Sąd Okręgowy w Warszawie skazał byłych szefów Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na dwa lata więzienia i zakaz pełnienia funkcji publicznych za przekroczenie uprawnień przy okazji tzw. afery gruntowej.
To oznacza, że z mocy prawa tracą oni mandaty poselskie i mogą trafić za kratki. Mimo, że wcześniej prezydent zastosował wobec nich prawo łaski.
– Sąd I instancji słusznie dopatrzył się w działaniach oskarżonych przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego i prywatnego, a sąd odwoławczy te poglądy akceptuje – mówiła w uzasadnieniu sędzia Anna Bator-Ciesielska.
Wcześniej Sąd Najwyższy uchylił wyrok sądu okręgowego umarzający postępowanie na skutek wydania wobec skazanych w I instancji Kamińskiego i Wąsika prezydenckiego aktu łaski. Zdaniem SN nie wywołał on skutków prawnych, ponieważ ułaskawić można osobę skazaną prawomocnym wyrokiem, a wyrok w sprawie byłych szefów CBA był nieprawomocny.
Jak podkreślał sąd okręgowy we wczorajszym wyroku, było on związany tym poglądem prawnym Sądu Najwyższego.
– Mamy do czynienia z prawomocnym rozstrzygnięciem sądu odwoławczego. To orzeczenie jest wiążące, prawomocne i wykonalne. Oczywiście przysługują od niego środki nadzwyczajne w postaci kasacji czy kasacji nadzwyczajnej. Nie ma to jednak żadnego znaczenia z punktu widzenia sytuacji prawnej, w jakiej się znajdujemy – mówi prof. Piotr Kardas z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
A to oznacza, że skazani mogą w każdej chwili zostać doprowadzeni do zakładu karnego. Sami zainteresowani zapowiadają, że nie zamierzają respektować tego orzeczenia.
– Uważamy, że to wyrok godny pogardy, wpisujący się w polityczne oczekiwania. Nie przyjmujemy tego wyroku do wiadomości. Nie jest to dla nas wyrok, jest to całkowite, kompletne bezprawie, kompromitacja wymiaru sprawiedliwości – mówił w Sejmie Mariusz Kamiński, a Maciej Wąsik dodawał: – Nie czujemy się winni, nie czujemy się skazani. Zostaliśmy prawomocnie ułaskawieni przez pana prezydenta.
Pytany o to, czy wniesie kasację, Kamiński odpowiedział, że „nie ma powodu do kasacji, bo sprawa została przez prezydenta zamknięta”.
Tymczasem, jak zauważa prof. Piotr Kardas, prawa łaski nie wolno stosować wobec osób, co do których nie przesądzono prawomocnie odpowiedzialności karnej.
– A z istoty prawa łaski wynika, że ono się będzie aktualizować wtedy i tylko wtedy, gdy dojdzie do przypisania odpowiedzialności. Skoro przesłanką do skorzystania z tej prezydenckiej prerogatywy jest prawomocne orzeczenie skazujące, to w żadnym innym przypadku nie może on z tego uprawnienia korzystać. Byłaby to bowiem forma abolicji indywidualnej, do której prezydent ani konstytucyjnie, ani ustawowo nie jest uprawniony. Zatem wydane postanowienie o akcie łaski wobec byłych szefów CBA nie wywołało skutków prawnych. Innymi słowy, decyzja prezydenta nie prowadziła do ułaskawienia poprzednio i nie może prowadzić do ułaskawienia pro futuro – zaznacza prof. Kardas.
Jak wyjaśnia prof. Kardas, ułaskawienie jest aktem następczym w stosunku do prawomocnego wyroku. – To oznacza, że nie jest możliwe ani ułaskawienie na przyszłość, ani rozciągnięcie mocy jakiejś decyzji wydanej bez przesłanek do ułaskawienia na sytuacje, które wydarzą się po wydaniu wyroku skazującego. Jeżeli pan prezydent będzie to uważał za stosowne, to ma prawo do skorzystania po raz kolejny z formuły ułaskawieniowej. Ale musi to być nowa decyzja, wydana zgodnie z prawem, adekwatnie uzasadniona. Trzeba będzie wyjaśnić, dlaczego głowa państwa uważa, że ci panowie, którzy – jak wynika z rozstrzygnięć sądowych – popełnili jednak wysoce naganne przestępstwo nadużycia władzy, nie powinni ponosić konsekwencji – wskazuje prawnik.
Tymczasem wygląda na to, że na ponowne ułaskawienie się nie zanosi. Jak bowiem poinformowała Małgorzata Paprocka z Kancelarii Prezydenta, w ocenie kancelarii „panowie są ułaskawieni, ułaskawienie jest ważne i w mocy prawnej”.
Wydanie wyroku skazującego oznacza też automatyczną utratę mandatu poselskiego. Zgodnie z art. 247 par. 1 pkt 2 wygaśnięcie mandatu następuje w przypadku utraty prawa wybieralności. Natomiast art. 11 k.w. par. 2 jasno wskazuje, że biernego prawa wyborczego jest pozbawiona osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.
Zgodnie z art. 249 kodeksu wyborczego marszałek Sejmu musi jeszcze jednak wydać postanowienie stwierdzające wygaśnięcie mandatu. Ale – jak zaznacza prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS – postanowienie marszałka Sejmu ma charakter tylko deklaratoryjny. – Konstytutywny charakter miało orzeczenie sądu, co oznacza, że z chwilą wydania wyroku mandaty poselskie wygasły z mocy prawa. Warto pamiętać też, że ewentualne kolejne ułaskawienie przez prezydenta nie spowoduje przywrócenia możliwości sprawowania przez skazanych mandatów poselskich.
Wczoraj minister sprawiedliwości prokurator generalny przesłał do marszałka Sejmu pismo informujące o wyroku. – Wszystko na to wskazuje, że będę zmuszony wydać postanowienie o wygaszeniu mandatów obu panów posłów. To czynność deklaratoryjna, ona jedynie potwierdza zaistnienie faktu, który już miał miejsce w związku z wydaniem wyroku przez sąd – mówił Szymon Hołownia, dodając, że takie postanowienie podlega zaskarżeniu do Sądu Najwyższego (w ciągu trzech dni), a SN ma siedem dni na jego rozpatrzenie (choć to termin instrukcyjny). Marszałek Sejmu zapewnił, że do zakończenia procedury odwoławczej nie będzie podejmował decyzji o wstąpieniu na miejsce tych dwóch posłów nikogo innego. – Prawo przemówiło z całą swoją mocą, surowością i bezwzględnością. Mam nadzieję, że ci, których ono dotyczy, je uszanują – konkludował Szymon Hołownia. ©℗