Unia Europejska otwiera wspólnotowy rynek na kolejne kraje, choć importowane artykuły rolne nie spełniają rygorystycznych norm jakościowych – mówi Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.

Wczoraj w Brukseli skończył się szczyt krajowych organizacji rolniczych skupionych w stowarzyszeniu EUnited Agri. Co to za organizacja? Jakie wnioski płyną ze spotkania?
ikona lupy />
Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej / Materiały prasowe / fot. FWRPZ/Materiały prasowe

Po raz pierwszy spotkaliśmy się w tak szerokim gronie, bo w naradach brało udział 10 organizacji rolniczych z 10 krajów UE. To świadczy o rosnącej roli naszej platformy, która koordynuje manifestacje rolników w poszczególnych krajach i określa kierunek dalszych akcji protestacyjnych środowisk rolniczych. Obok Instytutu Gospodarki Rolnej kluczową rolę odgrywają w niej partnerskie organizacje z Niemiec i Holandii, które zrzeszają prawie 100 proc. protestujących tam rolników. Szacujemy więc, że obecnie ok. 80 proc. farmerów, którzy w ostatnich tygodniach wychodzili w Europie na ulice, to osoby skupione wokół organizacji działających w EUnited Agri.

Grozi nam masowy powrót rolników na blokady?

Wspólnie planujemy ogromną manifestację w Brukseli 4 czerwca, a więc bezpośrednio przed wyborami do europarlamentu. To będzie największy dotychczasowy strajk z udziałem rolników z całej Unii. Termin oczywiście nie jest przypadkowy, chcemy jasno zasygnalizować, że domagamy się radykalnych zmian w podejściu Komisji Europejskiej i innych ciał UE do europejskiego rolnictwa. Trwają już pierwsze rozmowy i przymiarki do kolejnej perspektywy Wspólnej Polityki Rolnej po 2027 r. i to jest moment, gdy głos europejskich rolników musi być wysłuchany i uwzględniony. To właściwy czas, by przypomnieć, że zapisy w poprzedniej WPR oraz w Zielonym Ładzie są po prostu szkodliwe.

Dlaczego protesty rolnicze w Europie wybuchły dopiero w tym roku, skoro zapisy WPR i Zielonego Ładu są znane od lat?

Nie jest prawdą, że wcześniej nie było protestów, bo one były, choć bardziej lokalne i o mniejszej skali. Organizacje rolnicze od początku zgłaszały wiele zastrzeżeń i uwag do unijnych przepisów, część negocjacji odbywała się jednak w gabinetach, a nie na ulicach. Natomiast w tym roku mamy do czynienia z największym kryzysem w europejskim rolnictwie od wielu lat, z polskiej perspektywy możemy powiedzieć, że największym od 2004 r., gdy przystąpiliśmy do UE. Nałożyło się na to wiele czynników: błędna polityka rolna UE, wojna w Ukrainie, COVID-19, wystrzał inflacji, napięcia w polityce międzynarodowej… Rolnictwo jest taką gałęzią, która szczególnie odczuwa na sobie wszystkie kryzysy w gospodarce.

Dodatkowo europejscy rolnicy czują się oszukiwani przez decydentów z UE. Zgodnie z zapisami Zielonego Ładu i WPR ustalenia były takie, że rolnicy zgadzają się na bardzo rygorystyczne wymogi dotyczące jakości produkcji żywności, ale w zamian Bruksela prowadzi restrykcyjną politykę dotyczącą dostępu do wspólnotowego rynku. Tymczasem w ostatnim czasie Europa została zalana tanimi produktami spożywczymi niskiej jakości z Ukrainy, Rosji, Egiptu, Azji czy Ameryki Południowej.

