Z perspektywy sojuszy i polityki są jednak wciąż – każdy w innym stopniu – partnerami, a nie wyzwaniem dla amerykańskiej potęgi. Wiele państw unijnych jedzie na gapę w polityce bezpieczeństwa. Co do zasady podzielają one jednak wizję świata Waszyngtonu. Do rozpoczęcia prezydentury Donalda Trumpa opartej na prawie międzynarodowym i liberalizmie gospodarczym.
Trump uprawia tani populizm
Europa jest dla USA partnerem w wojnie przeciw Rosji, która w lutym 2022 r. najechała na Ukrainę. Kanada należy do największego formatu współpracy wywiadowczej na świecie – Sojuszu Pięciorga Oczu, który daje Waszyngtonowi wgląd w smartfony i komputery najważniejszych osób na świecie. Meksyk poza tym, że zalewa USA tanią siłą roboczą, stanowi ważne ogniwo współpracy w walce z kartelami narkotykowymi. Gdy Trump mówi o atakach za pomocą pocisków manewrujących w grupy produkujące i przemycające kokainę i fentanyl, uprawia tani populizm. Bo zapomina, że od lat USA w Meksyku czy Kolumbii prowadziły zaawansowane operacje wywiadowcze i antyrebelianckie przeciwko kartelom. Pod koniec lat 90. plan Kolumbia był porównywany do planu Marshalla. Już wówczas kartele wciągano na listę organizacji terrorystycznych zarówno w USA, jak i w UE. Trump nic nowego tu nie wymyślił.
Łatwiej byłoby zrozumieć tę politykę Białego Domu wobec sojuszników, gdyby prezydent USA był równie twardy wobec państw Ameryce wrogich. Tymczasem Chiny i Rosja są na razie wyjęte z tej układanki. Podobnie jest z Iranem. Prezydent USA nakłada co prawda 10-proc. cła na produkty chińskie, ale to decyzja symboliczna. Szczególnie gdy weźmie się pod uwagę upokorzenie, jakie zafundował przed kilkoma dniami amerykańskim firmom pracującymi nad AI chiński DeepSeek. Pekin, idąc w swoistą proxy war, dał do zrozumienia szumiącemu prezydentowi USA, że jego potencjał wobec Państwa Środka może być ograniczony. A ten nie odpowiedział, że pośle pod Szanghaj amerykańskie lotniskowce.
W sprawie Rosji Trump nie wykazuje się takim zdecydowaniem
Z Rosja jest podobnie. Trump nie wykazuje się na razie siłą i zdecydowaniem, jakie prezentuje wobec nielegalnych imigrantów z Gwatemali czy Meksyku. Rosjanie zajmują kolejne miasta i wioski na Donbasie. Po wejściu do Wełykiej Nowosiłki są ledwie 3 km od granic obwodu zaporoskiego i dniepropietrowskiego. Jeśli okrążą Pokrowsk i pójdą na zachód od Wełykiej Nowosiłki, mogą zdecydować się na marsz w kierunku nienaruszonego do tej pory obwodu dniepropietrowskiego. Jeśli Amerykanie nie wzmocnią Ukraińców w utrzymaniu obwodu kurskiego, Putin pójdzie też w kierunku Sum. Wówczas może być już za późno, by rozmawiać z Kremlem z pozycji siły. Zamiast jednak prezentować ją wobec Rosji, Donald Trump woli dywagować na temat współodpowiedzialności Wołodymyra Zełenskiego za wybuch wojny (współodpowiedzialności, której po stronie ukraińskiej po prostu nie ma).
Trzy proste decyzje
Z punktu widzenia interesów Polski kluczowe jest to, jak rozwinie się ta dziwna wojna USA z sojusznikami. Jeśli będzie tak, jak przewiduje w rozmowie z Politico szef włoskiego MSZ Antonio Tajani – jako państwo możemy wyjść z niej nawet wzmocnieni. Tajani zaleca Europie trzy proste decyzje: więcej wydatków na obronność, więcej zakupów w USA i mniej regulacji. Duże budżety na wojsko to mniejsze ryzyko ataku Rosji na europejskie państwa NATO. Więcej zakupów w USA to przede wszystkim więcej surowców energetycznych z tego kraju. Dla Polski – czy szerzej, wschodniej flanki NATO – zalanie rynku europejskiego gazem i ropą z USA to mniejsze ryzyko powrotu do handlu surowcami między Berlinem a Moskwą, o czym pisał niedawno dziennik „Financial Times” (więcej o potencjalnej rerusyfikacji na A5). Mniej regulacji to z kolei szansa na ożywienie gospodarcze w UE i większe prawdopodobieństwo, że Unia nie zamieni się w dziedzinie innowacji w dom starców. W zalewie złych informacji z USA na razie warto się trzymać Tajaniego. Nie ma jednak gwarancji, że relacje transatlantyckie poukładają się właśnie w taki sposób. ©℗