Śmierć ortopedy zaatakowanego 29 kwietnia przez pacjenta w poradni Uniwersyteckiego Szpitala w Krakowie wstrząsnęła środowiskiem medycznym. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy zaczęli obawiać się o swoje życie, a pomocy psychologicznej wymagała nie tylko obsada krakowskiej placówki, ale wielu medyków z całego kraju. Dlatego dyrekcje szpitali zaczęły wydawać na ochronę i szkolenia.
Pacjenci są coraz bardziej roszczeniowi
– Po wydarzeniach w Krakowie od razu spotkaliśmy się z policją, by usprawnić ścieżki komunikacji i upewnić się, że żaden przypadek agresji wobec personelu nie zostanie zignorowany, uruchomiliśmy też pilotażowy program szkoleń z komunikacji kryzysowej i postępowania z trudnym pacjentem, prowadzonych przez specjalistów ze Służby Więziennej – mówi rzecznik Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim Paweł Trzciński. Szkolenia są nieobowiązkowe, ale zainteresowanie nimi jest duże. – Są dla lekarzy, pielęgniarek, salowych, ale też pracowników rejestracji, gdzie również dochodzi do agresji ze strony pacjentów. Chcemy, by wiedzieli, jak ją łagodzić przy pomocy właściwego komunikowania – tłumaczy Trzciński.
Przyznaje, że pacjenci coraz częściej uważają, że natychmiastowa pomoc im się należy. – Manifestują to obraźliwymi epitetami, często trudną do sklasyfikowania formą naruszenia przestrzeni osobistej, na przykład wymachiwaniem rękami przed twarzą personelu – wyjaśnia.
Prawie codziennie personel szpitala ma do czynienia z agresywnymi pacjentami
Mazowiecki Szpital Bródnowski w czerwcu organizuje cykl szkoleń na temat zagrożeń fizycznych z obszaru przestępstw pospolitych oraz terroryzmu i sytuacji nagłych. Szkolenia przeszli także medycy z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. A. Grucy w Otwocku. Jak informuje Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska, rzeczniczka Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, do którego należy szpital, tuż przed tragicznymi wydarzeniami w Krakowie odbyło się tu szkolenie prowadzone przez ekspertów policyjnych, w tym psychologa i negocjatora. – Prawie codziennie personel medyczny ma do czynienia ze zdenerwowanymi pacjentami, którzy pod wpływem emocji bywają agresywni – tłumaczy rzeczniczka CMKP.
Rolą medyków nie jest obezwładnianie, nie można wymagać, by nagle zamienili się w policjantów
Zdaniem Marka Działoszyńskiego, prezesa Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze i byłego komendanta głównego policji w stopniu generała, szkolenia z postępowania z agresywnym pacjentem i deeskalowania agresji są ważne, ale jeszcze ważniejsze jest zgłaszanie takich zachowań i pokazanie chuliganom, że nie pozostaną bezkarni: – Przyznanie personelowi medycznemu ochrony, z jakiej korzystają funkcjonariusze publiczni, gdy podejmują czynności zawodowe, było dużym ukłonem państwa w ich stronę. Teraz ta ochrona musi ukształtować linię orzeczniczą, działanie organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.Warto pochylać się nad każdym przypadkiem agresji wobec personelu, analizować go i pilnować, by agresor poniósł konsekwencje – mówi gen. Działoszyński. – Jednak rolą medyków nie jest obezwładnianie, nie można wymagać, by nagle zamienili się w policjantów. Powinni natomiast wiedzieć, jak zachować się w sytuacji zagrożenia, wiedzieć, że konfrontacja jest ostatecznością i że zamiast próbować obezwładniać agresora, powinni szukać drogi ucieczki lub się schować – tłumaczy.
Przyciski dla pracujących w dalszych miejscach szpitala
Po incydencie w Krakowie chcemy zainwestować w przyciski, dzięki którym personel, szczególnie pracujący w dalszych miejscach szpitala, będzie mógł wezwać pomoc. Jeden z dużych szpitali na Mazowszu takimi przyciskami już dziś może wezwać służby. – Wiadomo, że jeśli go użyje, policja przyjedzie natychmiast, bez konieczności dodatkowego tłumaczenia – mówi osoba z dyrekcji placówki.
Dodatkowe obchody i wzmożony nadzór nad szpitalem
W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym (UCK) Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wprowadzono dodatkowe obchody profesjonalnej firmy ochroniarskiej oraz wzmożony nadzór patrolu interwencyjnego. Ochrona UCK Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego już wcześniej regularnie patrolowała cały obiekt, a w centrum monitoringu przez całą dobę zatrudniała dwie osoby.
Wiele placówek o dodatkowych zabezpieczeniach nie chce mówić głośno: – One są, ale agresorzy nie mogą wiedzieć gdzie. W każdym razie czujemy się zabezpieczeni – mówi osoba z zarządu jednego z większych szpitali. Za to przedstawiciel jednego ze szpitali powiatowych przyznaje, że prócz dodatkowych szkoleń nie może personelowi zagwarantować wiele więcej. ©℗