Niemieccy politycy opowiadający się za sprowadzeniem do kraju Sputnika V nie tylko składają obywatelom fałszywe obietnice, ale też działają wbrew interesom Niemiec - pisze "Die Welt", wskazując, że producent rosyjskiej szczepionki nie jest w stanie dostarczyć jej wystarczająco szybko, a Kreml traktuje ją jako narzędzie władzy.

Jak przypomina niemiecki dziennik, premier Bawarii Markus Soeder ogłosił niedawno, że jego kraj związkowy zabezpieczył 2,5 miliona dawek rosyjskiej szczepionki. Inne kraje związkowe, przede wszystkim Meklemburgia-Pomorze Przednie, również chcą polegać na Sputniku. Minister zdrowia Niemiec Jens Spahn, pod naciskiem państw związkowych, zgodził się na negocjacje z Rosją w tej sprawie.

"Soeder, jego koleżanka z Meklemburgii Manuela Schwesig i inni fani Sputnika udają odpowiedzialnych, argumentując, że dodatkowe dawki szczepionki uratują ludzkie życie. Ale ich działania są w rzeczywistości zaniedbaniem. Nie tylko składają obywatelom fałszywe obietnice, ale wręcz działają wbrew niemieckim interesom" - pisze Klaus Geiger na łamach "Die Welt".

Zdaniem publicysty "Niemcy nie potrzebują Sputnika".

"Do końca września Niemcy otrzymają ponad 200 milionów dawek szczepionek (przeciw Covid-19). Aby uzyskać odporność zbiorową, potrzeba około 120 milionów dawek" - wskazuje, podkreślając, że "Niemcy mają poważny problem z (niedoborem) szczepionek, ale nie jest to problem długoterminowy".

Geiger wskazuje ponadto, że nie ma możliwości, by Niemcy otrzymały ewentualne dostawy Sputnika V na czas.

"Produkcja (preparatu) w samej Rosji postępuje bardzo powoli (...). Teraz producent Sputnika buduje sieć zagranicznych fabryk, ale ich uruchomienie zajmie miesiące. Dotyczy to również zakładu w bawarskim Illertissen, w którym Markus Soeder zamierza kupować swoje dawki Sputnika" - wskazuje publicysta.

Wreszcie, dla Kremla "Sputnik V jest narzędziem władzy" - podkreśla.

"Szczepionka ma odegrać decydującą rolę w realizacji średniookresowego podstawowego celu obecnej rosyjskiej polityki zagranicznej: wyrwania Niemiec i UE z transatlantyckiego sojuszu z USA oraz związania ich z Rosją na dłuższą metę".

Dziennik zwraca uwagę, że "odkąd urząd objął obecny prezydent USA Joe Biden, Kreml nie przepuścił okazji, by jednoznacznie sformułować ten cel". "(Według zamysłu Kremla - PAP) rozdźwięk między Europą i USA, który powstał za rządów Donalda Trumpa, nie powinien się zakończyć, a Europa nie powinna wracać do zakotwiczenia w NATO, ale raczej zdystansować się od USA" - wskazuje publicysta "Die Welt".

Szef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew, wieloletni bliski przyjaciel prezydenta Rosji Władimira Putina, wyjaśnił niedawno w wywiadzie dla dziennika „Kommiersant”, jaką rolę odgrywa w tym Sputnik V - przypomina "Welt".

"Jesteśmy gotowi zasiąść przy stole negocjacyjnym z naszymi europejskimi partnerami. Jest to szczególnie ważne teraz, u szczytu pandemii. Europa potrzebuje pomocy, a wiele krajów europejskich prosiło o naszą szczepionkę, aby ratować życie swoich obywateli. Jeśli jesteśmy potrzebni, jesteśmy gotowi pomóc" - powiedział Patruszew.

"Odbywa się to według wzoru Nord Stream 2. Podobnie jak rurociąg na Morzu Bałtyckim, Sputnik V ma przekazać Europejczykom, że bez Rosji się nie uda" - pisze Geiger.

"Rosja myśli długofalowo. Putin i jego świta lubią wracać w swoich wypowiedziach do I wojny światowej. Główne przesłanie jest takie: Stany Zjednoczone przez sto lat udawały, że wyzwalają świat, ale (w rzeczywistości - PAP) go ujarzmiły. Europa musi wreszcie to zrozumieć - i ściślej współpracować z Rosją. Czyżby to był zbieg okoliczności, że Rosja obecnie rozszerza swoją obecność wojskową na wschodniej Ukrainie, oferując jednocześnie państwom UE swoją szczepionkę ratunkową?" - zastanawia się publicysta.

"Niecały rok temu kanclerz (Niemiec) Angela Merkel oskarżyła Kreml o próbę otrucia krytyka reżimu Aleksieja Nawalnego. Niecałe dwa miesiące temu skrytykowała wyrok przeciwko Nawalnemu jako daleki od praworządności. A teraz niemieccy politycy zwracają się przeciwko UE i chcą z Rosji kupić szczepionkę, której nie potrzebują?" - konkluduje publicysta "Die Welt".