Dlaczego polskim naukowcom nie wychodzi komercjalizacja badań?
ikona lupy />
Dr Marcelina Firkowska, kierowniczka zespołu 
ds. przedsiębiorczości akademickiej w Fundacji 
na rzecz Nauki Polskiej (FNP), kierowniczka Projektu PRIME / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Nie ma prostej diagnozy, bo gdyby taka istniała, zapewne ktoś już dawno znalazłby na to receptę. Na pewno jedną z przyczyn jest sposób myślenia, do niedawna nie było powszechne, by naukowcy patrzyli na siebie jak na wynalazców, którzy mogą mieć wpływ na społeczeństwo i rozwój gospodarczy Polski. Nastąpiła już spora zmiana, ale wciąż nie jest to powszechne przekonanie i sądzę, że warto je wzmacniać. Problemy pojawiają się również z powodu komplikacji prawno-podatkowych czy tego, że czasem próby komercjalizacji następują bez zaangażowania badacza, który jest twórcą wyników badań. Mogą się wtedy pojawiać trudności z ich zastosowaniem w praktyce.

FNP ma pomysł, jak wspierać proces komercjalizacji. Na czym on polega?

Od początku istnienia Fundacji na rzecz Nauki Polskiej naszą misję – wspieranie polskiej nauki – realizujemy m.in. przez działania mające zatrzymać odpływ kapitału intelektualnego z Polski i przekuć go w rozwój gospodarczy kraju. Jeszcze w latach 90. zaczęliśmy tworzyć programy wsparcia rozwoju kompetencji biznesowych, innowacyjnych badań czy zakładania firm akademickich, a teraz ruszamy z programem PRIME, który ma zebrać wokół projektu komercjalizacji zespół specjalistów i pomóc im w stworzeniu efektywnej strategii transferu wiedzy i technologii na rynek. Projekt obejmuje zarówno szkolenia, mentoring, jak i program grantowy.

Co to znaczy?

W ramach programu stawiamy na budowę zespołu projektowego, w skład którego będą wchodzić badaczka lub badacz oraz osoby o uzupełniających ją kompetencjach biznesowych i operacyjnych. Uważamy, że tak jak do wychowania dziecka potrzeba wioski – jak mawiają Amerykanie – tak do komercjalizacji potrzebna jest cała grupa profesjonalistów. Te zespoły wesprzemy w budowie kompetencji twardych i miękkich, np. komunikacyjnych. Do projektu zaprosiliśmy zagranicznego partnera – firmę Oxentia. To firma doradcza, która swoje korzenie ma na Uniwersytecie Oksfordzkim, stanowiła dawniej część Centrum Transferu Technologii tej uczelni i specjalizuje się we wspieraniu komercjalizacji wyników badań i zakładaniu spółek akademickich. Dodatkowo w projekt zaangażowany będzie zewnętrzny mentor biznesowy, ktoś spoza polskiego środowiska naukowego. Chcemy, aby ta osoba pokazała uczestnikom trochę inną perspektywę i pozwoliła nawiązać pierwsze kontakty rynkowe.

W czym chcecie pomóc badaczom?

Najpierw w budowie efektywnego zespołu. Będzie się on składał po pierwsze z badacza, który jest osobą najważniejszą i kluczową. On lub ona pełni funkcję lidera naukowego, który bierze odpowiedzialność za ustalenie kierunku rozwoju produktu i strategii komercjalizacji. Po drugie – z lidera biznesowego, którego głównym zadaniem jest wesprzeć badacza w relacji z rynkiem oraz w identyfikacji i weryfikacji wartości rynkowej rozwiązania, które ma być komercjalizowane. Oprócz tego niezbędna będzie osoba odgrywająca rolę łącznika z organizacją badawczą naukowca, czyli opiekun transferu technologii. Znakomita większość uczelni czy instytutów ma swoje wewnętrzne regulacje, jak powinien wyglądać proces komercjalizacji, więc potrzebny jest w zespole ktoś, kto będzie się sprawnie w tym poruszać. W przypadku uniwersytetów będą to prawdopodobnie pracownicy centrów transferu technologii. Natomiast w miejscach, gdzie takich centrów nie ma, to musi być osoba, która rozumie, w jaki sposób przebiegają procesy w organizacji badawczej. Takie trzy osoby będą pracowały razem przez pół roku, by oszlifować pomysł komercjalizacji.

A później?

