Wczoraj przez cały dzień media zalewały kolejne doniesienia o komplikacjach związanych z ustaleniem szczegółów debaty przed II turą wyborów prezydenckich. „Zerwane rozmowy. Dwa sztaby uzgodniły, że dobrą formułą będzie bezpośrednia rozmowa dwóch kandydatów w sześciu blokach tematycznych z moderatorem, który nie zadaje pytań. Pytania zadają sobie tylko kandydaci. Wszystko uzgodnione, nagle telefon do sztabu PiS i koniec rozmów. Tak to wygląda” – komentowała szefowa sztabu Rafała Trzaskowskiego, Wioletta Paprocka-Ślusarska w mediach społecznościowych.

– To nie było żadne zerwanie rozmów. Musieliśmy jechać do Sejmu, bo o 10 było głosowanie. Byłoby łatwiej, gdyby Warszawa była mniej zakorkowana i gdybyśmy zaczęli spotkanie punktualnie. Nie będę publicznie pisał, kto się spóźnił 30 minut – tłumaczył poseł PiS Andrzej Śliwka.

Ostatecznie do debaty przed drugą turą wyborów prezydenckich ma dojść w piątek o godz. 20. Za jej organizację odpowiadają Telewizja Polska, TVN24 i Polsat News. Kością niezgody znów okazała się kwestia udziału Telewizji Republika, wPolsce24 i Trwam.

Debata przed drugą turą wyborów prezydenckich. Jaki może mieć wpływ na wynik?

W pierwszej turze wpływ debat na wynik wyborów prezydenckich pozostawał raczej znikomy. Wynikało to z paru przyczyn. Pierwsza z nich dotyczyła formuły. Debaty mało miały wspólnego z dyskusją, bardziej przypominały publiczne wygłaszanie monologów. Z wielogodzinnych transmisji (a w ostatnich tygodniach „debat” mieliśmy sporo) zapamiętane zostały sceny, w których któryś z kandydatów wyłamał się z ustalonych reguł – przejął flagę (Magdalena Biejat), przyniósł torbę na gadżety (Szymon Hołownia) czy zaprezentował klucz francuski (Marek Woch).

Do dziś jedną z najlepiej wspominanych debat wyborczych – które zarazem wpłynęły na polityczną rzeczywistość – jest dyskusja Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim z jesieni 2007 r. Niewątpliwy sukces lidera Platformy Obywatelskiej był jednym z czynników, które utorowały partii drogę do zwycięstwa w ówczesnych wyborach parlamentarnych i na osiem lat odsunął Prawo i Sprawiedliwość od władzy.

Czy piątkowa debata będzie miała podobne znaczenie dla wyborów prezydenckich 2025? Najpewniej nie. W ciągu ostatniego tygodnia kampanii może się jeszcze sporo wydarzyć. Parę dni po debacie przestrzeń informacyjną zdominują zapewne inne kampanijne wydarzenia.

W debacie prezydenckiej Trzaskowski i Nawrocki sami mają zadawać pytania

Warto jednak zauważyć, że warunki piątkowej debaty są interesujące – kandydaci w wyborach prezydenckich będą zadawać sobie pytania w sześciu blokach tematycznych. Oprócz 90-sekundowego czasu na odpowiedź jest przewidziane 30 sekund na ripostę. Moderującym przebieg debaty prezydenckiej będzie Jacek Prusinowski, dziennikarz Radia Plus i „Super Expressu”, który świetnie sprawdził się w swojej roli podczas kwietniowego wydarzenia (co – jak wiemy już z ostatniej debaty w TVP – nie jest wcale standardem). Niewiadomą pozostaje forma samych kandydatów. O ile Karol Nawrocki dość poprawnie prezentował się na każdej z debat – bez szczególnych rewelacji, ale też bez spektakularnych wpadek – o tyle Rafał Trzaskowski był mocno nierówny. Prezydent Warszawy świetnie zaprezentował się w debacie „SE”, nieco słabiej w pozostałych dwóch wydarzeniach, na których wydawał się lekko przygaszony, zmęczony i momentami bezbronny.

Ważna też będzie kondycja obu kandydatów w wyborach prezydenckich podczas rozmów ze Sławomirem Mentzenem. Lider Konfederacji zaprosił bowiem Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego do rozmów w mediach społecznościowych. Od ich przebiegu uzależnia przekazanie swojego poparcia. O ile z góry można się domyślać, że Mentzen nie wesprze jawnie żadnego z kandydatów, gra toczy się o to, który z nich lepiej zaprezentuje się w oczach jego wyborców. A tych nie jest tak mało – głos na Sławomira Mentzena w wyborach prezydenckich oddało niemal 3 mln osób. Jak tłumaczy w dzisiejszej rozmowie z DGP prof. Wojciech Rafałowski, to właśnie ta grupa wyborców – często młodych, antysystemowych, nielubiących duopolu – może zdecydować, kto w sierpniu zamieszka w Pałacu Prezydenckim. A szanse – jak pokazują kursy bukmacherów – są nadal prawie wyrównane. ©℗