Osiem lat więzienia grozi kierowcy ciężarówki, który w zeszłym tygodniu niedaleko Sochaczewa doprowadził do zderzenia z pociągiem PKP Intercity. Wjechał na przejazd, mimo że wciąż paliło się pulsujące czerwone światło. Przy wjeździe uszkodził szlaban i stanął na torach, bo drogę zagrodziła mu przeciwległa rogatka. Mężczyzna wyszedł na dodatek z ciężarówki i próbował machać maszyniście zbliżającego się pociągu, by go zatrzymać. Ale droga hamowania 400-tonowego składu rozpędzonego do ponad 100 km/h wynosi ok. 1 km. W rezultacie pociąg uderzył z impetem w ciężarówkę. Trzej pasażerowie pociągu zostali ranni. Kolejarze oszacowali straty na 12 mln zł. Przynajmniej 10 mln zł ma kosztować naprawa elektrycznego składu Dart, która może potrwać wiele miesięcy. Kolejne 2 mln zł pochłonie naprawa torów po wykolejeniu pociągu. Ubezpieczyciel odpowiada za straty tylko do kwoty 4 mln zł.

To niejedyny wypadek na przejeździe kolejowym w ostatnim czasie. Na początku listopada na niestrzeżonym przejeździe w Karwicy Mazurskiej samochód osobowy wjechał pod pociąg relacji Białystok– Gdynia. Zginęło pięć osób jadących osobówką.

Do głośnego, tragicznego w skutkach wypadku doszło też w wakacje na strzeżonym przejeździe kolejowym koło Ożarowa Mazowieckiego. Kierowca ciężarówki wjechał na przejazd, mimo że nie dało się z niego zjechać, bo na drodze utworzył się korek. Po chwili zamknęły się rogatki i w pojazd uderzył pociąg Kolei Mazowieckich. Zginął jego maszynista.

Od początku roku na przejazdach kolejowych zginęły 42 osoby

Według danych Urzędu Transportu Kolejowego w okresie od stycznia do końca października 2024 r. na przejazdach doszło do 160 wypadków, w których zginęły 42 osoby. To o trzy ofiary śmiertelne więcej niż w całym 2023 r. W ostatnich latach nie brakuje wypadków, w których naprawa taboru kosztuje wiele milionów złotych, a pojazd jest wyłączony z ruchu przez wiele miesięcy. Zwykle do takiej sytuacji dochodzi, kiedy pociąg zderzy się z ciężarówką lub autobusem. Po zderzeniu Pendolino z ciężarówką, do którego doszło na Opolszczyźnie w 2017 r., skład był wyłączony z ruchu przez cztery lata, a naprawa kosztowała aż 35 mln zł (to 42 proc. wartości pojazdu).

Co ignorują kierowcy?

Jednym z najczęstszych wykroczeń kierowców jest ignorowanie czerwonego, pulsacyjnego światła. Łukasz Zboralski z portalu Brd24.pl wskazuje, że kierowców utemperowałby powszechny automatyczny nadzór, który mógłby wystawiać mandaty. Kary na kierowców są już nakładane dzięki montowanemu dodatkowo na przejazdach systemowi kamer RedLight. Na razie działa on jednak tylko w czterech lokalizacjach w Polsce. Dane przesyłane są do Inspekcji Transportu Drogowego, która wystawia mandaty. Przykładowo na przejeździe przy ul. Cyrulików w warszawskim Rembertowie w ciągu trzech kwartałów tego roku system zarejestrował ponad 4 tys. sytuacji, w których kierowcy wjechali na czerwonym świetle. W każdym z tych przypadków było blisko tragedii. ITD wystawia za to wykroczenie mandat w wysokości 2 tys. zł. Kierowca otrzymuje też 15 punktów karnych. W przypadku recydywy kara rośnie do 4 tys. zł.

Jak informuje ITD, trwa teraz przetarg na dostawę i montaż kolejnych pięciu systemów rejestrujących wjazd na czerwonym świetle na przejeździe. Spółka PKP PLK informuje nas, że zamierza wystąpić do Ministerstwa Infrastruktury o objęcie systemem RedLight również przejazdów kategorii D (niestrzeżonych), na których znajdują się znaki Stop.

Wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak przyznaje, że takich urządzeń automatycznego nadzoru powinno być znacznie więcej. Na razie nie usłyszeliśmy jednak konkretnych obietnic w tej sprawie. – Chcemy też zmienić prawo, by Straż Ochrony Kolei mogła tak jak policjanci karać kierowców łamiących przepisy na przejazdach. Musimy też edukować kierowców. Konieczne są kolejne akcje uświadamiające, że jeśli szlabany zablokują kogoś na przejeździe, to koniecznie trzeba je wyłamać – mówi Malepszak. ©℗