Minister kultury stawia w stan likwidacji kolejne spółki. Opozycja przyznaje, że ujawnienie zarobków byłych dziennikarzy TVP nie ułatwia organizacji protestów.

– Rządzący mogą reformować media publiczne, ale musi się to odbywać zgodnie z prawem. Zawsze byłem i jestem na taką dyskusję dotyczącą zmian prawnych otwarty. Jednak z mojej strony nigdy nie będzie zgody na łamanie konstytucji. A z taką sytuacją mamy obecnie, niestety, do czynienia. (…) Jako Prezydent Rzeczypospolitej będę się z całą mocą i zgodnie ze swoimi konstytucyjnymi uprawnieniami przeciwstawiał takim działaniom. Dlatego wzywam koalicję rządową, żeby zaczęła przestrzegać zasad demokratycznego państwa prawa i szanować obywateli bez względu na ich poglądy polityczne – mówił Andrzej Duda w orędziu noworocznym. Apel wydaje się nieco spóźniony. Przejęcie przez nową władzę kontroli nad trzema spółkami – Telewizja Polska SA, Polskie Radio SA i Polska Agencja Prasowa SA – stało się faktem.

PiS ogranicza protesty

W piątek wieczorem minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz w lakonicznym komunikacie przekazał, że podjął decyzję o „o likwidacji 17 spółek regionalnych rozgłośni Polskiego Radia”. „To kontynuacja wcześniejszego procesu” – dodał. Jak słyszymy, to „symboliczna decyzja” szefa MKiDN. – Pokazuje, że scenariusz z postawieniem spółek mediów publicznych w stan likwidacji okazał się słuszny. Teraz Sienkiewicz robi to samo z rozgłośniami regionalnymi, wymienia kierownictwo, zaprowadzi porządek – komentuje jeden z posłów KO.

Z tego faktu zdają sobie również sprawę politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy w ubiegłym tygodniu zakończyli kontrole poselskie w siedzibie PAP. – Będąc wspólnie na dyżurze, uznaliśmy, że w nowej sytuacji, czyli fikcyjnym stanie likwidacji, dalsze przebywanie w budynku PAP nie miało większego sensu – tłumaczył były minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek na antenie Radia Wnet. Jedynym bastionem Zjednoczonej Prawicy pozostaje siedziba Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przy pl. Powstańców Warszawy. To tam podczas nocy sylwestrowej pojawił się szef PiS Jarosław Kaczyński, aby wesprzeć byłych dziennikarzy TVP, którzy nadal zajmują budynek w centrum Warszawy. – Jesteśmy w trakcie walki. Nie jest to moment szczególnie łatwy, ale ta walka w ogóle z natury trudna, bo działamy w konfrontacji z przeciwnikiem, który po prostu nie przestrzega żadnych reguł – tłumaczył prezes w rozmowie z portalem wPolityce.pl. Akcje polityków w TAI nie wstrzymały jednak prac nad wznowieniem emisji TVP Info. Nowe kierownictwo stacji tymczasowo przeniosło newsroom do budynku przy ul. Woronicza. Kanał wystartował na nowo w piątek; nadawanie przerwano 20 grudnia.

Między świętami a Nowym Rokiem zebrała się Rada Mediów Narodowych. W kilku podjętych uchwałach i stanowiskach stwierdzono, że minister Sienkiewicz nadużył swoich kompetencji. Zaapelowano również do organów władzy publicznej o nierespektowanie jego decyzji. – Czabański (przewodniczący RMN – red.) zdaje sobie sprawę, że to niczego nie zmieni. Ale robi to, bo musi pokazać przed prezesem, że coś robi – mówi nam jeden z członków RMN. Kolejne posiedzenie zaplanowano na dziś przed południem.

Na czwartek, 11 stycznia, władze PiS zwołały z kolei demonstrację w obronie mediów publicznych. „Protest wolnych Polaków” obędzie się przed Sejmem. Jak jednak słyszymy od polityków PiS, w partii istnieje duża obawa o frekwencję. – Myśli pan, że ludzie sami z siebie przyjdą? Gdyby mieli być, to już by byli. Poza tym ujawnienie zarobków dziennikarzy TVP zrobiło dla sprawy dużo złego. Ludzie nie będą chcieli tego bronić – przyznaje nam jeden z parlamentarzystów PiS. Mowa o piśmie, które w czwartek w mediach społecznościowych opublikował poseł KO Dariusz Joński. Z dokumentu wynika, że łączne wynagrodzenia brutto Michała Adamczyka i Jarosława Olechowskiego w 2023 r. oscylowało w okolicy 1,5 mln zł.

RPO krytykuje Sienkiewicza

W sprawie mediów publicznych głos zabrał także rzecznik praw obywatelskich prof. Marcin Wiącek. W ubiegłotygodniowym komunikacie krytycznie ocenił działalność Telewizji Polskiej z ostatnich lat, zauważając, że nie spełniała ona standardów w zakresie „pluralizmu, bezstronności, wyważenia i niezależności przekazu”. Wyjaśnił jednak, że wyrok Trybunał Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 r. nie uprawniał ani Rady Mediów Narodowych, ani ministra Bartłomieja Sienkiewicza do przeprowadzania zmian kadrowych w mediach publicznych.

„Niekonstytucyjność stwierdzona przez TK była ściśle powiązana z pominięciem ustawodawczym, wynikającym z nieprzyznania KRRiT prawa do udziału w procedurze powoływania i odwoływania zarządów i rad nadzorczych. (…) Na gruncie Konstytucji niedopuszczalny jest mechanizm zakładający powoływanie członków zarządów i rad nadzorczych spółek publicznej radiofonii i telewizji bezpośrednio przez rząd czy członków rządu” – ocenił RPO. Jak dodał, stosowanie reguł prawa spółek handlowych – na które wielokrotnie w ostatnich dniach powoływał się szef MKiDN – „nie może prowadzić do tego, że legitymacja organów spółek publicznej radiofonii i telewizji opiera się na bezpośredniej decyzji organu władzy wykonawczej”.

Jak słyszymy, w środowisku koalicji rządzącej część polityków jest niezadowolona z takiego obrotu spraw. – Stanowisko RPO, po Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, to kolejny kamyczek do naszego ogródka. Nie po to przejęliśmy władzę, aby łamać kręgosłupy. Czasami trzeba zaczekać, trochę się wysilić i nie popełniać błędów. Przez osiem lat zarzucaliśmy PiS, że nie słucha rzecznika praw obywatelskich i międzynarodowych organizacji. A teraz co? My mamy ich nie słuchać? – rozkłada ręce jeden z posłów KO zaangażowany w sprawę mediów.

Profesor Wiącek w piśmie do ministra Sienkiewicza wezwał do ustosunkowania się do jego zastrzeżeń. Zaapelował także o pilną nowelizację przepisów o publicznej radiofonii i telewizji, tak aby były one zgodne z konstytucją i wyrokiem TK z 2016 r. Według informacji DGP wstępne prace w rządzie nad projektem nowej ustawy medialnej już trwają. ©℗