Ministerstwo nie chce już zabraniać lekarzom na kontraktach rozliczania się na zasadzie procenta od kwoty, jaką za daną procedurę płaci szpitalom Narodowy Fundusz Zdrowia. Nie będzie też wymagało, by podstawowy pracodawca zgodził się na pracę lekarza w innej placówce.

To duża zmiana w stosunku do zapowiedzi sprzed tygodnia, które wywołały falę krytyki ze strony lekarzy i wyraźny niepokój zarządzających szpitalami. Ci obawiali się, że wielu specjalistów wybierze pracę na rynku prywatnym.

Lekarze: procent od procedury korzystny także dla pacjentów

Nowe pomysły na płacową rewolucję resort przedstawił podczas spotkania Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia poświęconego wynagrodzeniom pracowników medycznych.

Lekarze zmianę przyjęli z ulgą. Jak podkreślają w rozmowie z DGP, zarobki w postaci procenta od procedury były korzystne nie tylko dla nich, ale i pacjentów. Taki sposób wynagradzania motywował ich do wykonywania większej liczby zabiegów, na czym korzystali czekający w kolejkach pacjenci.

Inaczej do sprawy podeszli pracodawcy: – Od dłuższego czasu widzimy, że w bilansach szpitali bardzo mocno rosną koszty płacowe, w których trzeba uwzględnić także medyczne usługi obce świadczone przez lekarzy kontraktowców. Ich wynagrodzenia to coraz większe obciążenie dla szpitali. Jeśli strona przychodowa nie nadąża za wzrostem kosztów, trzeba zastanowić się nad rozwiązaniami, które zmniejszą ich dynamikę. Jednym z nich są właśnie ograniczenia zbyt szybkiego wzrostu wynagrodzeń kontraktowców – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Związkowcy: pensje kontraktowców zjadają budżet na leczenie

Na patową sytuację szpitali zwracają uwagę również związkowcy. Zdaniem Doroty Ronek, wiceprzewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), na wysokie stawki dla kontraktowców nie stać szczególnie placówek powiatowych położonych na terenach oddalonych od ośrodków miejskich, które często zmuszone są przyciągać lekarzy wyższymi wynagrodzeniami.

Z kolei Anna Gołębicka, ekspertka Centrum im. Adama Smitha i Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), uważa, że sytuację wykreowali pośrednio sami rządzący: – Ten kij ma dwa końce. Z jednej strony można powiedzieć, że lekarze niektórych specjalizacji maksymalnie wykorzystują sytuację. Z drugiej strony, tę koniunkturę zbudował sam płatnik publiczny przez bardzo wysokie wyceny niektórych świadczeń i określone kontrakty – mówi.

Pozostawienie przez Ministerstwo Zdrowia procenta od procedury nie oznacza całkowitej rezygnacji z ograniczeń dla lekarzy na kontraktach. Placówka będzie mogła bowiem zawrzeć umowę jedynie z osobą wykonującą zawód medyczny, a nie z podmiotami zbiorowymi, takimi jak spółki czy podmioty lecznicze, kontrakt będzie musiał stanowić ekwiwalent połowy etatu (szpital wyliczy lekarzowi godziny pracy na podstawie dokumentacji zabiegu, zawierającej godzinę jego rozpoczęcia i zakończenia), na kontraktach dyżurowych dopuszczalne będzie jedynie wykonywanie zabiegów ratujących życie, a więc lekarz nie wykona na nich operacji planowych. Szpital będzie też musiał sprawozdawać do Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) wydatki na umowę kontraktową wraz z numerem prawa wykonywania zawodu lekarza.

Resort nadal chce zmienić ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia

Niezmienne pozostają ministerialne propozycje dotyczące zmian w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu pracowników medycznych: podwyżki miałyby zostać przesunięte z lipca na początek roku, a wynagrodzenia miałyby być waloryzowane nie względem przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce pomnożonego przez współczynnik pracy właściwy dla danej grupy zawodów medycznych, a o wskaźnik waloryzacji rent i emerytur lub podwyżek w sferze budżetowej.

Związkowcy skarżą się, że propozycje ograniczyły się do zapowiedzi ustnych. – My natomiast chcielibyśmy otrzymać pisemny dokument z katalogiem aktów prawnych, które miałyby zostać znowelizowane, by można było wprowadzić zmiany. I to dokument, pod którym podpisze się konkretna osoba z kierownictwa Ministerstwa Zdrowia – podkreśla wiceprzewodnicząca OZZPiP Dorota Ronek. ©℗