Kiedy pisaliśmy o Serafinie, europejska karuzela nazwisk dopiero ruszała, a sytuację dla niektórych państw dodatkowo komplikował wymóg przedstawienia dwojga chętnych: mężczyzny i kobiety. Choć rząd zdecydował się publicznie zaprezentować wyłącznie Serafina, to z uzyskaniem jednej z pożądanych tek nie powinno być problemu choćby z uwagi na rolę Donalda Tuska w negocjacjach w sprawie obsady najważniejszych stanowisk, w tym w sprawie reelekcji Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej. Miesiąc temu jednak celowaliśmy w tekę ds. rozszerzenia lub – jak twierdziły niektóre źródła – energetyki. Dziś szef rządu publicznie deklaruje, że gramy o budżet jako jeden z najistotniejszych działów.

Serafin nie byłby pierwszym polskim komisarzem zajmującym się budżetem. W przeszłości tę funkcję pełnił Janusz Lewandowski w II komisji José Manuela Barrosa (i krótko w 2014 r. Jacek Dominik). Co ciekawe, dzisiejszy kandydat przez dwa lata pełnił wówczas funkcję zastępcy szefa gabinetu Lewandowskiego, gdzie trafił prosto z resortu spraw zagranicznych. W teorii dane państwo nie powinno zbyt często kontrolować tego samego obszaru prawodawstwa, co może zostać wykorzystane podczas negocjacji przez inne stolice mające zakusy na tę wpływową tekę. Komisarz, który rozpocznie swoje urzędowanie najpewniej późną jesienią, będzie odpowiadał za przygotowanie Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2028–2034, czyli popularnej siedmiolatki.

ikona lupy />
Piotr Serafin, polski kandydat na unijnego komisarza / Materiały prasowe / fot. Wojtek Górski

Nie wiadomo jeszcze, jaka będzie jej skala, ale dość wspomnieć, że te obecne ramy, obowiązujące w latach 2021–2027, wraz z Funduszem Od budowy to 1,8 bln euro sukcesywnie pompowanych w europejskie gospodarki. Komisarz i jego gabinet będą odpowiedzialni nie tylko za drobiazgowe opracowanie wydatków i wpływów, lecz także za strukturę instrumentów budżetowych, podział pieniędzy pomiędzy poszczególne kraje i zapewne stworzenie mechanizmów awaryjnych, biorących pod uwagę doświadczenia z pandemii, kryzysu energetycznego i rosyjskiej agresji na Ukrainę. To zadanie, które wymaga nie tylko umiejętności gry na wielu fortepianach, lecz także znajomości europejskich struktur na poziomie detalicznym. Serafin wydaje się do tej roli pasować znakomicie, ale nie oznacza to wcale, że na Polskę dzięki temu splotowi różnych okoliczności spłynie deszcz pieniędzy.

Z roku na rok będziemy zbliżać się do roli płatnika netto, a nie jak dotychczas niemal wyłącznie biorcy. Od 2004 r. wszystkie kraje, które przystąpiły do bloku w największym rozszerzeniu w historii, były traktowane jako regiony, które należy do inwestować na dużą skalę po to, żeby zgodnie z ideą wyrównywania różnic doprowadzić do większej koherencji europejskich gospodarek. Jako Polska byliśmy przez 20 lat jednym z największych beneficjentów polityki spójności i wspólnej polityki rolnej, czyli podstawowych narzędzi budżetowych. Wyzwania związane z oczekiwanym rozszerzaniem UE o Bałkany Zachodnie, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę stworzą nowe warunki gry.

Wszystkie okoliczności ekonomiczne, polityczne i społeczne będzie musiał brać pod uwagę nowy komisarz ds. budżetu. Narodowe podejście, premiowanie swojego kraju lub regionu na pewno nie przysporzy mu ani wpływów, ani poparcia. A projekt nowego budżetu muszą poprzeć wszystkie kraje Unii – i to będzie największe wyzwanie dla Brukseli. Choć potencjalne objęcie tej funkcji przez Piotra Serafina może jawić się jako ogromny bonus dla Polski, w istocie pozycja naszego kraju będzie w większej mierze zależna od strategicznych dyskusji między wszystkimi państwami niż od posiadania swojego reprezentanta w tym konkretnym obszarze prawodawstwa. Przestrzegałbym więc przed hurraoptymizmem nawet w przypadku uzyskania tej teki. Polak na stanowisku komisarza ds. budżetu nie oznacza, że budżet będzie „propolski”.

Najważniejszym zadaniem będzie doprowadzenie do kompromisu między państwami, które oczekują ambitnego budżetu z wysoką poprzeczką wydatków, a tymi, które będą dążyć do cięć. Przykładem są oczywiście kraje oszczędne, jak Austria, Niemcy czy państwa Beneluksu, które zwyczajowo dążą do ograniczenia budżetu i większej roli elastycznych zasad pomocy publicznej. Jeśli więc w czymś miałoby nam pomóc zdobycie tej funkcji przez Polaka, byłoby to przeforsowanie ambitnego budżetu zakładającego wiele mechanizmów awaryjnych na wypadek nieoczekiwanych kryzysów, który pozwoliłby utrzymać programy z polityki spójności i zagwarantować duże pieniądze na reformę polityki rolnej, co będzie kluczowe dla państw takich jak Polska i de facto całego regionu, który nie może sobie pozwolić na tak obszerne programy pomocy publicznej, jak Berlin.

Osobną kwestią pozostają instrumenty pozabudżetowe, których w ostatnich latach mieliśmy sporo i które oznaczały przede wszystkim zwiększenie udziału wspólnego długu, czemu również sprzeciwiają się najbogatsze państwa. Tworzenie kolejnych instrumentów pozabudżetowych, nadzwyczajnych funduszy takich jak Fundusz Odbudowy jest w dużej mierze pokłosiem niezbyt ambitnego budżetu na lata 2021–2027, który nie przewidywał możliwości wystąpienia kolejnych kryzysów, pomimo lekcji z lat 2008–2009. Uelastycznienie zasad wydatkowania środków budżetowych pomogło państwom w najtrudniejszych momentach, ale już dziś unijne źródełko wysycha, chociaż ramy były opracowane do 2027 r. Ścieranie się różnych wizji budżetu potrwa miesiące, a właściwie lata, a kierowanie tym procesem nie będzie ani zadaniem łatwym, ani przyjemnym.

Jak duże szanse ma Piotr Serafin na objęcie oczekiwanej przez Polskę teki? Oficjalnie żadne państwo nie wyraziło wprost chęci jej uzyskania, choć teki gospodarcze są preferowane np. przez Austrię i Francję. Tusk wykonał ruch uprzedzający, deklarując wprost, czego oczekuje, bo wie, że ma całkiem solidne karty w dłoni. Scenariusz B, który sam nasuwa się na myśl, to licytacja innych tek, w tym rozszerzenia lub energetyki, dla których budżet jest tylko lewarem w negocjacjach. Nie zależnie od tego wciąż jesteśmy w grze o kluczowe, a nie marginalne stanowisko. Zdaje się, że wobec tego faktu nawet wewnętrzne wojenki mogą choćby na moment ustać. ©℗

Zdobycie tej funkcji przez Polaka mogłoby pomóc w przeforsowaniu ambitnego budżetu z wieloma mechanizmami awaryjnymi