Kilkanaście lat temu wiele mówiło się o konieczności drastycznej reformy lub wręcz likwidacji KRUS jako systemu niesprawiedliwego społecznie i faworyzującego rolników. Dziś KRUS jest już społecznie akceptowalny?
ikona lupy />
Dariusz Rohde, prezes Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

System był uważany za kontrowersyjny, bo kiedy powstawał w 1990 r., to był pewnym kompromisem między środowiskiem rolniczym a liberalnym skrzydłem gospodarki. Polska wieś była wtedy biedna, mocno dotknięta skutkami transformacji i likwidacją Państwowych Gospodarstw Rolnych. KRUS pełnił więc funkcję pewnego bufora, stanowił zabezpieczenie socjalne dla dużej grupy społecznej. Od wejścia do UE w 2004 r. polska wieś przeszła metamorfozę, poziom życia znacząco się podniósł i był czas, gdy KRUS raził opinię publiczną. Podobne systemy funkcjonują jednak do dziś we Francji, Niemczech, Austrii czy w Finlandii i tam nie budzą politycznych emocji. Ja bym więc bronił tego systemu. Wymaga korekt, ale spełnia swoją rolę.

W czym rolnik jest lepszy od górnika czy policjanta, czyli przedstawicieli grup społecznych, które też dotknęła transformacja?

Zgadzamy się co do zasady równości, ale pamiętajmy też, że podczas wielkiej restrukturyzacji i likwidacji kopalń stosowano wobec sektora górniczego olbrzymie programy odpraw. Były ulgi w podatkach i składkach ubezpieczeniowych, dotacje do nierentownych kopalń. Podobnie służby mundurowe – korzystają z przywilejów socjalnych, mają wcześniejsze emerytury. Nikt tego nie kwestionuje i słusznie.

Na KRUS nie można patrzeć tylko w kategoriach twardej ekonomii i przeliczać wszystkiego na pieniądze. Brak tego dobra socjalnego, jakim są ulgi socjalne dla mieszkańców wsi, byłby bardziej kosztowny – dalsze wyludnianie wsi prowadziłoby do ogromnych patologii społecznych, których kosztów nie jesteśmy w stanie oszacować. Powiedzmy sobie jasno – ludzie w Polsce nie chcą mieszkać, a przede wszystkim pracować, na wsi. Demografia i prawa rynku pracy są nieubłagane, obszary wiejskie będą ulegały stopniowemu wykluczeniu.

Kolejna sprawa – górnik czy policjant mieszkają w mieście. Mają łatwy dostęp do szerokiego rynku pracy, do opieki zdrowotnej i edukacji. Na wsi takich możliwości nie ma. W gminach wiejskich działa dwa razy mniej aptek i ośrodków opieki medycznej niż w gminach miejskich. Wiejskie sklepy stały się ewenementem. Dostęp do opieki medycznej jest trudniejszy, w efekcie czego np. 45 proc. seniorów z terenów wiejskich nigdy nie korzystało z badań profilaktycznych, a co czwarty mężczyzna nigdy nie był u lekarza specjalisty. Dlatego koszty, które od 35 lat ponosimy, by utrzymywać KRUS, są społecznie usprawiedliwione.

Przychody ze składek pokrywają raptem 8 proc. wydatków KRUS, pozostałe 92 proc. dopłaca rolnikom budżet państwa, czyli podatnicy. W przypadku ogólnego systemu ubezpieczeń – ZUS – te proporcje to 83 proc. składki i 17 proc. subwencja budżetowa. To sprawiedliwe?

Rozumiem wątpliwości. Nie da się odpowiedzieć na pytanie zero-jedynkowo: sprawiedliwe lub niesprawiedliwe. Natomiast nie mam wątpliwości, że ustawa o KRUS wymaga przebudowania i my już szukamy nowej formuły dla naszej działalności. Do tego jednak potrzebna jest wola polityczna.

Wielu rolników jest rolnikami tylko na papierze, faktycznie nie prowadzi produkcji rolnej. Ministerstwo Rolnictwa wciąż pracuje nad ustawą o tzw. rolniku aktywnym.

Zgodnie z przepisami ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników rolnik to osoba, która prowadzi działalność rolniczą na własny rachunek. W myśl tej ustawy zachodzi domniemanie, że rolnik prowadzi działalność rolniczą na posiadanych użytkach rolnych w gospodarstwie powyżej tzw. 1 ha przeliczeniowego. W sprawach wątpliwych KRUS prowadzi postępowania mające na celu ustalenie stanu faktycznego.

Wiemy, ilu rolników korzystających z KRUS nie prowadzi działalności rolnej?

W ewidencji mamy ok. 757 tys. gospodarstw rolnych, z tego w przedziale 1–6 ha około 400 tys. To może oznaczać, że w części tych gospodarstw prowadzona jest działalność rolniczą na niewielką skalę w zakresie produkcji rynkowej. Liczba ubezpieczonych w KRUS na koniec I kwartału 2025 r. wynosiła 977 tys. Pamiętajmy jednak, że do grona ubezpieczonych zaliczamy także rodzinę rolnika.

