W ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa skierowała do Sądu Najwyższego i Trybunału Stanu wnioski o uchylenie immunitetu Małgorzaty Manowskiej, pierwszej prezes Sądu Najwyższego i przewodniczącej TS. „Prokuratura zebrała dowody, które wskazują na dostateczne podejrzenie popełnienia przez Małgorzatę Manowską trzech przestępstw” – tłumaczył w mediach społecznościowych minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar, wskazując na „przekroczenie uprawnień w związku z uznaniem ważności głosowań Kolegium SN mimo braku kworum”, „niedopełnienie obowiązków w związku z niezwołaniem w ustawowym terminie posiedzenia pełnego składu Trybunału Stanu” oraz „niedopełnienie obowiązków w związku z niewykonaniem prawomocnego postanowienia Sądu Okręgowego w Olsztynie dotyczącego uchwały o zawieszeniu sędziego Pawła Juszczyszyna”.

Zdaniem rzecznika SN Aleksandra Stępkowskiego kontekst polityczny całej sprawy jest „oczywisty i widoczny gołym okiem”. – Zbliża się rekonstrukcja rządu i nie wszyscy ministrowie czują się pewni swoich stanowisk. Niektórzy starają się za wszelką cenę wykazać politycznie. Tak postrzegamy te wnioski prokuratora generalnego – właśnie jako próbę wykazania się politycznego przed pewną częścią elektoratu, czy też przed premierem – mówił Stępkowski w rozmowie z dziennikarzami.

Immunitet Manowskiej. Wojna na linii MS-SN

Jak wynika z ustaleń DGP, szanse, aby pociągnąć prezes Manowską do odpowiedzialności karnej, są dość nikłe, z czego sprawę zdają sobie również w resorcie. – Nie sądzę, aby nagle Izba Odpowiedzialności Zawodowej uchyliła immunitet. Pewnie wyznaczą termin za pięć miesięcy albo jeszcze później i sprawa umrze śmiercią naturalną. Tym bardziej że to sprawy urzędnicze, a nie obyczajówka czy gangsterka. Żadnego gamechangera bym się nie spodziewał – słyszymy w MS.

W Sejmie głosy są podzielone. – Jeżeli prokuratura stwierdza, że wystąpiły znamiona czynu zabronionego, to musi postawić zarzuty. A skoro chodzi o osobę chronioną immunitetem, prokurator nie ma innego wyjścia, jak złożyć wniosek o jego uchylenie – komentuje w rozmowie z DGP Paweł Śliz, przewodniczący klubu Polski 2050. – Nie zgadzam się z opinią, że to działanie ma podtekst polityczny. Prokuratura prowadziła postępowanie, zbierała dokumenty. Prezes Manowska nie zwołała posiedzenia Trybunału Stanu mimo obowiązku, być może z powodów politycznych, co nie usprawiedliwia zaniechania – dodaje Śliz.

Innego zdania jest poseł PiS Paweł Jabłoński. – Zarzuty, które przedstawia prokuratura, są miałkie. Mają bzdurną konstrukcję. Nawet jeśli prezes Manowska nie zwołała jakiegoś posiedzenia TS, trzeba udowodnić, że z tego wynikła jakaś szkoda. To wygląda bardziej jak polityczna zemsta za to, że SN stwierdził ważność wyborów – ocenia parlamentarzysta. I dodaje: – Adam Bodnar przez lata twierdził, że Małgorzata Manowska nie jest legalnym sędzią SN, bo została rzekomo „wadliwie powołana”. A teraz składa wniosek, w którym pisze, że „jako I prezes SN” złamała prawo – wskazuje Jabłoński.

Adam Bodnar a rekonstrukcja rządu. Polityczna przyszłość szefa MS

W nieoficjalnych rozmowach z DGP posłowie koalicji rządzącej zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz – moment, w którym pojawiają się wnioski o uchylenie immunitetu Manowskiej. – Nazwisko Bodnara przewijało się na rekonstrukcyjnej giełdzie. Proszę zobaczyć, co ostatnio się wydarzyło: ponowne przeliczenia głosów, list do Hołowni, teraz immunitet Manowskiej. To naprawdę nie jest przypadek. Nie od wczoraj mówiło się przecież, że rozliczenia idą za wolno. Bodnar chce więc pokazać, że coś robi – mówi nam jeden z posłów KO. Inny z naszych rozmówców przyznaje: – Wydaje się, że Bodnar się utrzyma. Były różne zarzuty kierowane w jego stronę, ale tak naprawdę nie ma dla niego alternatywy. Przez cały czas cieszy się autorytetem wśród prawników w Brukseli, ma jeszcze zaufanie premiera – słyszymy.

Wśród potencjalnych następców Bodnara w kuluarach wymieniało się dwa nazwiska: prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysława Rosatiego oraz przewodniczącego Stałego Komitetu Rady Ministrów Macieja Berka. – Nazwisko Rosatiego faktycznie się przewijało, ale chyba realną opcją nigdy nie był. Jeśli chodzi o Berka, wątpię, żeby premier chciał go marnować na resort sprawiedliwości. Maciej ma dziś najtrudniejszy obszar na karku, bo spina wszystkie kwestie programowe. Wszystkie napięcia w rządzie kończą się na Macieju. Jest fundamentem rządu, dzięki niemu ta koalicja jeszcze stoi – słyszymy.

Czy Bodnar sprawdził się przez te półtora roku? – O sukcesie ministra decyduje wiele czynników – mówi DGP Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji im. Stefana Batorego. – MS stało się dziś trochę jak resort zdrowia. Zawsze ktoś jest niezadowolony z kierownictwa. Rzeczywiście, w centrum publicznej krytyki są rozliczenia, które nie poszły najlepiej. Ale moim zdaniem to dobrze świadczy o ministrze Bodnarze. Bo może sugerować, że nie było ręcznego sterowania prokuraturą. Część decyzji po prostu wymaga czasu, bo tego wymagają procedury. A czasem postępowania wykazują, że przestępstw, które miały być rozliczone, w ogóle nie było – konkluduje Izdebski.

Przed ministrem sprawiedliwości – niezależnie, kto po rekonstrukcji nim będzie – sporo zadań. Wśród nich znajduje się m.in. reforma Sądu Najwyższego. Jak zapowiadał sędzia SN dr Jarosław Matras, przewodniczący resortowego zespołu problemowego, prace nad projektem ustawy zakończą się pod koniec sierpnia. – Chcemy przedstawić go na wrześniowym posiedzeniu plenarnym komisji kodyfikacyjnej – mówił w rozmowie z DGP. ©℗