Efektem represji może być dalsze ograniczenie nauczania w języku polskim.

Andżelikę Borys w głosowaniu na szefa Związku Polaków na Białorusi poparło w sobotę 128 ze 135 delegatów. Nauczycielka z Grodna kieruje ZPB od 2016 r., a wcześniej szefowała mu w latach 2005–2010. Po jej pierwszym zwycięstwie władze doprowadziły do rozłamu. Borys pokonała wtedy dotychczasowego szefa ZPB, a władze oczekiwały jego reelekcji. W efekcie rząd nie uznał wyników głosowania i zorganizował własny zjazd związku. Od tego czasu funkcjonują dwa zarządy ZPB, a ten uznawany przez władze zaczął przejmować majątek organizacji.
Delegaci skomentowali w sobotę także bieżącą sytuację. „Potępiamy rozpętaną przez władze Białorusi kampanię represji i prześladowań wobec mniejszości polskiej, jej działaczy, organizacji i centrów nauczania języka polskiego” – czytamy w oświadczeniu. Nowa fala represji zaczęła się od zatrzymania Anny Paniszewej i Aleksandra Nawodniczego, kierujących polską szkołą im. Romualda Traugutta w Brześciu. Pretekstem były zorganizowane w placówce obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych, co prokuratura uznała za „gloryfikację zbrodniarzy wojennych”. W kampanię włączyły się media państwowe. – W polskiej szkole prywatnej przeprowadzono akcję ku czci Romualda Rajsa pseud. „Bury”, którego w 1949 r. stracono w Białymstoku za ludobójstwo Białorusinów – przekonywał Ihar Tur z kanału ONT.
W 2005 r. Instytut Pamięci Narodowej uznał wymordowanie przez oddział Rajsa 77 osób w pięciu wsiach na Podlasiu za zbrodnię noszącą znamiona ludobójstwa. Jednak uczestnicy brzeskich obchodów zaprzeczają, jakoby wspominano jego nazwisko. Także władze nie przedstawiły na to dowodów. Ceremonia dała jednak pretekst do wyrzucenia z kraju konsula Jerzego Timofiejuka, który gościł na obchodach, a gdy Warszawa odpowiedziała tym samym – kolejnych dwóch konsulów. Władze próbują też rozgrywać konflikty wewnętrzne. Paniszewa nie jest członkiem ZPB, a jej relacje z działaczami uznawanej przez Warszawę organizacji nie były najlepsze. Stąd niektórzy Polacy samo zorganizowanie obchodów odebrali jako prowokację, choć podobna ceremonia odbyła się też rok wcześniej i nie wzbudziła kontrowersji.
Służby przekazały aparatowi propagandy nagrania prywatnych rozmów polskich działaczek, które w negatywnym tonie oceniały Paniszewą i działania władz RP. Jeden z materiałów kończył się pogróżką pod adresem szefowej ZPB. – Niech pani powie, co myśli o Warszawie, w przeciwnym razie pani w tym pomożemy. Warszawo, będziesz ich dalej finansować? A co jeśli pokażemy, jak w rzeczywistości odnoszą się do ciebie ci, których karmisz? – groził Ihar Tur. Polska zdecydowanie wsparła liderkę. „Andżelika Borys została wybrana na prezesa ZPB. Serdeczne gratulacje! Wynik pokazuje, jak dużym zaufaniem cieszy się pani prezes i jak bardzo Polacy doceniają jej zaangażowanie i odwagę” – napisał wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Mińsk po wybuchu protestów w sierpniu 2020 r. oskarżył Polskę o ich inspirowanie i agresywne zamiary, włącznie z chęcią zbrojnego zajęcia Grodna.
Sprawa Paniszewej poszerza konflikt na polską mniejszość. 18 marca prokuratura wniosła do sądu o likwidację placówki im. Traugutta. Dwa dni wcześniej śledczy weszli do szkoły ZPB im. Stefana Batorego w Grodnie. Interesowali się nauczycielami i podręcznikami. Zapowiedzieli, że placówkę czekają kontrole strażaków i sanepidu. Jak pisze portal ZnadNiemna.pl, podobny los czeka szkoły w Baranowiczach, Brześciu, Lachowiczach i Wołkowysku. – Na rozmowy profilaktyczne wzywani są przez urzędników białoruskich uczniowie polskich szkół społecznych oraz ich rodzice. Nie wykluczam, że dojdzie do sytuacji, w której będziemy musieli tajnie uczyć języka polskiego, jak robili to Polacy w czasach zaborów – komentowała Borys w rozmowie z należącym do ZPB portalem.
Wieloletnia kampania ograniczania nauczania języka polskiego sprawiła, że większość edukacji w tym języku przeniosła się do szkół społecznych. Ich możliwa likwidacja dodatkowo utrudni kultywowanie tradycji. Równolegle władze pracują nad przepisami, które przekształcą ostatnie polskie szkoły państwowe w Grodnie i Wołkowysku w placówki dwujęzyczne. „Radni ZPB pragną przypomnieć Rządowi RP, iż tzw. ocieplenie w relacjach między Polską a Białorusią, przypadające na lata 2015–2020, zostało wykorzystane przez władze w Mińsku do konsekwentnego eliminowania nauczania języka polskiego z państwowego systemu edukacji” – alarmował ZPB w lutym. Wydziałem edukacji w Grodnie, który ograniczał liczbę miejsc dla dzieci w polskich szkołach, kierował wtedy Alaksandr Sonhin. 8 marca Sonhina wybrano na prezesa prołukaszenkowego ZPB. Według oficjalnych danych na Białorusi mieszka 295 tys. Polaków. Zdaniem mniejszości ta liczba jest zaniżona.