Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie Marszu Niepodległości z 2018 r. Funkcjonariusze weszli m.in. do domu Roberta Bąkiewicza i siedziby stowarzyszenia.

Wczoraj rano funkcjonariusze policji dokonali rewizji w miejscach zamieszkania osób związanych ze stowarzyszeniem Marsz Niepodległości. Przeszukano domy Roberta Bąkiewicza (w latach 2017–2023 prezes stowarzyszenia) oraz Mateusza Bożydara Marzocha (szefa straży Marszu Niepodległości i asystenta wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka). Przesłuchany został także m.in. obecny prezes stowarzyszenia Bartosz Malewski.

Sprawa ma związek z wydarzeniami z 11 listopada 2018 r. Na marszu z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości jeden z uczestników miał kierować groźby karalne wobec innej osoby. Śledztwo ruszyło w styczniu 2019 r., jednak z powodu braku wykrycia sprawcy prokuratura umorzyła sprawę półtora roku później.

Sprawa została wznowiona

W maju 2024 r. śledczy wznowili sprawę z uwagi na nowe ustalenia. Prokuratorzy chcą przeanalizować dane zgromadzone przez stronę internetową Marszu Niepodległości. Znajduje się tam formularz kontaktowy, przez który osoby zainteresowane dołączeniem do straży MN mogą zgłaszać swoją kandydaturę. – Oznacza to, że organizatorzy marszu mogą dysponować danymi, których szukamy. Czynności przeszukania podjęte w środę przez policję w domu pana Roberta Bąkiewicza mają z tym związek – powiedział Polskiej Agencji Prasowej prok. Norbert Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Jak dodał, śledczy zajmują się również treścią haseł wypisanych na transparentach niesionych podczas marszu i skandowanych przez uczestników. – Ponowna ocena materiału sprawy wskazuje na to, że spośród kilkudziesięciu sloganów trzy hasła odpowiadają znamionom przestępstw z art. 119 par. 1 (dyskryminacja – red.) oraz art. 126a (publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstwa – red.) kodeksu karnego – wyjaśnił prokurator. Oba przestępstwa podlegają karze więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat.

"Akt politycznej zemsty"

Według Roberta Bąkiewicza cała sprawa jest „aktem politycznej zemsty”, a powód do przeszukania domu był „absurdalny”. – Do tej pory prokuratura, przynajmniej po wznowieniu tego śledztwa, nie zgłosiła się do mnie o przekazanie jakichś dokumentów czy jakiejś wiedzy. Po prostu dokonała najścia na mój dom. (…) Moim zdaniem celem działań był dostęp do moich akt, komputera, telefonu – przekazał w rozmowie z Polsat News.

Jak dodał, jego związek z tą sprawą jest „praktycznie żaden”. – W grupie pół miliona ludzi ktoś mógł dokonać jakiegoś przestępstwa. To jest możliwe, ale to nie powód, żeby „wjeżdżać” komuś do domu, gdzie dzieci są przerażone, wystraszone, a wszyscy są zdegustowani – stwierdził Bąkiewicz.

Około południa policja weszła siłowo również do siedziby stowarzyszenia Marsz Niepodległości. „Wiele wskazuje na to, że prokuratura domaga się wydania danych, które są wykorzystywane przez stowarzyszenie do działalności organizacji i organizacji corocznych Marszów Niepodległości” – poinformowała adw. Magdalena Majkowska, członkini zarządu Instytutu Ordo Iuris.

Sposób przeprowadzenia czynności wywołał liczne kontrowersje

– Polska ma duży problem z egzekwowaniem przepisów odnoszących się do przestępstw z nienawiści, ale ta akcja budzi moje poważne wątpliwości. Dziwię się zresztą, że prokuratura ograniczyła się do bardzo lakonicznego komunikatu – komentuje w rozmowie z DGP Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji im. Stefana Batorego.

I jak dodaje, „sprawa ma potencjał polityczny”. – Mimo że incydentów rasistowskich faktycznie było całkiem dużo na przestrzeni ostatnich lat, nie rozumiem, dlaczego prokuratura podjęła czynności akurat w sprawie sprzed sześciu lat. I to w taki sposób. Zamiast wezwać na przesłuchanie, dokonała od razu przeszukania – wskazuje Izdebski.

Z kolei Zbigniew Bogucki, członek sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka z Prawa i Sprawiedliwości, nie wątpi, że cała sprawa ma charakter polityczny. – Jeśli w ogóle doszło do jakiegoś karalnego działania, to jest to co najwyżej występek, a nie zbrodnia. Jako prawnik z kilkunastoletnim doświadczeniem nie znam żadnego innego przypadku, w którym w takiej sprawie nagle po sześciu latach od domniemanego zdarzenia policja o 6 rano przymusowo dokonuje przeszukania. Takie działania podejmuje się dopiero wtedy, gdy ktoś nie realizuje dobrowolnie postanowienia o żądaniu wydania rzeczy, a w tym wypadku nie mieliśmy z tym do czynienia – mówi DGP Bogucki.

– Cała ta sprawa ma na celu jedynie zdyskredytowanie całej szczytnej idei niepodległościowej, środowisk patriotycznych, a także zniechęcić do uczestnictwa w listopadowym marszu. Szczególnie że wkrótce rozpocznie się przecież prekampania prezydencka. W Marszu Niepodległości co do zasady nie biorą udziału zwolennicy obecnej władzy i dlatego to przedsięwzięcie jest brutalnie przez tę władzę atakowane – konkluduje parlamentarzysta. ©℗