- Nie podpisałbym żadnej ustawy, która cenzuruje internet - powiedział podczas konferencji prasowej kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski.

W poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna" poinformował, że Ministerstwo Cyfryzacji pracuje obecnie nad projektem ustawy, która powierzyłaby Urzędowi Komunikacji Elektronicznej (UKE) rozstrzyganie, czy zablokować jakieś treści w internecie. Miałoby się to odbywać nawet bez wiedzy samych internautów. Od decyzji można byłoby się odwołać, ale do sadu administracyjnego, a nie cywilnego, który ma praktykę w rozstrzyganiu spraw z zakresu naruszenia dóbr osobistych czy praw autorskich, czy też karnego, gdzie w grę wchodziłyby czyny zabronione.

Przepisy, które zaproponowało ministerstwo cyfryzacji mają wdrożyć unijne rozporządzenie - akt o usługach cyfrowych (DSA), którego głównym celem jest walka z hejtem, dezinformacją i internetowymi naciągaczami. W ocenie cytowanych przez DGP ekspertów polski pomysł na implementację unijnych wymogów stanowi jednak zagrożenie dla wolności słowa.

"Przepisy, które projektujemy mają służyć zwalczaniu nielegalnych treści w internecie, w tym nielegalnych towarów, usług i informacji, z pełnym poszanowaniem Karty praw podstawowych. Obecnie nielegalne treści zamieszczane na platformach internetowych oceniane są wyłącznie przez te platformy i to one decydują o ich usunięciu bądź nie" - przekonywał na platformie X wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Spotkał się jednak z krytyką, również ze strony opozycji. "Demokratyczne wartości i wolność słowa są dla rządu i Ministerstwa Cyfryzacji najważniejszą wartością" - pisał Gawkowski. "Wolność słowa, choć kluczowa, nie może usprawiedliwiać działań, które naruszają prawa innych osób" - zaznaczył.

Blokowanie treści według pomysłu Krzysztofa Gawkowskiego to przepis na kłopoty

Projekt ustawy jest krytykowany przez internautów, polityków i ekspertów. Jak zwrócił uwagę w rozmowie z gazetaprawna.pl, prof. Piotr Stec, może powstać problem dualizmu orzeczeń. - Powiedzmy że mamy sprawę dotyczącą własności intelektualnej albo ochrony dóbr osobistych. UKE zadziała, sąd administracyjny się z nim zgodzi, a sąd cywilny do którego uda się strona orzeknie że żadnego naruszenia nie było. Co wtedy - mówi. Co więcej, obecny projekt stwarza duże pole do nadużyć, bo - jak mówi Stec - od blokowania treści, które są niedozwolone do blokowania treści, których nie lubimy jest przecież krótka droga. - W przypadkach skrajnych łatwo jest powiedzieć: to jest legalne, to nie jest. Ale nie wszystkie sytuacje przecież takie będą. Jaka praktyka się wytworzy? Gdzie postawimy granice? Ma o tym decydować sąd administracyjny, który normalnie bada przede wszystkim prawidłowość wydania decyzji a nie meritum sprawy? - pyta.

Projekt Gawkowskiego krytykowali także posłowie opozycji, w tym m.in. były premier Mateusz Morawiecki.

Rafał Trzaskowski o cenzurze w internecie

Sprawę skomentował także Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy powiedział, że tak przygotowanej ustawy by nie podpisał.

Ja uważam, że jakiekolwiek cenzurowanie treści w internecie to jest zły pomysł

– powiedział Rafał Trzaskowski na konferencji prasowej.

– Zupełnie czym innym jest wywieranie presji na firmy, które zarządzają portalami społecznościowymi, żeby jednak weryfikacja wiadomości mogła mieć miejsce […] żeby walczyć z dezinformacją i kłamstwem, a zupełnie czym innym są jakiekolwiek rozwiązania, które mogłyby doprowadzić do cenzury w internecie – kontynuował.

– Ja jestem absolutnie przekonany, że też rząd, jeżeli będzie pracował nad tego typu rozwiązaniem, wsłucha się w głos nas wszystkich. Ja tutaj wszystkich uspokajam, ja na pewno nie zgodziłbym się na jakiekolwiek przepisy, które ograniczyłyby wolność w internecie – dodał.