Plan na cztery lata zakłada zmniejszenie deficytu do mniej niż 3 proc. PKB przy zachowaniu zagwarantowanych w przepisach wydatków, jak 800+ czy waloryzacja emerytur i rent.

Mamy już pełny obraz polityki budżetowej rządu. Po projekcie budżetu na 2025 r. i strategii zarządzania długiem publicznym rząd przyjął we wtorek średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025-2028. To dokument przygotowany zgodnie z wymogami nowych „ram budżetowych” Unii Europejskiej. Pokazuje on, w jakim tempie będziemy ograniczać deficyt i dług finansów publicznych. I kiedy mamy szansę wyjść z unijnej „procedury nadmiernego deficytu”.

Dokument powinien trafić do Brukseli we wrześniu, ale Polska – nie byliśmy pod tym względem wyjątkiem – wynegocjowała przekazanie planu do połowy października. Pod koniec roku Komisja Europejska oceni, czy ścieżka nakreślona przez nasz rząd spełnia unijne wymogi. Kolejny krok to rekomendacja „średniookresowej ścieżki wydatków”, którą wyda Rada ECOFIN w styczniu-lutym przyszłego roku. Prezydencję w UE sprawować wtedy będzie Polska.

Poniżej 3 proc. w 2028 r.

Do tej pory było wiadomo, jaki jest plan na 2025 r. Zgodnie z projektem ustawy budżetowej deficyt – liczony zgodnie z wymogami unijnymi – ma wynieść 5,5 proc. PKB wobec 5,7 proc. planowanych na 2024 r. Teraz dowiedzieliśmy się, jak ma wyglądać ścieżka w kolejnych latach. 2026 r. przyniesie zmniejszenie ujemnego salda sektora instytucji rządowych i samorządowych do 4,5 proc. PKB. Rok później deficyt ma wynieść 3,7 proc. PKB, a w 2028 r. – 2,9 proc. PKB. Wtedy będziemy spełniać unijny wymóg deficytu nieprzekraczającego 3 proc. PKB.

Obowiązujące od tego roku unijne zasady dają dwie możliwości co do tempa ograniczania nierównowagi finansów publicznych. Podstawowa perspektywa to cztery lata, ale dopuszczalne jest wydłużenie tego czasu do siedmiu lat.

Minister finansów Andrzej Domański nie ukrywa, że jest zwolennikiem krótszego terminu. Dlaczego? – Jest dla nas istotne, by możliwie szybko poprawiać przede wszystkim parametry związane z poziomem długu. Im wyższy poziom długu, tym wyższe koszty jego obsługi, dokładające się do deficytu. Im dłużej jesteśmy z długiem powyżej 60 proc. PKB, wysiłek jest proporcjonalnie większy – mówi szef resortu finansów.

Jego podwładni przyznają, że w pierwszym roku deficyt ma być ograniczony w mniejszym stopniu niż w kolejnych. Tłumaczą, że unijne zasady budżetowe pozwalają na tzw. backloading, czyli nierównomierne rozłożenie redukcji deficytu. „Wpływ na skalę konsolidacji mają rosnące inwestycje w obronę narodową. Gdyby nie zwiększenie inwestycji obronnych o 0,25 proc. PKB w 2025 r., przewidywana poprawa deficytu nominalnego w 2025 r. wyniosłaby 0,5 proc. PKB” – wskazują.

Priorytetem jest wzrost

W końcu ub.r. dług publiczny liczony według metodologii unijnej nie przekraczał 55 proc. PKB. Na koniec tego roku ma wynieść 58,4 proc. W opublikowanej kilka dni temu strategii zarządzania długiem rząd po raz pierwszy przyznał, że w 2026 r. przekroczymy 60 proc., czyli inny graniczny poziom wynikający z regulacji unijnych. Z „planu budżetowo-strukturalnego” dowiadujemy się, kiedy uda się zejść poniżej tej granicy. Ma się to stać w 2030 r.
Ograniczanie deficytu i długu ma się odbywać stopniowo, bo – jak mówi Domański – ma to być „growth friendly”. – Nie chcemy, by procedura nadmiernego deficytu ograniczała nam wzrost gospodarczy – deklaruje szef MF.
Przy tym sam wzrost PKB ma odpowiadać za mniej więcej połowę dostosowania deficytu do unijnych wymogów. Druga połowa to działania po stronie dochodowej. Tu przedstawiciele ministerstwa wymieniają przyśpieszenie podwyżek w zakresie akcyzy, tzw. podatek wyrównawczy GloBE oraz minimalny CIT.

Co w ustawie, tego nie ruszamy

A co po stronie wydatkowej? – Nie wycofujemy się z żadnego zobowiązania – zapewnia minister Domański. Podkreśla, że bezpieczna jest wypłata takich świadczeń, jak 800+. – Wszystkie wydatki wynikające z obowiązujących ustaw są uwzględnione w planie. Wszystkie świadczenia są utrzymane, podobnie ich waloryzacja. Ponadto nie ma żadnych zmian w wieku emerytalnym – wylicza. „Wydatki wynikające z ustaw” obejmują też np. zobowiązanie do zwiększania nakładów na ochronę zdrowia. Plan budżetowy uwzględnia też negatywne efekty związane ze starzeniem się społeczeństwa i zwiększaniem się liczby emerytów.
Wiosną Komisja Europejska publikowała scenariusz makroekonomiczny dla Polski, w którym w perspektywie dekady nasz dług publiczny nie zmniejszałby się, ale sięgnąłby nawet 80 proc. PKB. Urzędnicy resortu finansów oceniają tymczasem, że poziom zadłużenia będzie się zmniejszał „nawet przy splocie niekorzystnych szoków makroekonomicznych”. Tłumaczą, że wyliczenia KE były oparte na założeniu starzenia się społeczeństwa, ale nie skompensowano tego pozytywnymi następstwami migracji do Polski. ©℗