Hanna Wróblewska wczoraj została ministrem kultury, dziś musi przeprowadzić przez posiedzenie rządu sprawę tantiem od serwisów streamingowych.
Rada Ministrów ma zdecydować, w jaki sposób polscy muzycy będą się rozliczać z platformami streamingowymi, takimi jak Spotify czy iTunes. Zapisy mają się pojawić w projekcie ustawy o prawie autorskim, która z prawie trzyletnim opóźnieniem wdraża unijną dyrektywę Digital Single Market. Później regulacja trafi do Sejmu, wywołując prawdopodobnie jeden z najostrzejszych sporów w dotychczasowej kadencji – na etapie prac rządowych do projektu wpłynęło około stu, często sprzecznych ze sobą, uwag różnych środowisk artystycznych, organizacji pracodawców i firm technologicznych.
Dwa warianty
Implementując dyrektywę o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym (tzw. dyrektywę DSM), resort kultury nie potraktował wszystkich twórców tak samo.
Filmowcom zagwarantował ustawowe tantiemy od internetowych serwisów wideo (VOD) na takich zasadach, na jakich otrzymują obecnie pieniądze od kin czy telewizji – a więc za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ), pobierających określony procent od przychodów podmiotów korzystających z filmów.
Wielu twórców, jak np. fotografów czy pisarzy, zwyczajnie pominięto. Nie wprowadzono dla nich żadnej formy kompensaty za wykorzystanie utworów przez podmioty gospodarki cyfrowej. Chodzi np. o serwisy oferujące wypożyczenia e-booków. Resort kultury chciał też wprowadzić zakaz trenowania modeli AI na takich treściach, ale po oprotestowaniu pomysłu przez Ministerstwo Cyfryzacji wycofał się z niego.
W odniesieniu do muzyków autorzy projektu ustawy brali pod uwagę dwa warianty. Pierwszy przewiduje, że wynagrodzenie od takich platform internetowych jak Spotify dla artystów wykonawców utworów muzycznych i słowno-muzycznych będzie wypłacane za pośrednictwem OZZ – czyli tak, jak w przypadku filmowców – z tym że twórca będzie mógł zrzec się tego pośrednictwa. W drugim wariancie zaangażowanie OZZ nie będzie domyślne – tzn. od twórców będzie zależało, jak wydobędą pieniądze od serwisu muzycznego: sami, za pośrednictwem innego podmiotu (np. związku zawodowego) czy OZZ. Która koncepcja ostatecznie trafi do projektu? To ma być przedmiotem dzisiejszych obrad rządu.
Brak zdecydowania autorów nowelizacji co do sposobu zapewnienia muzykom wynagrodzenia za wykorzystanie ich utworów przez platformy internetowe jest odbiciem sprzecznych sygnałów płynących z tej branży. Część środowiska muzycznego w debacie publicznej i konsultacjach projektu opowiadała się za udziałem OZZ, a część była temu przeciwna.
Atmosferę sporu podgrzewały argumenty branży cyfrowej, negującej celowość i zasadność wprowadzenia takiego rozwiązania do prawa autorskiego. Padały m.in. zarzuty, że zaszkodzi to polskiemu rynkowi muzycznemu i że takie przepisy nie wynikają wprost z wdrażanej dyrektywy DSM.
Polityczna bomba
Sposób zagwarantowania artystom tantiem z internetu nie jest jedynym kontrowersyjnym rozwiązaniem z projektu nowelizacji prawa autorskiego, którym zajmie się dziś Rada Ministrów. Zastrzeżenia, że planowane przepisy nie będą wystarczające, mają też np. wydawcy prasowi, dla których nowelizacja jest szansą uzyskania od cyfrowych gigantów zapłaty za wykorzystanie ich treści.
Mimo niedoskonałości projektu rząd spieszy się z jego przekazaniem, bo po Prawie i Sprawiedliwości odziedziczył kilkuletnie opóźnienie wdrożenia dyrektywy DSM. A Komisja Europejska chce nam za to naliczyć kary finansowe: w skardze do Trybunału Sprawiedliwości UE domaga się ryczałtu 13,7 tys. euro dziennie (co najmniej 3,84 mln euro) i okresowej kary 82,2 tys. euro dziennie – za każdy dzień opóźnienia.
Projekt ustawy o prawie autorskim jest polityczną miną, jaką nowej minister zostawił jej poprzednik Bartłomiej Sienkiewicz. Jeszcze w lutym obiecywał, że ustawa zostanie skierowana do Sejmu w ciągu trzech tygodni. Tak chciał wygasić strajk młodych filmowców, którzy domagali się wdrożenia regulacji. Słowa nie dotrzymał. – Przez niego codziennie tracimy pieniądze, które już dawno powinny wypłacać artystom platformy – mówi DGP reżyserka Katarzyna Warzecha, która była jedną z inicjatorek lutowych protestów. ©℗