Rolnicy blokują drogi w całym kraju. Akcja protestacyjna jest spowodowana przedłużeniem do czerwca 2025 r. bezcłowego handlu towarami rolnymi z Ukrainą. W jaki sposób uderzy to w rolników? Jaka teraz wygląda ich sytuacja? Rolnik odpowiada.
9 lutego (w piątek) rolnicy zorganizowali ogólnopolski protest. Sprzeciwiają się wprowadzaniu unijnego Zielonego Ładu i napływowi towarów z Ukrainy. Co o swojej sytuacji mówią protestujący? Zapytaliśmy Karola Krawczyka, rolnika i mikroprzedsiębiorcę z woj. łódzkiego, właściciela sklepów ze środkami ochrony roślin:
– Produkcja zbóż, rzepaku, kukurydzy itd. w Polsce jest teraz właściwie nieopłacalna. Koszty produkcji znacznie przewyższają zyski ze sprzedaży. Polskie produkty rolne są w bardzo niskich cenach, a rolnicy i tak mają problem z ich sprzedażą lub sprzedają je za bezcen, bo magazyny przepełnione są produktami z Ukrainy – tłumaczy rolnik z woj. łódzkiego.
Jak informuje Karol Krawczyk, takie ceny skupu produktów jak teraz były około 5 lat temu – np. pszenica 70-80 zł/ 100 kg; żyto 50-55 zł/ 100 kg. – Ukraina nie jest w Unii, także tamtejsi rolnicy nie mają tak wielu ograniczeń produktów, których mogą używać przy produkcji rolnej. Mogą używać tanich pestycydów, które w Polsce są zabronione, zatem ponoszą mniejsze koszty produkcji. Mają również więcej środków ochrony roślin, dzięki którym plony są większe. W związku z tym ich produkty są tańsze niż polskie. To nieuczciwa konkurencja – mówi rolnik.
Zdaniem rolnika z woj. łódzkiego trzeba pomagać Ukrainie, jednak rząd powinien wprowadzić obostrzenia, aby produkty wytwarzane przez Ukrainę były przekazywane dalej, np. do niektórych krajów Afryki, gdzie panuje głód. – Polscy rolnicy protestują, bo ponoszą wysokie koszty produkcji, której opłacalność jest bardzo niska lub zerowa. Mają problemy ze spłacaniem kredytów, z utrzymaniem się, z pokryciem kosztów na co dzień. Zdarza się nawet, że nie mogą w tych niskich cenach sprzedać swoich produktów. Sytuacja jest trudna, dlatego blokują drogi i protestują – dodaje Karol Krawczyk.