W dobie coraz częstszych coming outów i ja wyznaję, że nie hejtowałem dziwnego sławetnego wiersza Jarosława Marka Rymkiewicza. Tego o Jarosławie Kaczyńskim i jego zobowiązaniach wobec nieżyjącego brata. Więcej, bywałem podczas lektury poruszony – i raczej w swoim środowisku z tym poruszeniem samotny.

Odebrałem ten wiersz jako literacką i kulturową prowokację; z niesmakiem obserwowałem, jak koneserzy literackich i kulturowych prowokacji drwili akurat z tej, która nie jest standardowa. Miałem też silne (silne nie zawsze znaczy słuszne, nawiasem mówiąc) poczucie, że poeta przetwarza mickiewiczowską gawędę w stylizowaną ludową przypowieść o dobrym władcy i jego moralnych powinnościach, że kolejne frazy Rymkiewicza mogłyby padać w karczmie Jankiela wśród słuchaczy o poczciwych sercach, chociaż nie o przesadnym oczytaniu. Cóż, postmodernizm i destrukcjonizm dobre, ale kiedy kruszą wspólnotę, lecz niedobre, kiedy mają budować...

Czy mam w tych interpretacjach jakąś rację, czy nie, Rymkiewicz winien być częścią kanonu ucznia polskiej szkoły średniej. Akurat „Wiersz do Jarosława Kaczyńskiego” rad byłbym w tej edukacji pominąć, ale „Kinderszenen”... Boże, młody człowiek, który przeczyta tę, uwaga, najpotężniejszą ze znanych mi książkę dekonstruującą mitologię polską, w niepowtarzalnej, rymkiewiczowskiej narracji patriotycznej, pójdzie w świat z bagażem mądrości i uważności. Tylko jak do tego doprowadzić, by nasz 17-, 18-latek czytał? I miał czas doczytać, przemyśleć, stanąć wobec zadania dyskusji, poprawić ocenę z dyskusji, bo za pierwszym (i drugim?) razem coś tam tylko mamrotał oświetlony przez internet? Jak do tego doprowadzić, by szkoła średnia, także ta z uczniami o niewygórowanych ambicjach, była szkołą skutecznie angażującą w lekturę, dyskusję, pisanie i mówienie o rzeczach ważnych?

Spór o wrzucanie do listy i wyrzucanie z listy lektur jest jak spór kelnerów o to, na jakich talerzykach podawać mięso – kiedy jedzący są weganami. Jest to natomiast spór... łatwy. Ot, tu coś ktoś chlapnie, tu ręce załamie i jakoś to idzie. Spór o zmiany głębokie, niestety, zamarł wiele lat temu, bo jak się walczy z PiS, to rozum strzela głęboką drzemkę. Może czas go wybudzić? Powiedział kiedyś Rymkiewicz, że „Jarosław Kaczyński ma zawsze rację” – cóż, w sprawach szkolnych nikt nie ma „zawsze” racji, osobliwie jednej, słusznej i niezmiennej. Nikt, znaczy nikt w ogóle, a nie, że nikt z PiS. ©Ⓟ