Ministerstwo Finansów podjęło decyzję: VAT na żywność powróci do poziomu 5 proc. Ekonomiści podkreślają w rozmowie z nami, że to dobry czas na zmianę – podniesienie podatku przyniesie kwartalnie budżetowi państwa dodatkowe 3 mld zł, które mogą zostać przeznaczone na obronność czy energetykę.
Przypomnijmy: dzisiaj resort finansów poinformował o nieprzedłużeniu po 31 marca 2024 roku okresowego obniżenia VAT na podstawowe produkty spożywcze. Zerowa stawka obowiązywała od 1 lutego 2022 roku przy odczycie inflacji na poziome 9.2 proc. w ujęciu rocznym.
Wzrost VAT na żywność
Rozmawiamy z ekonomistami o motywach podjęcia tej decyzji, którą obecnie Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje w kampanii samorządowej.
– Wszystkie wskaźniki pokazują, że decyzja została podjęta w czasie, kiedy było to merytorycznie uzasadnione. Inaczej byłoby, gdyby resort finansów poczekał do wyborów samorządowych, a następnie podniósłby VAT na żywność – mówi nam Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
– Można byłoby się jedynie zastanawiać, czy politycznie nie będzie to problematyczne, aby na kilka dni przed wyborami samorządowymi ogłaszać taką zmianę. Górę wzięły względy ekonomiczne. To dobrze. To jest dodatkowy zastrzyk pieniędzy do budżetu, dodatkowe 11 mld zł, czyli 0,3 proc. PKB. Pieniądze te pozwolą sfinansować rzeczy, które są naprawdę potrzebne – komentuje z kolei Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Sytuacja ekonomiczna
Ekonomiści w rozmowie z Gazetą Prawną podkreślają, że obecna sytuacja na rynku sprzyjała podjęciu decyzji o powrocie na 5-proc. stawkę VAT.
– W mojej ocenie trwa właściwy moment, aby zlikwidować tę tarczę. Przypomnijmy, że była ona wprowadzona jako rozwiązanie przejściowe w czasie, kiedy inflacja zbliżała się do 18 proc., a na cenach produktów żywnościowych trwał szok cenowy – ceny niektórych towarów wzrosły nawet o 100 proc. – wyjaśnia Sobolewski. I dodaje, że dzisiaj jesteśmy w odwrotnej sytuacji, ponieważ od ponad roku większość produktów na rynkach światowych tanieje, a inflacja w Polsce zbliża się do trzech procent.
– Poprawia się sytuacja dochodowa osób najniżej sytuowanych majątkowo – mimo inflacji na poziomie 4 proc., odnotowaliśmy wzrost płacy minimalnej o ponad 19 proc. Mamy waloryzację 500 plus o 60%, mamy wysoką waloryzację rent i emerytur oraz pozostawione trzynastki i czternastki – podkreśla Sobolewski.
Obserwacje podziela Piotr Bujak z PKO BP. – Widzimy obecnie walkę cenową dyskontów, gdzie siła konkurencji rynku detalicznego przekłada dobrze deflacyjne trendy globalne czy europejskie na detaliczne ceny żywności. Moment na powrót normalnej stawki VAT na żywność jest więc dobry i nie ma uzasadnienia dla dalszego stosowania takiego nadzwyczajnego instrumentu – uzupełnia główny ekonomista PKO BP.
Czy konsumenci odczują wzrost VAT na żywność?
Kamil Sobolewski podaje, że wzrost VAT-u o 5 proc. nie będzie mocno odczuwalny.
– Dla przykładu: nowa cena produktu dziś wartego 4 zł wyniesie 4,20 zł, chyba że spadające hurtowe ceny żywności umożliwią rezygnację z podwyżek, a nawet obniżkę ceny. Dzisiejszy spadek boli rolników, ale ma potencjał cieszyć konsumentów bardziej, niż zaboli ich odmrożenie zerowego VAT-u na żywność – wskazuje ekonomista.
Pytamy Piotra Bujaka z PKO BP, czy konsumenci odczują zmianę. – Myślę, że nie w pełni – dzięki spadkowej dynamice cen żywności – mówi nam.
– Biorąc pod uwagę wyzwania fiskalne, to jest to działanie pożądane. Pytanie, czy przy takiej spadkowej tendencji dla cen żywności globalnie i w Polsce, warto wydawać 0,3 proc. PKB na utrzymanie obniżonej stawki, czy nie lepiej przeznaczyć te środki na obronność albo transformację energetyczną. Decyzja o powrocie normalnej stawki VAT na podstawowe produkty żywnościowe zwiększa racjonalność gospodarowania ograniczonymi zasobami finansowymi państwa – podsumowuje nasz rozmówca.
Natomiast Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, podkreśla w serwisie X, że przeciętny emeryt wydaje ok. 500 zł miesięcznie na żywność i napoje. Jeśli założymy, że całość ma stawkę „0”, a teraz będzie 5 proc. to korzyść miesięczna wyniesie 25 zł, a uwzględniając fakt, że nie wszystko miało obniżony VAT, to będzie różnica kilkunastu złotych miesięcznie.
„Równolegle, ktoś dużo lepiej sytuowany, kupujący drogie wędliny, sery itd. wydaje nawet 1500 zł na żywność miesięcznie. I on dostał upust 75 zł miesięcznie. Nie lepiej było zrobić rozwiązanie w postaci kart dyskontowych, tylko dla osób cierpiących ubóstwo i dać im efektywnie, nie 25 zł, a 50 zł. Całość kosztowałaby podatników, nie 10-12 mld zł, a dużo mniej. Od początku chodziło PR i wskaźnik inflacji GUS-u, aby lepiej wyglądało na slajdach, a nie o pomoc najuboższym” – czytamy w komentarzu Sławomira Dudka w serwisie X.