Dla mało kogo jest już tajemnicą, że działający przy Ministerstwie Sprawiedliwości Fundusz Sprawiedliwości był doskonałą maszynką do przelewania pieniędzy z „centrali” do różnych terenowych instytucji i stowarzyszeń.
Tak chcą dopaść ludzi Ziobry
Przed październikowymi wyborami z furtki tej korzystano hojną ręką, a pieniądze, które w założeniu wydawane miały być między innymi na pomoc ofiarom przestępstw, szły choćby na doposażanie jednostek OSP, czy lokalnych stowarzyszeń. I gdy ówczesna opozycja grzmiała, że jest to nielegalne, trudno było dopatrzeć się złamania prawa, bowiem to wcześniej zmieniono tak, aby właśnie taką furtkę sobie stworzyć. Po zmianie warty w Sejmie, rządzący postanowili zatem uderzyć z innej strony.
W Ministerstwie Sprawiedliwości przeanalizowano wydatki z FS i zauważono pewną prawidłowość, a mianowicie fakt, iż ponad 200 mln zł poszło do organizacji w okręgach wyborczych, z których startowali rządzący resortem, politycy Suwerennej Polski. Mając taki trop, minister powiadomił Państwową Komisję Wyborczą, by ta zbadała, czy takie przepływy pieniężne były zgodne z zasadami finansowania kampanii wyborczych, licząc, że jeśli uda się znaleźć jakąś nieprawidłowość, uda się odebrać komitetowi Prawa i Sprawiedliwości część rządowej subwencji partyjnej.
To zaś, jak ocenia Wojciech Hermeliński, były szef PKW, wcale nie będzie takie proste. Jest on co prawda jak najbardziej za tym, aby PKW zbadała sprawę, ale nie łączy wielkich nadziei z tym dochodzeniem.
- Problemem jest to, czy PKW ma do tego odpowiednie instrumenty. Sprawozdania wyborcze sprawdzane są przede wszystkim pod kątem formalnym, to znaczy, czy wpłaty na komitet zostały wykonane właściwie, przelewem i czy górna granica dotacji nie była przekroczona – mówi Gazecie Prawnej Wojciech Hermeliński.
Fundusz Sprawiedliwości: „Taki bonus, idący okrężną drogą”
W przypadku Funduszu Sprawiedliwości nie można zaś mówić o żadnych wpłatach na partyjne konta, a jedynie o hojnym obdarowywaniu publicznymi pieniędzmi ludzi i organizacji w konkretnych okręgach wyborczych. A to, zdaniem specjalisty, wymyka się z działaniom komisji.
- To taki bonus, idący okrężną drogą. I tu jest trudno, a PKW będzie pewnie mogła wezwać taki komitet wyborczy, czy partię z żądaniem przedstawienia faktur, na co te pieniądze zostały wydane. PKW nie jest w stanie aż tak dalece tego badać – ocenia ekspert.
Jako podobne działanie polityków, skutecznie omijających przepisy o finansowani kampanii wyborczych, przytacza on przykład tzw. prekempanii. To czas, gdy wszędzie już widzimy plakaty z politykami, wiele nam oni obiecują, ale wszelkie ich działania finansowane są z pieniędzy prywatnych, a nie z funduszy partyjnych, nad którymi nadzór ma PKW.
- To jest pewien paradoks, bo wszyscy wiedzą, że tak się dzieje, ale nie ma jak tego udowodnić. Muszą być dokumenty, bo to bada PKW – mówi Wojciech Hermeliński.
Dziura w przepisach wyborczych
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że takie działania w Polsce są możliwe tylko dlatego, że mamy dziurawe przepisy, robione właśnie przez tych, którym mogą one w kolejnych kampaniach służyć. I niby nic prostszego, jak tylko je uszczelnić. W ocenie specjalisty, nie jest to jednak takie proste, a na tle innych krajów Polska ma i tak całkiem niezłe prawo, choć nie bez sprytnych furtek.
- Ja uważam, że przepisy są i tak rygorystyczne, z obowiązkiem przeprowadzania wszystkich pieniędzy przez fundusz wyborczy, i ustawodawca wszystkiego nie przewidzi. Jest na przykład artykuł 106, który mówi o wyłącznej możliwości prowadzenia kampanii przez komitety wyborcze, ale zrobiono wyłom w tym, bo teraz każdy obywatel może prowadzić kampanię i jego działalność i wydatki nie podlegają kontroli przez PKW. I to doprowadza do licznych nadużyć – ocenia specjalista.
Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że dotarło do niej zawiadomienie Ministra Sprawiedliwości
„Tak, jak miało to miejsce do tej pory w przypadku każdego z komitetów, wszelkie informacje mogące mieć wpływ na ocenę zgodności z prawem gospodarki finansowej partii politycznych i komitetów wyborczych są wykorzystywane w trakcie badania sprawozdań" - podało Krajowe Biuro Wyborcze, informując jednocześnie, że nie ma podstaw prawnych, by wznawiać postępowania w sprawach już zakończonych.