O nominację Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich walczyli Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski. W prawyborach, działacze zdecydowali o udzieleniu poparcia prezydentowi Warszawy. Michał Kamiński, który wspierał kampanię Sikorskiego powiedział wówczas słowa, które dziś, z perspektywy czasu i rozstrzygniętych wyborów, brzmią jak przepowiednia. W rozmowie z Magdaleną Rigamonti mówił: "Jedno jest pewne: wybory wygra ten, kto będzie w stanie wyskoczyć poza własną bańkę, bo bycie idealnym kandydatem swojej bańki nie wystarczy ani Nawrockiemu, ani Trzaskowskiemu. Do tej pory trzykrotnie PO przegrywała wybory prezydenckie, bo nie była w stanie w drugiej turze rozszerzyć swojej bańki".
Inne elektoraty Trzaskowskiego i Sikorskiego
- Trzaskowski poza nią nie wyszedł - ocenia Michał Raszka, ekspert ds. marketingu politycznego, medioznawca i wykładowca Uniwersytet WSB Merito. - Ile osób oglądało wywiad Mentzena z oboma kandydatami, ile osób oglądało wywiady w kanale Zero, ile osób w ogóle debaty w internecie oglądało? To jasno wskazywało, że tam trzeba drążyć, że tam trzeba szukać tych odbiorców. Osoba, która przyjdzie na wiec jest przekonana. Trzeba szukać poparcia wśród osób przeglądających TikToka w tramwaju - dodaje ekspert.
Jak podkreśla dr Paweł Kowalski z Pracowni Marketingu Politycznego Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego, Radosław Sikorski mógłby być lepszym kandydatem w bezpośrednim pojedynku z kandydatem PiS w formule ostrego sporu politycznego i w sytuacji konkurowania o elektorat wyborców prawicowych. - Jego silna rozpoznawalność w polityce międzynarodowej, twardy styl komunikacji i duże doświadczenie polityczne z pewnością zjednałyby mu sympatię centrowo-konserwatywnego elektoratu - mówi dr Kowalski. Ale jednocześnie podkreśla, że prawdopodobnie i jego nie poparłaby większość wyborców Konfederacji i Grzegorza Brauna.
Z drugiej strony, mówi dr Kowalski, Sikorski nie miałby prawdopodobnie zdolności pozyskiwania wyborców umiarkowanych i lewicowych. - Wśród nich jest postrzegany jako konserwatysta, często komunikujący się w oparciu o kontrowersyjne wypowiedzi, co w sytuacji oparcia kampanii o przekazy emocjonalne, prawdopodobnie generowałoby konflikty z różnymi liberalnymi grupami elektoratu - dodaje.
Poparcie Trzaskowskiego mogło też wynikać z przeświadczenia, że przyciągnie do siebie ludzi młodych, którzy byli jego elektoratem. - I on, i Platforma w każdych kolejnych wyborach wygrywali w cuglach w tej grupie. Trzaskowski w drugiej turze 2020 roku miał prawie 64 proc. poparcia wśród najmłodszych. Teraz spadł poniżej 50 proc. - wylicza ekspert i wskazuje, że w tej grupie wiekowej dostał mniej głosów niż Nawrocki. - I to jest naprawdę wyjątkowy wynik. Porównując pierwszą turę do wyborów z 2023 roku, okazuje się, że KO straciła 30 proc. poparcia u młodych - mówi.
Sikorski mógłby przegrać z tych samych powodów
- Oceniając z perspektywy przegranych wyborów, można powiedzieć, że każdy kandydat byłby lepszy, ale tego typu dywagacje myślę, że nie prowadzą nas w jakimś konkretnym kierunku - mówi z kolei Reszka i dodaje: "Raczej skupiłbym się na tym dlaczego przegrał Trzaskowski i tak w zasadzie Sikorski równie dobrze mógł dokładnie z tych samych powodów przegrać. Mianowicie w pierwszej kolejności wybory prezydenckie były po prostu referendum nad rządem". A ponieważ Sikorski też jest członkiem tego rządu, to jego kandydatura mogłaby nie zmienić rozstrzygnięcia. Ekspert wspomina tu o sondażu CBOS z maja tuż przed wyborami, gdzie wzrosła liczba przeciwników rządu, a spadła zwolenników, można przewidywać, że obrót spraw byłby taki sam. - Rząd nie pomógł w tej kampanii - podsumowuje Reszka.
- Wydaje się, że właśnie to zestawienie atutów i słabości Sikorskiego spowodowało brak poparcia dla jego kandydatury w prawyborach w Platformie Obywatelskiej. Oczywiście, pozostaje aktualne pytanie dlaczego PO zawęziło swój wybór kandydata na prezydenta tylko do Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego, a nie zdecydowało się na wybór innego kandydata, może niekoniecznie będącego członkiem PO - mówi dr Kowalski.
