Mała, plastikowa zakrętka do butelki to niby drobiazg, a jednak potrafiła do czerwoności rozgrzać opinię publiczną. A wszystko za sprawą nowych przepisów, które w Polsce wejdą w życie od 1 lipca.
Nakrętki do butelek już na stałe
Od tego dnia bowiem każda nakrętka plastikowej butelki, czy też kartonu, będzie musiała na stałe być do nich przymocowana. Wiele firm już wprowadziło te rozwiązania, na których internauci nie zostawili suchej nitki. W sieci zaroiło się od filmików i memów, których celem było uzmysłowienie, jakimi drobiazgami i absurdalnymi rzeczami zajmuje się Unia Europejska. Do grona tego dołączył w ostatnich dniach polityk Suwerennej Polski, kandydat na europosła, Sebastian Kaleta.
Zamieścił w sieci filmik, w którym zwracał uwagę na wielkie koszty, jakie zmuszone są ponosić firmy, zobowiązane dostosować linie produkcyjne do nowych wymogów oraz wytykał absurdy tego unijnego rozwiązania.
- Chciałem zwrócić uwagę na tę sprawę, bo ona pokazuje, jak czasami absurdalnymi rzeczami zajmuje się Unia Europejska i cały jej wysiłek instytucjonalny, i zasoby poświęca na to, żeby finalnie wprowadzić rozwiązanie, które generuje potężne koszty. Skoro jedna firma na dostosowanie linii produkcyjnych wydaje 30 mln zł, to ile wszystkie firmy w Polsce i w całej Unii muszą wydać, aby się do tego dostosować – wyjaśnia poseł Kaleta Gazecie Prawnej cel, jaki mu przyświecał, umieszczając filmik w sieci.
Pod wpisem posła zaroiło się od komentarzy, a show skradła mu posłanka Anna Maria Żukowska z Lewicy.
„Chłopie, ja w liceum otwierałam butelkę piwa zębami, Płatku Śniegu Ty. Dasz sobie radę z nakrętką wody mineralnej. Uwierz w siebie!” – napisała posłanka w odpowiedzi na film Sebastiana Kalety.
Czemu PiS głosowało za plastikowymi nakrętkami?
Gdy jednak odłoży się nas bok humorystyczne przepychanki i zerknie, skąd w Polsce wzięło się to dziwne prawo, to już sytuacja rysuje się nieco inaczej. Nowe nakazy dotyczące zakrętek to efekt unijnej dyrektywy SUP, która przegłosowana została jeszcze w 2019 r. W trakcie procesu legislacyjnego w Parlamencie Europejskim europosłowie PiS co prawda wstrzymali się od głosu, jednak już w polskim Sejmie wyglądało to nieco inaczej.
Dyrektywę tę implementowano do polskiego systemu prawnego wiosną 2023 roku i za wprowadzeniem w życie nowych przepisów zagłosowało aż 226 posłów klubu PiS oraz 41 z Lewicy. Tymczasem lwia większość posłów KO (z wyjątkiem jednego, który był przeciw) oraz Koalicji Polskiej wstrzymała się od głosu, a przeciwko byli posłowie Konfederacji oraz Wolnościowców. Dziś poseł Sebastian Kaleta nie ucieka od odpowiedzialności, że sam podniósł rękę za tym „zakrętkowym” rozwiązaniem i tłumaczy, czemu musiał tak zrobić.
- Mamy obowiązek implementować dyrektywy unijne. Jedynie możemy próbować je łagodzić poprzez moment wejścia w życie, a my maksymalnie to opóźnialiśmy. Po drugie, można szukać jakichś wytrychów, aby przedsiębiorcy mogli się dostosować, a w tym przypadku mieliśmy bardzo małe pole manewru, a akurat w tych sprawach Unia ma kompetencje, niestety, więc mogliśmy tylko łagodzić skutki. I wydaje mi się, że to zrobiliśmy – tłumaczy Gazecie Prawnej poseł Sebastian Kaleta.