– Mi zależy, żeby protesty rolnicze odbywały się ponad podziałami politycznymi. Wynika to z tego, że nie chcę, żeby rolnicy byli utożsamiani tak, jak w 2005 oraz 2019 roku z Prawem i Sprawiedliwością. Obecnie ich protest popiera większość Polaków, w tym miasta. Lecz to – czego bym nie chciał, bo wiele się napracowałem na rzecz poprawy wizerunku rolników – może się zmienić, jeśli Prawo i Sprawiedliwość i Konfederacja ze "zdrowego” protestu rolników zrobią polityczną pałkę – mówi wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak w rozmowie z Gazetą Prawną.

Weronika Szkwarek, dziennikarka Gazety Prawnej: Nad jakimi działaniami skupia się obecnie resort rolnictwa?

Michał Kołodziejczak, wiceminister rolnictwa: Skupiamy się na kontaktach z protestującymi rolnikami – ja sam bardzo mocno jestem w to zaangażowany, to moja misja – oraz na rozmowach z naszymi unijnymi partnerami. Wczoraj, 26 lutego minister Siekierski był na rozmowach w Brukseli. Problem, o którym dzisiaj mówią rolnicy jest wywołany przez Komisję Europejską i to jest fakt. Komisja musi sobie zdać z tego sprawę i albo będzie naprawiać Europejski Zielony Ład i dostosowywać go do specyfiki poszczególnych krajów, albo powstały problem nie zostanie ugaszony w krótkim czasie.

Mówiąc o Ukrainie, musimy skupić się na tym, co robi Rosja. Kreml świadomie wprowadził duże zamieszanie na rynkach światowych, szczególnie jeśli chodzi o zboże. Każdy musi sobie zdać z tego sprawę, że to on jest istotną przyczyną tego problemu. Ceny na rynkach światowych są faktycznie niskie, ale nie może dochodzić do sytuacji, że Hiszpania czy Grecja będą kupowały zboże z Rosji.

Jak chcecie doprowadzić do deeskalacji konfliktu?

Należy przypomnieć, że to nie są problemy wyłącznie w dwóch tematach, o których mówią media. Mamy też olbrzymie problemy z handlem produktami rolnymi np. oznakowaniem żywności flagą pochodzenia, czy też sprawieniem żeby relacje z rolników z sieciami handlowymi były bardziej symetryczne. Wielkim wyzwaniem jest też odbudowa rynku produkcji wieprzowiny – coraz więcej jej eksportujemy, a można by u nas na miejscu prowadzić w znacznie większym zakresie tucz przy wykorzystaniu polskich zbóż. Samymi protestami tych kwestii nie rozwiążemy, tylko doprowadzimy do sytuacji, gdzie będą one politycznie wykorzystane do różnego rodzaju ataków.

To znaczy?

Mam na myśli chociażby informacje o wysypanym zbożu z kilku wagonów. Jestem przekonany, że nie zrobił tego żaden rolnik, po prostu ktoś w kraju wykorzystał tę sytuację do zaognienia konfliktu. Mi zależy, żeby protesty rolnicze odbywały się ponad podziałami politycznymi. Wynika to z tego, że nie chcę, żeby rolnicy byli utożsamiani tak jak w 2005 oraz 2019 r. z Prawem i Sprawiedliwością. Obecnie ich protest popiera większość Polaków, w tym miasta. Lecz to – czego bym nie chciał, bo wiele się napracowałem na rzecz poprawy wizerunku rolników – może się zmienić, jeśli Prawo i Sprawiedliwość i Konfederacja ze „zdrowego” protestu rolników zrobią polityczną pałkę.

Ale protesty rolników nie są wykorzystywane tylko w kraju. Obserwuję również ukraińskie media i fora społecznościowe. Pojawiają się tam rzekome informacje, że na przykład polscy rolnicy rozrzucają gwoździe pod samochodami. To zupełnie niepotrzebne zaognianie sytuacji, które służy naszym wspólnym wrogom. Apeluje z tego miejsca o rozsądek.

Rolnicy chcą konkretu, muszą mieć pewność, a nie będą jej mieli, dopóki granica nie będzie w 100 proc. szczelna. Na tym obecnie bardzo mocno pracujemy, i sprawy idą w dobrym kierunku. Nie uciekniemy też przez śmiałymi decyzjami podyktowanymi interesem Polski. Według mnie ograniczenia przywozu na kolejne produkty muszą jak najszybciej wejść w życie.

PiS proponuje, aby wprowadzić całkowite embargo na wszystkie produkty z Ukrainy. Czy to jest słuszny postulat?

Gdybyśmy chcieli wprowadzić całkowite embargo na produkty z Ukrainy, to powinniśmy zadać pytanie: co byśmy na tym zyskali? Wiem, że są wrażliwe produkty i powinniśmy tutaj jasno podstawić granicę, ale wprowadzenie pełnego embarga spowodowałoby pogorszenie sytuacji tych, którzy coś na Ukrainę eksportują np. przetwórcy krajowego mleka. Powtarzam; Prawo i Sprawiedliwość chce tylko zaognić problem i wykorzystuje go politycznie.

Podczas ostatniej konferencji Donald Tusk mówił o tym, że wciągnie granicę z Ukrainą na listę infrastruktury krytyczną. Czy to cios wymierzony w rolników?

Jeżeli tak ktoś mówi, to znaczy, że w ogóle nie wie, co się teraz dzieje. Półtora roku temu Jarosław Kaczyński poprzez swoich przedstawicieli powiedział, że protest, który zorganizowała Agrounia w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie, to był atak na infrastrukturę krytyczną. Choć co trzeba podkreślić nie miało to żadnego oparcia w prawie.

Obecne działania premiera nie są wymierzone w rolników, a w ludzi Jarosława Kaczyńskiego, którzy chcą rolników użyć do swoich politycznych rozgrywek nie licząc się z Polską racją stanu i naszym wizerunkiem za granicą. PiS twierdzi, że ktokolwiek będzie nawoływał do protestu na granicy, to tak naprawdę nawołuje do ataku na wspomnianą infrastrukturę krytyczną państwa, więc trzeba go zamknąć do więzienia. Oni myślą według siebie, kierują się typową pisowską logiką.

Pojawiły się zarzuty, że to Rosja wywiera wpływ na rolników…

Rosja, a z pewnością każdy inny polityczny przeciwnik, będzie chciał wykorzystać tą sytuację. Rolnicy muszą sobie zdawać z tego sprawę. Chodzi o to, aby protestujący nie robili z siebie areny do walki politycznej. To z jednej strony będzie Rosja, a z drugiej – Prawo i Sprawiedliwość i Konfederacja.

Czy zamierza pan wyjść do rolników i z nimi rozmawiać podczas wielkiego marszu na Warszawę?

Jestem gotowy na rozmowy z przedstawicielami rolników.

Protest jest po to, żeby pokazać swoje niezadowolenie, ale do rozmów o żywotnych problemach branży musi być wyznaczona przesz samych rolników grupa, która będzie reprezentatywna. Jestem otwarty na rozmowy ponad politycznymi podziałami