Mając za sobą rząd, sztab Trzaskowskiego powinien obrać zupełnie inną taktykę i uwiarygodnić swoje słowa o tym, że prezydent z innego obozu oznacza dalsze spowolnienie prac rządu i brak możliwości realizacji obietnic z wyborów w 2023. - W pierwszej kolejności, w ostatnich dwóch miesiącach rząd tak naprawdę mógł zrobić wiele, żeby pokazać, że potrzeba jest prezydenta z tego samego obozu. Wystarczyło wypuścić kilka ustaw, które zapowiedział i tym samym wpuścić przeciwników w sidło narracji, że postawa obozu prezydenckiego powoduje, że władza jest nieskuteczna. Rząd kompletnie nic w tej w tym aspekcie nie zrobił, nic - mówi Reszka.
Tymczasem, rząd nie tylko nie pomógł, ale wręcz przeszkodził i pokazał, że także i Trzaskowski nie będzie spełniał swoich obietnic. - Punktem dla mnie przełomowym w kampanii Trzaskowskiego był moment, to był chyba styczeń, kiedy wypuścił postulat odebrania 800 plus Ukraińcom. Wtedy wszedł Donald Tusk i powiedział, że w ciągu kilku dni, chyba trzech tygodni dokładnie, załatwi tę sprawę. Minęło kilka miesięcy i nic w tej kwestii się nie wydarzyło - tłumaczy Reszka.
Myślę, że to był dlatego punkt przełomowy w kampanii Trzaskowskiego, bo on zrozumiał, że nie jest w stanie być inicjatorem działań rządu. Więc on z tego zrezygnował i poszedł w bezpieczną, mało wyrazistą kampanię i próbował się podobać wszystkim Polakom, a to nie zagrało. Stracił wtedy autentyczność i to jest to pytanie, czy Sikorski byłby w tym aspekcie lepszy, czy bardziej byłby sobą, byłby bardziej wiarygodny.
- mówi Michał Reszka.
Porażka Trzaskowskiego mogła być większa
Frekwencja wyborcza, choć najwyższa w historii wyborów prezydenckich, nie dorównała tej z 2023 roku. Analizując porażkę Trzaskowskiego widać, że dużą rolę odegrała tu demobilizacja mieszkańców miast. - Choć frekwencja w miastach w 2025 roku nadal była wysoka, to spadek frekwencyjny względem 2023 roku pokazuje, że utrzymanie długotrwałego zaangażowania wyborców wymaga więcej niż jednorazowej, kampanijnej mobilizacji. Kluczowe jest dostarczanie realnych efektów rządzenia przez rządzącą koalicję, ważne jest pokazywanie sprawczości i ciągła praca ze społeczeństwem obywatelskim oraz kampanie wyborcze, które powinny być również zorientowane na rozliczanie się z wyborcami z dotychczasowych rezultatów swoich rządów - mówi dr Kowalski.
Reszka wskazuje, że mobilizacja była mniejsza, a wynik mógł być jeszcze gorszy. - Prawie 90 proc. zwolenników Mentzena z pierwszej tury zagłosowało na Nawrockiego. To by wskazywało na to, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni Trzaskowskiemu udało się zniechęcić te 10 proc. do pójścia na wybory. Oni byli dotychczas zwolennikami raczej pójścia i zagłosowania na Nawrockiego, ale stwierdzili: "Okej, po tym, co zobaczyliśmy, żaden z nich nie jest naszym kandydatem i wolimy zostać w domu". I to mogło być ten 1-2 proc. wyborców - tłumaczy ekspert.
I tego się prawdopodobnie do końca nie dowiemy jak było, ale moim zdaniem mogło tak rzeczywiście być, że gdyby on nie zrobił tak skutecznej kampanii w tych ostatnich dwóch tygodniach, nie byłoby piwa z Mentzenem, to ta frekwencja byłaby jeszcze wyższa, ale to by spowodowało, że Trzaskowski miałby jeszcze gorszy wynik.
- mówi Michał Reszka
To, co zrobił Mentzen w tej drugiej turze, to było pokazanie, że tak naprawdę spotkanie się z tym złym wcielonym, czyli Trzaskowskim, no nie powoduje, że ręka nam usycha. Pokazał po prostu, że jednak nie jest z niego aż taki diabeł. To nie wystarczyło, żeby zmienić zasadniczo opinię o nim wśród wyborców. - Ten sam problem miałby Sikorski - tak naprawdę praktycznie wszyscy kandydaci budowali się na kontrze do przedstawiciela głównej partii rządzącej - mówi ekspert.
Ludziom, zwłaszcza młodym, było łatwiej zagłosować, na Nawrockiego, bo to on był tym mniejszym złem - nie był aż tak rozpoznawany, nie był przez te 8 lat rządu w PiS-u u władzy. Był w zasadzie osobą, która nie wiadomo jakie ma poglądy polityczne. W tym sensie on był dość czystą kartą
- kończy Reszka.