Konkurencja jest korzystna dla konsumentów…

Wchodząc do UE, umawialiśmy się, że jako rolnicy weźmiemy na siebie ciężar przepisów, jednocześnie wspólny rynek gwarantuje nam, że jesteśmy tu sami. Taka była idea wspólnotowego rynku. A nagle okazało się, że restrykcje są coraz cięższe, a jednocześnie przymyka się oczy na import spoza Unii, który nie spełnia tych standardów. To problem, który zgłaszamy od długiego czasu, a tymczasem UE podpisuje umowy o wolnym handlu z kolejnymi krajami. W Polsce najgłośniej jest o otwarciu unijnego rynku na Ukrainę, bo bezcłowa wymiana handlowa z tym krajem jest bardzo szkodliwa dla polskich producentów zbóż, warzyw i owoców czy mięs. Teraz jest procedowana umowa z Mercosur (wspólny rynek wybranych państw Ameryki Południowej – red.), więc po uszach dostaną europejscy producenci żywca wołowego czy drobiu. Finalizowana jest też umowa z Indiami, więc stratni będą plantatorzy buraka cukrowego i tytoniu.

Chcemy obronić wspólny rynek, a jednocześnie zracjonalizować głupie – bo takiego słowa trzeba użyć – przepisy środowiskowe w Zielonym Ładzie, dotyczące obowiązku zalewania gruntów, odtwarzania przyrody, ugorowania czy ograniczania stosowania pestycydów.

Komisja Europejska niedawno częściowo wycofała się z pestycydów i ugorowania.

Powiedziała, że się wycofuje, ale na razie to tylko deklaracje, które znamy z mediów. Prawo się jeszcze nie zmieniło. Po to więc spotykamy się w gronie organizacji rolniczych, rozmawiamy, naciskamy, żeby te zapowiedziane zmiany nie rozpłynęły się w powietrzu. Oprócz dużej manifestacji w Brukseli w każdym z państw planujemy dużą akcję informacyjną, by każdy rolnik dowiedział się, kto personalnie w UE odpowiada za tymi szkodliwymi – nie tylko dla rolnictwa, lecz także dla innych gałęzi gospodarki – przepisami Zielonego Ładu.

Rolnicy z poszczególnych krajów UE są dla siebie konkurencją, jakie interesy mają zbieżne?

Wychodzimy z założenia, że gdy jest czas pokoju, to rywalizujemy, ale gdy pojawiają się zagrożenia zewnętrzne, to jednoczymy się w obronie europejskiego rynku. Producenci nie mają nic przeciwko konkurencji, o ile jest ona prowadzona na zdrowych, rynkowych zasadach. Nie może być natomiast sytuacji, że regulator nakłada na europejskich producentów znacznie bardziej restrykcyjne zasady niż na dostawców z krajów trzecich. Są oczywiście też obszary rozbieżnych interesów – np. napływ taniego zboża z Ukrainy. Najbardziej pokrzywdzeni są rolnicy z państw leżących najbliżej Ukrainy, w tym Polska. Na tanim ziarnie korzystają natomiast hodowcy z Niemiec, Francji czy Danii, bo mają tańsze pasze.

Co dalej z protestami w Polsce?

Protesty się nie zakończyły, co najwyżej zmieniły formę lub zostały zawieszone. Nie chcemy prowadzić uciążliwych manifestacji, bo wiemy, że 300 blokad jednego dnia w całym kraju utrudnia życie zwykłych mieszkańców Polski. Trwają natomiast rozmowy z przedstawicielami rządu, regularnie spotykamy się z posłami, senatorami, jesteśmy też obecni na posiedzeniach parlamentarnej komisji rolnictwa. W czwartek mamy spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem w KPRM – wypracowujemy nasze stanowisko i oczekiwania. Przede wszystkim chcemy wiedzieć, jakie są postępy w realizacji zgłaszanych przez nas postulatów, jak rząd wywiązuje się ze wspólnych ustaleń oraz jak wyglądają rozmowy w Brukseli dotyczące Zielonego Ładu. ©℗

Rozmawiał Nikodem Chinowski