Karolina Kowalska
Karolina.kowalska@infor.pl

Wykrywacze metalu przy wejściach do placówek medycznych, rejestry agresywnych pacjentów czy - postulowana przez Fundację Matki Lekarki - możliwość zakładania im „Medycznej Niebieskiej Karty” to część propozycji wzmocnienia bezpieczeństwa medyków po zabójstwie 47-letniego ortopedy z Krakowa, Tomasza Soleckiego.

Przypomnijmy – we wtorek 29 kwietnia lekarza przyjmującego w poradni Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zaatakował nożem 35-letni pacjent, funkcjonariusz Służby Więziennej. Rany, m.in. serca, były tak rozległe, że nie udało się go uratować.

Lekarze mają prawo do traumy

Napastnik leczył się u ortopedy od dłuższego czasu. Według jego rodziców, miał mieć do lekarza pretensje, że ten „coś mu wstrzyknął”. Z naszych informacji wynika też, że miał wcześniej grozić lekarzowi.

Wtorkowe wydarzenia były wstrząsem dla pracowników szpitala. Następnego dnia część medyków zastąpili koledzy z innych placówek.

- Trudno się dziwić takim reakcjom, to ogromna trauma – mówi przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) dr Grażyna Cebula-Kubat. – Po zabójstwie ratownika medycznego w styczniu, a teraz lekarza w Krakowie, każdy medyk w tym kraju ma prawo bać się, że spotka go to samo. Tym bardziej że morderstwa dokonano w biały dzień, w miejscu pracy – dodaje.

Pomysły zwiększenia bezpieczeństwa trzeba przeanalizować

Zdaniem Mikołaja Sinicy, rezydenta ostatniego roku psychiatrii, członka ministerialnego Zespołu ds. zmian systemowych w opiece psychiatrycznej, medycy mają prawo do silnych emocji. – Lekarze są przytłoczeni śmiercią kolegi, cierpią, odczuwają ból i strach i mogą reagować nadmiarowo. Mają też prawo do podpowiadania rozwiązań, które wzmocnią ich bezpieczeństwo. Niezależnie od tego, czy pomysły te wydają się możliwe do zrealizowania, czy nie, warto każdy z nich przeanalizować na chłodno, w gronie ekspertów – uważa dr Sinica.

Wśród pomysłów pojawiły się już bramki wyposażone w wykrywacz metalu przy wejściu do każdego szpitala czy przychodni, wspomniana Medyczna Niebieska Karta czy rejestr agresywnych pacjentów. Pojawia się też wątek wzmocnienia współpracy z policją, bo, jak twierdzą nasi rozmówcy, ta nie zawsze adekwatnie reaguje na zawiadomienia o agresji ze strony pacjenta. – Zdarza się, że na widok policji pacjent, który wcześniej demolował oddział i groził, że zatłucze nas wszystkich na śmierć, całkiem się uspokaja. A policja uznaje, że skoro jest spokojny, nie ma podstaw do zatrzymania. Mundurowi wychodzą i demolka rozpoczyna się na nowo, a my jesteśmy bezradni – mówi lekarka pracująca na izbie przyjęć jednego ze szpitali psychiatrycznych.

Inny lekarz mówi nam z kolei, że prokuratura umorzyła sprawę napaści pacjenta z nożem na załogę karetki, bo jeden z ratowników zdołał go obezwładnić.

Związkowcy chcą rozmów z ministerstwem

O wzmocnieniu bezpieczeństwa medyków samorząd lekarski, OZZL i Porozumienie Rezydentów OZZL chcą rozmawiać z minister zdrowia Izabelą Leszczyną i ministrem spraw wewnętrznych i administracji Tomaszem Siemoniakiem. – Bramki przy drzwiach do każdego szpitala niemożliwe do wdrożenia, bo będą utrudniać dostęp pacjentom, szczególnie tym ciężko chorym. Sensownym pomysłem jest natomiast rejestr agresywnych pacjentów, możliwość zaznaczenia przy nazwisku, że jest to osoba, która groziła personelowi. Najważniejsze jednak jest to, że każde znieważenie i groźba w stosunku do medyków w trakcie pracy powinna być dokładnie analizowana przez odpowiednie służby i potraktowana zgodnie z obowiązującym prawem karnym – mówi szefowa OZZL dr Grażyna Cebula-Kubat.

Nie wystarczy nauka chwytów obezwładniających

Zdaniem dr Sławomira Butkiewicza, ratownika medycznego i byłego policjanta z oddziału kontrterrorystycznego, rejestr miałby sens, gdyby był widoczny dla wszystkich pracowników ochrony zdrowia. – Tymczasem dziś nie mamy systemu, w którym można by zobaczyć dane wszystkich pacjentów, a systemy elektroniczne w różnych placówkach „się nie widzą”. Najpierw trzeba by więc było ujednolicić systemy – podkreśla. Za niepraktyczne uważa też bramki wykrywające metal: - Szpital to miejsce dynamiczne, w którym stale ktoś wchodzi czy wychodzi, działa się szybko. Trudno wyobrazić sobie wykrywacz w małym gabinecie – zauważa. Zdaniem dr. Butkiewicza, placówki powinny zainwestować w realną ochronę pracowników: - Dziś w wielu szpitalach ochrona to starsi panowie dorabiający do emerytury, którzy w razie zdarzenia nie potrafiliby zareagować. Brakuje też przeszkolenia personelu medycznego, ale nie z samoobrony – chwytów obezwładniających nie można się nauczyć w jeden dzień, a przyswojenie kilku zasad daje czasem złudne poczucie pewności – ale z bezpieczeństwa. Tego, że na przykład do pomieszczenia, w którym przebywa pobudzony pijany pacjent nie można wchodzić samemu, a gabinety lekarskie powinny być umeblowane tak, by lekarz miał możliwość szybkiej ewakuacji. Ustawienie biurka pod oknem ją ogranicza – mówi dr Butkiewicz.