W swym pierwszym prezydenckim wystąpieniu w Kongresie przywódca USA Joe Biden ocenił, wskazując m.in. na postęp w walce z koronawirusem, że "Ameryka rusza naprzód". Demokrata przemawiał w przededniu setnego dnia swej prezydentury.
W trwającym nieco ponad godzinę przemówieniu Biden stwierdził, że najwyższy urząd w państwie objął, gdy "kraj był w kryzysie". "Najgorsza pandemia stulecia. Najgorszy kryzys gospodarczy od Wielkiego Kryzysu. Najgorszy atak na naszą demokrację od wojny secesyjnej" - wymieniał.
"Teraz - po 100 dniach - mogę złożyć krajowi raport: Ameryka znowu rusza naprzód. Zamienia niebezpieczeństwa w możliwości. Kryzys w szanse, a komplikacje w siłę" - oświadczył Demokrata. Zadeklarował, że "Ameryka jest znów gotowa wzlecieć" i "ponownie pracować, marzyć, odkrywać i przewodzić światu".
W wystąpieniu do połączonych izb Kongresu Biden podniósł wiele tematów, wskazując m.in. na postęp w walce z koronawirusem i działania rządu na polu gospodarki. Podkreślił, że w USA podano ponad 200 milionów dawek szczepień przeciwko Covid-19, do czego zobowiązał się w marcu.
Jednocześnie gospodarz Białego Domu wzywał Kongres do współpracy przy realizowaniu jego dalszej agendy. Zachęcał do przyjęcia proponowanych przez niego pakietów - jeden z nich dotyczy wsparcia dla amerykańskich rodzin i rynku pracy, a drugi rozbudowy infrastruktury. Apelował o opodatkowania największych firm, zwracając uwagę, że pandemia pogłębiła nierówności. Opowiedział się - tak jak to deklarował w kampanii - za ograniczeniem dostępu do broni palnej i podniesieniem płacy minimalnej do poziomu 15 dolarów za godzinę.
Wszystkim działaniom administracji przewodzić będzie jedna zasada - "kupuj amerykańskie" - zobowiązał się najwyższy przedstawiciel władz USA. "Dolary z amerykańskich podatków będą przeznaczane na zakupy produktów z Ameryki, wykonanych w Ameryce, z miejscami pracy w Ameryce" - wyjaśnił.
"Nie ma powodu, dla którego łopaty turbin wiatrowych nie mogą być budowane w Pittsburghu zamiast w Pekinie" - powiedział prezydent.
We fragmencie poświęconym polityce zagranicznej przywódca USA relacjonował, że w rozmowie telefonicznej z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem oświadczył, iż Waszyngton jest gotowy "na rywalizację", ale "nie chce konfliktu". Jednocześnie zamierza bronić amerykańskich interesów.
Biden wyraził przekonanie, że "odpowiedzialny amerykański prezydent nie może milczeć, gdy łamane są prawa człowieka". Zapewnił, że Stany Zjednoczone zamierzają utrzymać "mocną obecność wojskową w regionie Indo-Pacyfiku oraz w Europie". "Nie dlatego, by rozpocząć konflikt, ale by mu zapobiec" - tłumaczył.
Przywódca USA relacjonował, że przekazał prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi, że Stany Zjednoczone nie będą dążył do eskalacji, ale działania Kremla będą miały konsekwencje. Oświadczył zarazem, że jest gotowy na współpracę z Rosją tam, gdzie jest "wspólny interes".
Pod koniec przemówienia Biden wyraził przekonanie, że "autokraci nie wygrają", a "przyszłość należy do Ameryki".
Wystąpienie odbywało się przy wzmocnionych środkach bezpieczeństwa; nad Kapitolem od środowego wieczora czasu miejscowego krążyły śmigłowce. 6 stycznia do Kongresu, w tym na salę obrad i mównicę, gdzie w środę przemawiał Biden, wdarł się tłum sympatyków ówczesnego prezydenta Donalda Trumpa.
Z uwagi na restrykcje spowodowane epidemią koronawirusa na sali obecnych było ok. 200 osób, większość kongresmenów oraz ministrów oglądało przemówienie w telewizji. Senatorzy Demokratów przeprowadzili wśród siebie losowanie o to, kto mógł wysłuchać przemówienia "na żywo", u Republikanów obowiązywała zasada "kto pierwszy, ten lepszy".
Po raz pierwszy w historii USA za przemawiającym w Kongresie prezydentem siedziały dwie kobiety - szefowa Izby Reprezentantów Nancy Pelosi oraz wiceprezydent Kamala Harris.