Na czym miał polegać rozwód pozasądowy?

Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło projekt ustawy, który przewiduje możliwość rozwiązania małżeństwa przed kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego. Choć pozasądowy rozwód nie będzie dostępny dla wszystkich par, resort liczy na to, że nowe przepisy odciążą sądy i usprawnią postępowania rozwodowe.

Aktualnie rozwód może orzec wyłącznie sąd, po stwierdzeniu zupełnego i trwałego rozkładu pożycia małżeńskiego. Warunkiem jest brak jakiejkolwiek realnej więzi między małżonkami oraz brak perspektyw na jej odbudowę. Projektowana ustawa wprowadza możliwość pozasądowego rozwiązania małżeństwa, ale wyłącznie dla par, które:

  • są bezdzietne (nie mają wspólnych małoletnich dzieci),
  • pozostają w związku co najmniej rok,
  • są zgodne co do rozwiązania małżeństwa oraz trybu przeprowadzenia rozwodu.

Jak wynika z uzasadnienia projektu, celem ograniczeń jest poszanowanie trwałości małżeństwa, ochrona dobra dziecka oraz przestrzeganie zasad rejestracji stanu cywilnego. Ministerstwo podkreśla, że niemal połowa rozwodzących się par nie posiada dzieci, co może oznaczać szerokie zastosowanie nowej procedury.

Aby uzyskać rozwód pozasądowy, małżonkowie będą musieli złożyć zgodne oświadczenia o zupełnym i trwałym rozkładzie pożycia, a także wyrazić wspólną wolę zakończenia małżeństwa właśnie w tej formie. Cała procedura miała zamykać się w trzech etapach i zakończyć się nawet w ciągu miesiąca.

Małżeństwo będzie "instytucją fasadową"

Na zmianę tych przepisów nie zgadza się Ministerstwo Obrony Narodowej. W swoim stanowisku pisze, że nie odpowiadają one zasadniczemu znaczeniu instytucji małżeństwa w Konstytucji RP. "Przypisanie kierownikowi urzędu stanu cywilnego przymiotu organu, przed którym będzie można dokonać pozasądowego rozwiązania małżeństwa sprowadzi instytucję małżeństwa do umowy, której rozwiązanie będzie zależne wyłącznie od woli stron. Przypomnieć należy, że osoby wstępujące w związek małżeński składają przysięgę, która nie może być traktowana jak zwykłe oświadczenie woli" - czytamy w dokumencie.

Zdaniem MON jedynie doświadczeni sędziowie wraz z towarzyszącymi ławnikami, mogą na podstawie szeregu dowodów przekonać się o zupełnym i trwałym ustaniu małżeństwa. "Tymczasem w projektowanych przepisach kierownik urzędu stanu cywilnego wykonuje czynności stricte administracyjne, ograniczające się do odebrania od małżonków pisemnych zapewnień potwierdzających występowanie przesłanek rozwodu pozasądowego, przyjęcia oświadczeń małżonków o rozwiązaniu małżeństwa oraz dołączenia do aktu małżeństwa wzmianki dodatkowej o rozwiązaniu małżeństwa" - twierdzi MON. Zdaniem resortu, skutkiem proponowanych zmian będzie jeszcze wyższa liczba rozwodów i nie decydowanie się na wspólne posiadanie potomstwa w pierwszych latach małżeństwa.

O ile odformalizowane niektórych obszarów codziennego życia jest uzasadnione i oczekiwane to w przypadku instytucji małżeństwa przyniesie negatywne społecznie skutki i jednocześnie uczyni z małżeństwa instytucję fasadową.

- podsumowuje MON.

Podobne argumenty przytacza Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W swoim stanowisku pisze, że "małżeństwo to instytucja, która w naszej kulturze zapewnia strukturę dla wychowywania dzieci, przekazywania wartości i budowania trwałych relacji międzyludzkich. Ułatwienie rozwiązanie małżeństwa, które następowało będzie w drodze czynności podejmowanych przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego może prowadzić do dewaluacji instytucji małżeństwa". Zdaniem MRiRW może to skutkować decyzjami o tym, że wejście w związek małżeński będzie traktowany jako "umowa tymczasowa, a nie trwałe zobowiązanie".

Lewica uderza w PSL

Do sprawy odniosła się wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat. Jej zdaniem, PSL jest "głównym hamulcowym wszelkich zmian". "W MS z inicjatywy wiceministry (Zuzanny) Rudzińskiej-Bluszcz powstała ustawa, która ułatwia rozwody w szczególnych przypadkach: kiedy małżeństwo chce się rozstać za obopólną zgodą i nie ma nieletnich dzieci. Zamiast czekać pół roku na sprawę rozwodową, przechodzić cały ten długi proces, dodatkowe nerwy, mogliby po prostu rozwieść się w urzędzie stanu cywilnego" – zaznaczyła Biejat w opublikowanym we wtorek nagraniu na platformie X. "Komu to nie pasuje? PSL-owi. Uwagi do projektu zgłosiły MRiRW i MON, dwa niezwykle powołane do tego ministerstwa, żeby się wypowiadać na temat małżeństw i rodziny" – podkreśliła.

Polityczka Lewicy uderzyła też bezpośrednio we Władysława Kosiniaka-Kamysza wypominając mu, że sam jest rozwodnikiem. "Ale co mu nie pasuje w tym projekcie? Że za łatwo będzie się rozwodzić. Kumacie coś z tego? Ja nie" – powiedziała wicemarszałkini Senatu. "Jedno radzę ministrowi Kośniakowi-Kamyszowi: żeby się odczepił od nas, od naszych małżeństw, od naszych rozwodów i zajął się może zarządzaniem armią, bo słyszałam, że nie najlepiej mu idzie" – dodała.