Polska prezydencja w UE zacznie się 1 stycznia. – Skupiamy się na tym, żeby Europa mówiła o tym, co jest najważniejsze – o bezpieczeństwie Europy – mówił podczas wtorkowej prezentacji programu minister ds. UE Adam Szłapka, który przedstawił również hasło – „Bezpieczeństwo, Europo”. Ma ono pokazywać zmianę kierunku prac wszystkich unijnych instytucji i gremiów.

Siedem wymiarów bezpieczeństwa

Budżet prezydencji został zmniejszony z 1,3 mld zł, co planował PiS, do 0,5 mld. – To ma być efektywna, a nie efektowna prezydencja – słyszymy od jednej z osób zaangażowanych w jej organizację. Polska nie zamierza też specjalnie zabiegać o zorganizowanie spotkania szefów państw i rządów, czyli tzw. szczytu UE, który często w nieformalnym trybie odbywa się w kraju sprawującym prezydencję. Kluczowym dla najbliższego półrocza będzie lutowy szczyt odbywający się w Brukseli, co przyznał także wiceminister w KPRM Ignacy Niemczycki. Warszawa chce się skupić na realizacji swojej agendy, którą wyznaczają kwestie bezpieczeństwa.

Nie może, jak każda z prezydencji, forsować własnych interesów narodowych i najbardziej atrakcyjnych z naszego punktu widzenia projektów legislacyjnych. Najważniejszym zadaniem będzie utrzymanie jedności wokół kluczowych z perspektywy naszego regionu tematów i to jest właściwie ambicją rządu. A za taką kwestię uchodzą dziś przede wszystkim wojna w Ukrainie i przyszłość relacji transatlantyckich. Kluczowa dyskusja o obronności i rozwoju przemysłu zbrojeniowego, ale także przeciwdziałanie nielegalnej migracji mają być fundamentalne. Ale ambicje prezydencji są dużo większe i obejmują też odporność na obcą ingerencję i dezinformację, z czym mieliśmy do czynienia ostatnio m.in. w Rumunii, a także zapewnienie bezpieczeństwa gospodarczego, transformację energetyczną, reformę europejskiego rolnictwa i wreszcie bezpieczeństwo zdrowotne.

Zbieżne priorytety

Wiele państw członkowskich wiąże jakieś nadzieje z polską prezydencją, po tym jak przez pół roku przewodnictwa węgierskiego większość spraw właściwie utknęła. Wpływ na to miały także wybory europejskie i zmiany w kierownictwie instytucji. Państwa południa kontynentu liczą na zaostrzenie polityki migracyjnej, zachodnia Europa z kolei oczekuje większego impulsu gospodarczego, zwiększenia konkurencyjności i postępów w zielonej transformacji, a nasz region oraz Północ stawiają przede wszystkim na bezpieczeństwo i obronność.

Polskie priorytety są właściwie zbieżne z ambicjami drugiej Komisji Europejskiej pod wodzą Ursuli von der Leyen. KE – jak zauważa w swoim najnowszym raporcie Polski Instytut Ekonomiczny – będzie przede wszystkim nastawiona na realizację zaleceń z raportu Draghiego, który ma być fundamentem ożywienia gospodarczego w UE. Bruksela podobnie jak państwa członkowskie liczy na harmonijną współpracę, ale zarówno jej priorytety obejmujące głównie konkurencyjność, obronność i transformację energetyczną, jak i ambicje Warszawy zostaną zweryfikowane przez początek drugiej kadencji Donalda Trumpa. UE czeka na informacje o potencjalnych amerykańskich taryfach na europejskie towary oraz na wyklarowanie stanowiska wobec dalszego wspierania Ukrainy. Jeśli dojdzie do rozmów pokojowych, modyfikacjom ulegną także plany dalszego wspierania finansowego i militarnego Kijowa oraz proces rozszerzenia i kwestia członkostwa Ukrainy w UE. Wiemy też, że w czasie naszej prezydencji nie pojawi się najważniejszy projekt dla „27”, czyli wieloletni budżet na lata 2028–2034. Zgodnie z deklaracjami gabinetu komisarza Piotra Serafina stanie się to najpewniej na początku drugiej połowy roku, w okresie prezydencji duńskiej.

Korzystamy na francusko-niemieckim chaosie

Nadzieje państw członkowskich i Brukseli wobec Polski wiążą się także ze znaczącym ograniczeniem francusko-niemieckiego przywództwa w UE. Oba kraje zmagają się z kryzysami politycznymi, które skutkują kolejnymi zmianami na stanowisku szefa francuskiego rządu, a w Niemczech przedterminowymi wyborami. Polska od zmiany rządów notuje duży wzrost zaufania ze strony europejskich struktur i samych stolic, czego skutkiem jest przeforsowanie Piotra Serafina na jedno z najważniejszych stanowisk – komisarza ds. budżetu bez najmniejszych wątpliwości i zgrzytów dyplomatycznych. – Polska dzisiaj jest traktowana raczej jako lider państw północy niż Europy Środkowo-Wschodniej. W związku z postawą Węgier i Słowacji sami bardzo zbliżyliśmy się do państw skandynawskich i bałtyckich, wzmacniając wschodnią flankę NATO – twierdzi w rozmowie z nami jeden z polskich dyplomatów. Prezydencja w UE może być najlepszym momentem na utrwalenie tej dobrej pozycji, jednak wiele będzie zależeć od tego, jak Warszawa przejdzie pierwszy poważny stress test po inauguracyjnych ogłoszeniach z Białego Domu. ©℗