Budżet KRUS na 2025 r. to 30,3 mld zł. Co z budżetem na 2026 r.?

Trwają prace nad planem budżetu na rok 2026, wszystko będzie zależało od ministra finansów. Naszym problemem są zmiany demograficzne na wsi, starzejąca się populacja rolników, spadek liczby ubezpieczonych. Liczba świadczeniobiorców spada – w maju wypłaciliśmy emerytury i renty grupie 961 tys. osób, rok wcześniej było to 970 tys. – ale wysokość świadczeń, podobnie jak np. koszty rehabilitacji czy administracji, systematycznie rosną. Podam przykład – planujemy kierować na rehabilitację 14,2 tys. rolników rocznie, choć wniosków wpływa do nas znacznie więcej. Koszt odpłatności za tzw. 1 osobodzień w Centrach Rehabilitacji Rolników wynosi obecnie 205 zł. Ta stawka nie pokrywa realnych kosztów. W przypadku rehabilitacji leczniczej w NFZ ustalono je na poziomie 240 zł, a w kontraktach realizowanych przez ZUS – na poziomie ok. 230 zł. W związku z powyższym przyjęliśmy, że stawka za osobodzień na 2026 r. powinna wynosić minimum 230 zł.

Windykacja składek wciąż jest problemem?

Znacznie mniejszym niż np. 20 lat temu. Wtedy opóźnienia czy zaniechania w płatnościach wynikały z trudnej sytuacji ekonomicznej rolników. Dziś zadłużenie to często efekt braku dbałości o regularne rozliczanie, więc windykacja jest nieco łatwiejsza. Na koniec I kwartału zadłużenie zmniejszyło się o 6 proc. względem końca 2024 r. Dążymy jednak do pełnej ściągalności składek.

Powiedział pan, że do reformy KRUS jest potrzebna wola polityczna. Dziś jej nie ma?

Jest o nią trudno, bo poruszamy się od jednego cyklu wyborczego do drugiego. W KRUS potrzebne są zmiany strategiczne, długoterminowe, a tego nie zrobi się w pół roku. To nie jest kwestia jednej kadencji i chęci zmian u tego czy innego ministra rolnictwa. To jest moim zdaniem decyzja wymagająca konsensusu ponad podziałami politycznymi.

Na razie pracujemy nad koncepcją zmian w KRUS. Być może trzeba zmienić zasady progresji składkowej, by wyższe progi, w zależności od areału, zaczynały się wcześniej? Być może wyższe składki powinni płacić właściciele dochodowych, a jeszcze wyższe wysokodochodowych gospodarstw? Tylko pytanie, w którym momencie zaczyna się gospodarstwo dochodowe? Produkcja rolnicza jest cykliczna, narażona na wiele czynników zewnętrznych – po sezonie urodzaju i wysokich przychodach może przyjść sezon klęsk żywiołowych i ogromnych strat.

W jakim kierunku miałby reformować się KRUS?

Mamy strukturę 256 placówek terenowych, które warto wykorzystać. Jesteśmy codziennie bardzo blisko mieszkańców wsi, znamy ich problemy, utrzymujemy stałe relacje. Liczba rolników jednak maleje, w związku z tym stoimy przed dylematem – szukamy nowych zadań dla tych placówek, albo systematycznie je zamykamy. Wolałbym ten pierwszy wariant. KRUS jest też bardzo pozytywnie postrzeganą instytucją publiczną, rolnicy darzą nas dużym zaufaniem. To kapitał, którego nie wolno zmarnować.

Mogę sobie wyobrazić, że KRUS staje się ramieniem administracji rządowej do działań społeczno-socjalnych na terenach wiejskich, w tym w obszarze profilaktyki zdrowotnej. Już dziś nasi pracownicy pełnią rolę psychologów, bo często odwiedzają ludzi samotnych, którzy są komunikacyjnie i społecznie odcięci od świata i kontaktów sąsiedzkich. Wieś jest specyficznym elementem polskiego krajobrazu społecznego, gdzie trudno rozmawia się o problemach zdrowotnych, gdzie dostęp do specjalistów od zdrowia psychicznego praktycznie nie istnieje. W tej sferze chcielibyśmy mocno się zaangażować.

Zmiana roli KRUS byłaby argumentem za przeniesieniem instytucji z obszaru Ministerstwa Rolnictwa do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej?

W latach 2004–2006 KRUS podlegał już ministrowi właściwemu ds. pracy i polityki społecznej. Nie wiem czy powrót byłby wskazany, zawsze są plusy i minusy. Takie decyzje nie są zależne od woli prezesa KRUS i mogłyby się stać ewentualnie przedmiotem debaty ponad podziałami. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski