Z wyników wyborów samorządowych cieszą się niemal wszystkie partie polityczne, ale na razie wiele na to wskazuje, że rządzącej Koalicji Obywatelskiej nie udało się prześcignąć Prawa i Sprawiedliwości. Czy gdzieś popełniono błąd? W ocenie byłego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, można było liczyć na więcej, a niektóre błędy trzeba naprawić przed wyborami do europarlamentu. W rozmowie z Gazetą Prawną wyjaśnia, co powinni zrobić rządzący, aby wygrać czerwcowe wybory do europarlamentu.

Panie prezydencie, jak to jest, że prawie każda partia ogłosiła, że jest zadowolona z wyniku wyborów samorządowych? To taki polityczny rytuał?

Bronisław Komorowski: - Taka jest specyfika wyborów samorządowych, bo one są wielopoziomowe, więc na siłę każdy może znaleźć dla siebie jakiś sukces. A to ktoś wygrał stanowisko wójta, ktoś inny burmistrza, a to znów ktoś inny zdobył większość w sejmiku. Ja rozumiem to nabijanie się, głównie dziennikarzy z faktu, że wszyscy w sposób naturalny wyciągają i trochę naciągają te wyniki. Myślę, że każdy może mieć jakiś mniejszy, czy większy powód do satysfakcji.

Kto może się cieszyć z wyborów samorządowych

A kto w takim razie ma najmniej powodów do radości?

Najmniejszy powód do radości ma niewątpliwie Lewica, która poniosła jednak porażkę i to dosyć spektakularną, i chyba w znacznej mierze zasłużoną, bo popełniła poważny błąd, mieszając wybory samorządowe z kwestiami aborcyjnymi. Widać, że zaszkodziła tym Trzeciej Drodze, ale sobie nie pomogła.

Koalicja Obywatelska też stwierdziła, że wygrała z PiS, a jeszcze jej nieco brakło. Czyżby gdzieś popełnili błąd?

Trudno nazwać błędem słabszy od oczekiwanego wynik wyborczy, ale faktycznie sądzę, że apetyty w Koalicji Obywatelskiej były znacznie większe. Ja nie należę do tych, którzy uważają, że skutecznym sposobem na uzyskanie jeszcze większej przewagi nad PiS byłoby porozumienie z Lewicą. Wręcz przeciwnie. Pokazuje to przykład Warszawy, gdzie o bardzo dobrym wyniku prezydenta Trzaskowskiego z PO zadecydowało w jakiejś mierze niewystawienie kontrkandydata przez Trzecią Drogę, pomimo wystawienia kontrkandydata przez Lewicę. Więc na tym przykładzie widać, że takie porozumienie mogłoby być jakimś kołem ratunkowym dla Lewicy, ale dla Platformy sądzę, że stanowiłoby to pewien element obciążenia, taki sojusz tylko i wyłącznie z Lewicą. A na pewno zwiększyłoby to szansę Trzeciej Drogi.

Recepta na lepszy wynik wyborczy

Czy to oznacza, że pomysł wspólnej listy koalicji rządzącej przechodzi do historii?

Zdaje się, że wszyscy już stwierdzili, że nie mają takiego pomysłu politycznego. Myślę, że dziś w tej kwestii to już jest posprzątane, bo na zmianę formuły po prostu nie ma czasu. A poza tym, Trzecia Droga potwierdziła swoją pozycję trzeciej siły, Koalicja Obywatelska potwierdziła pozycję lidera, a Lewica musi się zastanowić, co ze sobą zrobić.

A co, pana zdaniem, władza powinna zrobić, aby poprawić swój wynik w czerwcowych wyborach​

Ja uważam, że po pierwsze warto się zastanowić, co utrudniło zrobienie lepszego wyniku. Ja się skłaniam ku temu, że poważnie zaszkodziło, zupełnie niepotrzebne, ujawnienie różnic ideowych za przyczyną odrębnego wniosku i złożonej propozycji w sprawie aborcji przez Lewicę. To było wykroczenie poza umowę koalicyjną, do czego każda partia ma prawo, ale skutkowało jednak publicznym sporem, publicznymi połajankami, a więc ujawniło wewnętrzne napięcia w obozie władzy.

To było niekonieczne i szkodliwe dla wszystkich, więc to, co teraz można zrobić, to można się postarać, aby przyjąć jako zasadę dla koalicji większościowej, że się stara nie dopuścić wspólnymi siłami liderów do zgłaszania odrębnych projektów ustaw, nie uzgodnionych w koalicji. To według mnie jest najprostsza droga do poprawienia ogólnego wyniku następnych wyborach.