Zespół przeprowadzi analizę poddaną zewnętrznej ocenie i podejmie decyzję, czy ten produkt i czas na jego upowszechnienie są właściwe. Jeśli okaże się, że pomysł nie ma potencjału, zespół nie bierze udziału w dalszych pracach. Te, które selekcję przejdą, czeka 12 miesięcy intensywnej pracy nad walidacją rynkową i być może niezbędnym rozwojem produktu. Na koniec zespoły decydują o strategii komercjalizacji: kim jest odbiorca i z kim chcą podpisać kluczową umowę.

Jaki będzie ostateczny cel? Po 18 miesiącach nie musi być jeszcze gotowego produktu, tylko pomysł na firmę, która go skomercjalizuje?

Chcemy wspierać proces komercjalizacji w jeszcze szerszym ujęciu. Strategia wprowadzenia wyników na rynek będzie zależała od zespołu i od organizacji badawczej, z której naukowcy się wywodzą. Niektórzy badacze chcą prowadzić firmę i kontrolować to, w jaki sposób dany pomysł jest wykorzystywany. Dla innych celem będzie nawiązanie przez uczelnię lub instytut długofalowej współpracy z przemysłem. W programie ważne jest to, by wyniki badań pozostały w obiegu gospodarczym.

Warto tu wspomnieć, że ustawowe określenie komercjalizacji jest zawężone, obejmuje sprzedaż praw do wynalazku, udzielanie licencji lub objęcie udziałów w spółce. Jednak komercjalizacja, którą warto wspierać, wykracza poza te trzy opcje. Obejmuje także transfer wiedzy i technologii.

Na czym polega komponent grantowy projektu?

W ramach programu PRIME nie udzielamy wsparcia grantowego na prowadzenie projektu B+R. Pokrywamy część wynagrodzenia zespołu, pokrywamy też koszty delegacji i wyjazdów.

Tego, na co zwykle na uczelniach nie ma pieniędzy.

Tak, to prawda. W późniejszej fazie projektu chcemy dofinansować pierwsze 12 miesięcy życia spółek typu spin-off, które powstaną jako jedna ze strategii komercjalizacji. Chcemy zabezpieczyć funkcjonowanie takiego młodego przedsiębiorstwa, dalszy rozwój produktów w tej firmie i możliwość działania po zakończeniu grantu.

Jaki będzie zysk fundacji?

Jeśli pyta pani o to, czy będziemy na przykład obejmować udziały w spółkach, to nie – nie będziemy tego robić. Program jest finansowany z Funduszy Europejskich (FENG), a my po prostu realizujemy cele fundacji, czyli podnoszenie kapitału intelektualnego Polski.

Wzbogacanie się na tym czy innych projektach wspierających naukę nie było celem FNP. Wierzymy, że potencjał środowiska naukowego stanowi przyszłość dla rozwoju gospodarczego Polski i Europy, dlatego oferujemy nasze skrojone na miarę potrzeb wsparcie.

Jaki jest budżet programu?

146 mln zł, przy czym połowa tej kwoty to środki finansowe zabezpieczone na wypłatę grantów. Druga połowa stanowi wsparcie pozafinansowe dla jego uczestników w postaci mentoringu, szkoleń, warsztatów, wyjazdów, wizyt studyjnych.

Ile zespołów przyjmiecie do projektu?

Przepustowość finansową mamy na prawie 170 zespołów w pierwszej fazie i 130 w fazie drugiej, pieniądze na dofinansowanie są zaplanowane dla ok. 30 spółek. Oczywiście to są założenia robocze.

To dużo czy mało?

Myślę, że całkiem sporo, zwłaszcza że mamy ograniczenie, że możemy przyjąć tylko trzy zespoły badawcze z jednej organizacji. Niezależnie więc od tego, czy będzie to Uniwersytet Jagielloński, czy Instytut Oceanologii PAN, do projektu mogą wejść trzy zespoły. Ten niezależny do nas limit stanowi wyzwanie, ale daje jednocześnie ogromną okazję do tego, żeby PRIME był projektem wspierającym organizacje badawcze w całej Polsce, a nie tylko w najbardziej rozpoznawalnych i prestiżowych ośrodkach. Co ważne, w programie PRIME liczymy również na przedstawicieli nauk społeczno-humanistycznych, będziemy ich wspierać z takim samym zaangażowaniem jak projekty mające potencjał deeptechowy. Nabór chcemy ogłosić jeszcze w grudniu. ©℗

Rozmawiała Anna Wittenberg