Od kilku godzin panuje chaos informacyjny dotyczący stanu zdrowia aresztowanego Ramana Pratasiewicza. Matka opozycjonisty odebrała telefon informujący ją o złym stanie zdrowia syna. Przed chwilą białoruskie MSW poinformowało, że mężczyzna znajduje się w mińskim areszcie śledczym nr 1 i nie skarżył się na stan zdrowia.

„Ta informacja nie jest zgodna z prawdą” – napisała w komunikacie służba prasowa. Wcześniej w internecie i w mediach niezależnych pojawiła się niepotwierdzona informacja, że Pratasiewicz trafił do szpitala z powodu problemów z sercem i jest w stanie krytycznym. Pochodziła ona od matki aktywisty Natalii Pratasiewicz, która z kolei powołała się na „osoby z kręgów medycznych”.

Natalla Pratasiewicz powiedziała, że jej syn w istocie cierpi na problemy z sercem, przez co informacja ta wydawała jej się prawdopodobna.

Z kolei ojciec Pratasiewicza powiedział, że nie wie gdzie jest jego syn i nikt nie kontaktował się z nim w sprawie jego stanu zdrowia.

Informację od matki opozycjonisty przekazał także w polskich mediach wiceszef MSZ Paweł Jabłoński

Jabłoński potwierdził w TVN24, że resort spraw zagranicznych otrzymał informację, że zatrzymany w niedzielę w Mińsku białoruski opozycjonista Raman Pratasiewicz jest w złym stanie zdrowotnym. "Otrzymaliśmy sygnał ze strony matki pana Pratasiewicza, że jego sytuacja zdrowotna jest bardzo poważna" - powiedział.

TVN24 podał wcześniej, powołując się na informację od publicysty Sławomira Sierakowskiego, który ma kontakt z matką Pratasiewicza, że opozycjonista w krytycznym stanie przebywa w szpitalu.

"To jest bardzo niepokojące, zwłaszcza, że białoruscy opozycjoniści umierają w niewyjaśnionych okolicznościach w więzieniach" - powiedział Jabłoński. "Będziemy domagać się na Radzie Europejskiej natychmiastowych działań, aby strona białoruska zapewniła im należytą opiekę medyczną" - dodał.

W internecie pojawiło się także wideo z Pratasiewiczem, na którym przyznaje się, że organizował masowe zamieszki. Na nagraniu zaprzecza, że ma problemy z sercem oraz deklaruje współpracę ze śledczymi.

Pratasiewicz - opozycyjny aktywista, dziennikarz, bloger, jeden z autorów prowadzonego na Telegramie opozycyjnego kanału Nexta, którego działanie władze białoruskie uznały za ekstremizm - był na pokładzie samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna, który w niedzielę został zmuszony do lądowania w stolicy Białorusi Mińsku wskutek nieprawdziwej informacji o ładunku wybuchowym. Na lotnisku w Mińsku białoruskie władze zatrzymały Pratasiewicza, poszukiwanego przez organy ścigania w tym kraju, oraz jego partnerkę Sofię Sapiegę, obywatelkę Rosji. Opozycja białoruska twierdzi, że cała sytuacja była operacją służb specjalnych.

Państwa zachodnie są przekonane, że władze Białorusi wymusiły jego lądowanie groźbami i poderwaniem myśliwca.

Mińsk twierdzi, że przyczyną awaryjnego lądowania była anonimowa informacja o bombie, podpisana przez „żołnierzy Hamasu”, myśliwiec wystartował „dla pomocy”, a to, że Pratasiewicz był na pokładzie było zbiegiem okoliczności.