Sondażowa popularność Unii Europejskiej w Polsce spada? To nic nowego, że Polacy szukają winnych własnych kłopotów i niedoróbek gdzieś daleko. Obcy tu rządzą, koniec kropka. Wolna Polska jest mirażem, nierealizowalnym celem – i już. A kto się upiera, że ojczyzna jest wolna i niepodległa, ten prawdopodobnie antypolskie nasienie. Albo agent.

Kiedy byłem młody, refleksja nad niepodległością rozgrzewała umysły prawicowego młodego pokolenia. Czy Polska po 1989 r. to już „wolna Polska”, czy jednak niby-wolna? Partie polityczne, niecenzurowane media, premier Mazowiecki – filary niepodległości czy tylko płaszczyk dla kraju rządzonego przez dawną, komunistyczną nomenklaturę, radośnie okopaną w bankach, mediach, prywatyzowanych zakładach i już prywatnych spółkach? W „Brulionie”, piśmie o opozycyjnym rodowodzie, to się nawet pisało „RPRL” – na znak, że Polska roku 1990 to dalej Rzeczpospolita peerelowska, a nie taka, jak trzeba. Pokolenia mijają, a dyskomfort związany z życiem w niepodległym kraju pozostał.

Odkryciem XXI w. stała się idea, że okupantami Polski są sami Polacy, wybierani dla niepoznaki w demokratycznych wyborach. Tym odkryciem rozstrzygnięto wiele aksjologicznych dylematów. Owszem, jest niby-niepodległość, ale jednak jej nie ma, bo została utracona/odzyskana* w 2015 r. i utracona/odzyskana* w 2023 r. (*niepotrzebne skreślić wedle partyjnych upodobań). Najgorętsi obrońcy Sprawy przekazują sobie pałeczkę amoku. Z rąk PiS-owców trafia ona do anty-PiS-owców, a potem odwrotnie i świat jakoś się kręci.

Zawsze dziwi mnie ta tendencja, m.in. z tego powodu, że podważanie patriotycznej solidności przeciwnika... usprawiedliwia go, a nie pogrąża. Jeżeli zły jest Polakiem, to całe zło, które popełnia, idzie na jego konto. Jeżeli natomiast jest agentem – jest nikim szczególnym. „Mnóstwo Kainów jest pośród nas. Ależ, o Panie! Oni niewinni, Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz, Inni szatani byli tam czynni; O! rękę karaj, nie ślepy miecz!” – pisał Kornel Ujejski. „Ślepy miecz” to taki nikt. Nie ma większego sensu z nim wojować, bo przecież sami sprowadzamy się wówczas do parteru.

Do diabła z logiką! Wygrywa nawyk kulturowy, by nie doceniać polskiej sprawczości i suwerenności (bo z zasady jest pozorna...), nie doceniać przeciwnika. Jak powiedziałby mistrz wielu polskich polityków, Krzysztof Kononowicz: niczego nie doceniać. ©Ⓟ