Jako urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości we wrześniu 2017 r. Mikołaj Pawlak podpisywał dokumenty związane z przekazaniem pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości do CBA. Rok później został rzecznikiem praw dziecka.

– Niech państwo sobie przypomną, kto mówił, że nic nie wie. Kto mówił, że Pegasus to koń skrzydlaty? Kto mówił, że Pegasus to konsola? – pytał retorycznie posłów sejmowej komisji ds. badania nielegalnej inwigilacji Krzysztof Kwiatkowski, dziś senator KO, a wcześniej szef NIK w latach 2013–2019. Później pokazał dokumenty, z których wynikało, że o zakupie systemu informatycznego umożliwiającego inwigilację przez Centralne Biuro Antykorupcyjne musieli wiedzieć co najmniej: Mariusz Kamiński (minister koordynator ds. służb specjalnych), Zbigniew Ziobro, wówczas minister sprawiedliwości, Michał Woś – jego zastępca, wiceminister finansów Piotr Patkowski oraz dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich Mikołaj Pawlak. Ich podpisy lub pieczątki oznaczające przyjęcie dokumentu przez ich biura znajdują się na korespondencji związanej z przekazaniem dotacji Funduszu Sprawiedliwości do CBA. Kwiatkowski miał dostęp do tych dokumentów, ponieważ zarządzana przez niego NIK prowadziła kontrolę procesu, w którym ta dotacja została przekazana.

Kwiatkowski został świadkiem podczas drugiego merytorycznego posiedzenia sejmowej komisji śledczej. O ile pierwsze dotyczyło bardziej wątków technicznych związanych z działaniem systemu, o tyle w czasie drugiego skupiono się raczej na ramach prawnych, które pozwoliły na zakup oprogramowania.

Były szef NIK przyznał, że cały mechanizm budzi jego zdumienie. – Gdyby nie kupowali tego oprogramowania z Funduszu Sprawiedliwości, nikt by się nie dowiedział, że mają Pegasusa – przekonywał posłów. Chodzi o to, że służby takie jak CBA mają swój fundusz operacyjny. Wglądu w czynione z niego zakupy nie ma nawet NIK. To sposób na zachowanie maksymalnej poufności działania tych jednostek. Ponieważ Ministerstwo Sprawiedliwości udzieliło CBA dotacji z Funduszu Sprawiedliwości, kontrolerzy dopatrzyli się wydatków na zakup tego oprogramowania. Co więcej, jak przekonywał w czasie przesłuchania Kwiatkowski, mógłby to zrobić każdy obywatel, bo wydatki ponoszone z Funduszu Sprawiedliwości podlegają ustawie o dostępie do informacji publicznej.

Kwiatkowski zwracał też uwagę na pośpiech, z jakim przesuwano pieniądze w ramach funduszu tak, by przekazać je CBA. Swoją rolę miał tu Mikołaj Pawlak – jako dyrektor departamentu w MS pomagał zorganizować w Sejmie komisję sprawiedliwości, która zajmowała się zmianami w ustawie regulującej fundusz tak, by służby mogły z niego skorzystać. Pawlak koordynował m.in. dodanie do porządku obrad komisji zmiany planu finansowego funduszu na rok 2017.

O to posiedzenie komisji, nieco na marginesie, dopytywał poseł Przemysław Wipler (Konfederacja). Zwrócił uwagę, że żaden z posłów opozycji nie zadał nawet pytania o to, na co zostanie przeznaczonych 25 mln zł.

Na pośpiech w zakupie oprogramowania dla służb zwróciła uwagę Joanna Kluzik-Rostkowska (KO). Posłanka chciała wiedzieć, dlaczego CBA nie mogło poczekać dwóch miesięcy (umowę podpisano 29 września 2017 r.) i kupić oprogramowania w kolejnym roku budżetowym właśnie z funduszu operacyjnego. – Może odpowiedź poznają ci, którzy poznają nazwiska pierwszych podsłuchiwanych za pomocą tego systemu – skomentował Kwiatkowski.

Drugim przesłuchiwanym świadkiem był Michał Woś. Spóźnił się na posiedzenie o 11 minut (poprzednia część posiedzenia się jednak przeciągnęła i były wiceminister został poinformowany o tym, że ma się stawić później). Posłowie z komisji zdążyli w tym czasie zdecydować, że złożą w sądzie okręgowym wniosek o ukaranie go za niestawienie się na posiedzeniu komisji. Co ważne, w dniu przesłuchania do jego pokoju sejmowego weszły służby, zabezpieczając znajdujące się tam dokumenty. Jak później zeznał były wiceminister sprawiedliwości, były wśród nich notatki na posiedzenie.

Posłowie próbowali ustalić, jaka była rola Wosia w zakupie oprogramownia. Poseł Paweł Śliz pytał, kiedy i z czyich ust padł pomysł, by przekazać 25 mln zł dla CBA. – Nie pamiętam, żeby była taka rozmowa face to face – odpowiadał polityk. Tłumaczył też, że w żadnych dokumentach, które widział, nie padała nazwa „Pegasus”. W trakcie przesłuchania przyznał jednak, że to on podejmował decyzje dotyczące dotacji dla CBA z Funduszu Sprawiedliwości.

Woś odpowiedział też na pytanie, kto zdecydował, że służby kupią konkretny system do inwigilacji. Przyznał, że to CBA wspólnie z policją powołały zespół, który składał się z 10 służb, i wspólnie wybrano program z siedmiu branych pod uwagę. ©℗