To duży spadek, który zbliża nas do poziomów, jakie obserwowaliśmy przed pandemią COVID-19, choć wciąż na żywność wydajemy relatywnie więcej niż przed 2020 r. Pandemia zmieniła nasze zwyczaje zakupowe – siłą rzeczy dostęp do usług był wtedy ograniczony, znacznie więcej czasu spędzaliśmy w domu i chętniej wydawaliśmy pieniądze na jedzenie. Na wysoki udział żywności w wydatkach nałożył się też oczywiście efekt wysokich cen tej kategorii produktów, z jakimi zmagamy się w ostatnich 2-3 latach.
Żywność stanowi 25,9 proc. koszyka inflacyjnego, jednak jej udział w budżecie gospodarstw domowych jest zróżnicowany i zależy od poziomu zamożności. Im bogatszy kraj i bogatsza grupa społeczna, tym ten udział jest oczywiście mniejszy. Żywność to podstawowa potrzeba, którą zaspokaja się w pierwszej kolejności, a dopiero pozostałe w portfelu środki dystrybuuje się na inne dobra i usługi. Wśród najuboższych Polaków udział wydatków na żywność dochodzi do 50 proc. Według danych GUS, w gospodarstwach emerytów udział ten wynosi średnio 31,4 proc.
Jeśli chodzi o porównanie Polski z innymi państwami UE, to wypadamy podobnie jak w większości zestawień pokazujących zamożność krajów unijnych. Dane Eurostat, które nieco różnią się metodologią od danych GUS, wskazują, że żywność i napoje bezalkoholowe stanowią w Polsce 19 proc. wydatków, czyli podobnie jak w Czechach czy Grecji. Natomiast w Macedonii Północnej ta kategoria odpowiada już za ponad 40 proc. wydatków, a w Kosowie, Czarnogórze i Albanii – ponad 30 proc. Z drugiej strony mamy bogate kraje, jak Szwajcaria, Irlandia i Luksemburg, których mieszkańcy „przejadają” raptem 9-12 proc. swoich wydatków.
Po pierwsze, żywność relatywnie szybko drożeje, więc mimo że rosną nam pensje, to odpowiednio więcej musimy wydawać na tę kategorię produktów. Druga kwestia dotyczy jakości i różnorodności produktów, które kładziemy na talerz. Być może gdybyśmy dziś odżywiali się tak samo, jak 20 lat temu, to faktycznie udział żywności w wydatkach byłby znacznie niższy. Jemy jednak lepiej, zdrowiej, dieta jest bardziej różnorodna, chętniej sięgamy po produkty importowane. Zresztą GUS te zmiany w nawykach żywieniowych zauważył i do swoich badań wprowadził chociażby kategorie związane z wegetarianizmem. Zwrócę uwagę, że od tego roku mięso pierwszy raz w historii pomiarów stanowi mniej niż 6 proc. wydatków ogółem, m.in. właśnie dlatego, że na popularności zyskuje kuchnia bezmięsna, która jednak bywa droższa.
Wbrew intuicyjnemu myśleniu używki drożały przez ostatnie lata dość nieznacznie i są dziś bardziej dostępne finansowo niż jeszcze kilka lat temu. Więc ten spadek udziału papierosów i alkoholu to niestety nie jest efekt ograniczenia ich konsumpcji, a jedynie realnego potanienia tych produktów. Zgodnie z mapą drogową przyjętą przez Ministerstwo Finansów stawki podatku akcyzowego na wyroby tytoniowe i alkohol będą konsekwentnie podnoszone do 2027 r., a nowa stawka na wyroby tytoniowe obowiązuje już od marca. Należy spodziewać się, że w kolejnych latach udział używek w wydatkach Polaków znów niestety wzrośnie.
To kumulacja dwóch czynników – po pierwsze towary i usługi z segmentu zdrowia dosyć mocno drożeją, niektóre podkategorie średniorocznie powyżej 10 proc. Druga kwestia to fakt, że jesteśmy społeczeństwem, które się szybko starzeje, więc zmuszeni jesteśmy do większych wydatków na leki i lekarzy. Patrząc na dane Eurostat, jesteśmy wraz z Bułgarami i Rumunami liderami tej kategorii. Więcej od nas relatywnie wydają tylko Belgowie i Szwajcarzy, ale to efekt znacznie wyższej jakość usług zdrowotnych w tych krajach. Spodziewam się, że w kolejnych latach ta kategoria będzie coraz mocniej drenować nasze portfele.