Pratasiewicza nie stanowił typowej opozycyjnej rodziny. Ojciec Dzmitryj jest zawodowym wojskowym w stopniu podpułkownika rezerwy, wykładał na katedrze ideologii Akademii Wojennej, czyli pilnował linii politycznej na uczelni. W ostatnich wypowiedziach podkreślał jednak pełne wsparcie dla syna, w obawie przed prześladowaniami Raman ściągnął go do Polski. 4 maja Łukaszenka pozbawił Dzmitryja stopnia wojskowego. „Ojciec oddał służbie 29 lat. Nie brał aktywnego udziału w protestach. Ani razu nie został zatrzymany” – pisał jego syn na Twitterze.
W 2011 r. brał udział w protestach wywołanych kryzysem gospodarczym, za co został zatrzymany przez milicję, po czym wyrzucony z prestiżowego liceum przy politechnice w Mińsku. Związał się z prawicowym Młodym Frontem i prowadził opozycyjne grupy dyskusyjne w sieci WKontaktie. Po skończeniu innej szkoły średniej poszedł na dziennikarstwo, ale i stamtąd został wyrzucony. W 2017 r. razem z Iharem Łosikiem i Franakiem Wiaczorką otrzymał czeskie stypendium im. Václava Havla i odbywał staż w rozgłośni Swaboda. Łosik siedzi dziś w areszcie, a Wiaczorka jest głównym doradcą Swiatłany Cichanouskiej ds. zagranicznych.
Po powrocie na Białoruś współpracował z kilkoma niezależnymi redakcjami. – Pracował z nami rok do grudnia 2019 r. Zdolny fotoreporter, z dobrą intuicją dziennikarską, zawsze aktywny i chętny do nowych zadań. A przy okazji dobry człowiek. Kiedyś przywiózł sobie z wyjazdu, bodajże ze Stołpców, bezpańskiego kota, który podszedł i zaczął ocierać się o jego nogi – wspomina w rozmowie z DGP Pawieł Swiardłou, szef niezależnej rozgłośni Jeuraradyjo. W 2020 r., jeszcze przed wyborami, Pratasiewicz wyjechał do Polski z obawy przed represjami. Został redaktorem naczelnym kanału Nexta założonego przez Sciapana Puciłę.
W czasie protestów Nexta był głównym źródłem informacji dla wielu opozycyjnie nastawionych Białorusinów. W efekcie prokuratura wpisała redakcję na listę organizacji ekstremistycznych, a Pratasiewiczowi i Pucile postawiła kilka zarzutów, z których za najpoważniejszy – mówiący o organizacji zamieszek – grozi 15 lat więzienia. We wrześniu 2019 r. drogi liderów Nexty się rozeszły i Pratasiewicz opuścił redakcję. Z naszych informacji wynika, że rozbieżności dotyczyły strategii funkcjonowania kanału. Puciła był zwolennikiem aktywizmu, w którym media są narzędziem działalności politycznej, podczas gdy Pratasiewicz wolał trzymać się tradycyjnych standardów dziennikarskich.
Po odejściu z Nexty trafił do redakcji kanału BGM, którego założyciel Ihar Łosik od czerwca 2020 r. przebywa za kratkami. Na początku maja obsługiwał fotograficznie wizytę Cichanouskiej w Grecji, podczas której liderka opozycji spotkała się z prezydent Ekaterini Sakielaropulu i szefem MSZ Nikosem Dendiasem. Cichanouska wróciła do Wilna – także lecąc nad terytorium Białorusi – a Pratasiewicz ze swoją rosyjską dziewczyną Sofiją Sapiegą zostali w Grecji na krótki urlop. Gdy wracali, ich samolot został zmuszony do lądowania w Mińsku. Współpasażerowie mówią, że Raman bał się o swoje życie. Wiaczorka napisał, że w areszcie może być torturowany.