Władimir Putin prowadzi wojnę konwencjonalną przeciwko Ukrainie. Od lat odpowiada również za konflikt hybrydowy prowadzący z Polską oraz szeroko rozumianym zachodem.

Putin nawiązuje w swych działaniach do idei "zbierania ziem", które od Rurykowiczów, aż po Romanowów i partyjnych genseków należą do Rusów. Spadkobiercami Rusów jest "trzeci Rzym" – Moskwa. Prezydent Rosji oparł całkowicie swoje działania polityczne o ideę historycznego imperializmu rosyjskiego i radzieckiego. Jest ona oczywiście błędna, ale działania Moskwy mają destabilizować zachód. Wszystko po to, by po kolei wyrywać dawne, radzieckie ziemie. Najpierw jednak trzeba je osłabić i temu służy wojna hybrydowa.

Infosfera zagrożona

Polska jako kraj będący zarówno zaangażowanym w pomoc Ukrainie, jak i tranzyt sprzętu oraz pomocy humanitarnej jest na samym czele grona wrogów Putina. Moskwa robi więc wszystko, by zdestabilizować i osłabić nasz kraj. Jak więc mogą wyglądać ataki hybrydowe na Polskę? Przede wszystkim należy przywołać definicję tego typu działań – są to wrogie zachowania poniżej progu wojny. Mogą dotyczyć zarówno infosfery, infrastruktury krytycznej, jak i zwyczajnego chuligaństwa.

Przede wszystkim atak na Polskę trwa już od wielu miesięcy. I to założenie, że nie liczymy działalności szpiegowskiej jako elementu ataku. Ponieważ celem Rosji jest destabilizacja Polski i utrata jej znaczenia, nie należy się spodziewać by do niego użyto narzędzi militarnych. Tu mamy sytuację zupełnie inną, niż na Ukrainie. Tam celem jest demilitaryzacja i powołanie zależnych od siebie, satelickich władz.

Największą areną „walki” jest cyberprzestrzeń. Rosjanie działają wprowadzając fałszywe informacje do infosfery od lat. Szczególnie nasilonymi okresami są pandemia COVID-19, gdzie Moskwa wspierała ruchy denialistów i antyszczepionkowe oraz tocząca się wojna na Ukrainie. Rosyjska dezinformacja ma obecnie za zadanie skonfliktować Polaków i Ukraińców, ale także skłócać te narody wewnętrznie.

Jak może wyglądać dezinformacja? Najczęściej jest to działanie mające na celu wywołać u odbiorcy określony efekt – złość, strach, nienawiść. Tak o przykładowych fake newsach czytamy na stronach rządowych” „Jedną z najczęstszych teorii spiskowych promowanych obecnie w mediach są fake newsy łączące rozprzestrzenianie się koronawirusa z technologią 5G. Z doniesień medialnych wynika, że wirus jest rozsiewany za pomocą masztów 5G, albo że epidemia została wymyślona w celu przykrycia szkodliwego działania nowej technologii.Rozpowszechnianie tego typu teorii spiskowych w Wielkiej Brytanii doprowadziło do podpalenia kilku masztów 5G. Takie działania informacyjne identyfikowane są również w Polsce. Reakcje, jakie wywołują, są bardzo niebezpieczne - ataki na sieci telekomunikacyjne mogą zakłócić łączność między instytucjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i zdrowie obywateli.”

Do tego typu zadań używane są portale jak RT (dawniej Russia Today), Sputnik News czy kontakty osobowe jak były poseł Samoobrony Mateusz Piskorski, który po opuszczeniu aresztu, gdzie przebywał jako oskarżony o szpiegostwo, znowu zaangażował się w tuby propagandowe Rosji i Białorusi. Szacunki mówią nawet o 100 tysięcy komentarzach i komunikatach pojawiających się w polskim internecie każdego dnia, a powstających pod dyktando Moskwy.

Rosjanie prowadzą wojnę hybrydową nie tylko w infosferze

Walka z Polską trwa przede wszystkim w przestrzeni informacyjnej, ale to także ataki hakerskie oraz zagrożenia o charakterze terrorystycznym oraz presja migracyjna na granicy polsko-białoruskiej. O ile hakerzy z Moskwy podczas wojny raczej się skompromitowali niż szachowali Europę, to pozostałe elementy gry szpiegowskiej i wojny hybrydowej idą podwładnym Putina już lepiej. W ostatnim czasie podejrzenia o rosyjski trop pojawiały się w sprawie zdarzeń na torach kolejowych. Z pewnością zarówno z uchodźcami z Ukrainy, jak i nielegalnymi migrantami forsującymi granicę polsko-białoruską przeniknęli szpiedzy oraz dywersanci Białorusi i Rosji.

- Dla Rosji jesteśmy krajem bezpośrednio zaangażowanym w wojnę. Dlatego też Moskwa zrobi wszystko, by zdestabilizować sytuację w Polsce. Będą to jednak wszystko działania poniżej progu wojny. Mogą nasilać się ataki na systemy teleinformatyczne organów administracji publicznej lub systemów, które wchodzą w skład infrastruktury krytycznej. Możliwe, że Rosjanie zaatakują administrację, obsługę krytycznej infrastruktury lub system bankowy. – wyjaśnia w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” oficer Centralnego Biura Śledczego Policji - Z pewnością zaatakowane obiekty zostaną “odzyskane”, ale może to potrwać kilka-kilkanaście godzin. Dobrze jest więc mieć gotówkę co najmniej na jeden dzień. Uważajmy również na rosyjskie aplikacje, takie jak np. “FaceApp”, „Telegram”. Mogą zostać one użyte do cyberataku lub pozyskania naszych danych. Rosjanie nie przebierają w środkach i możliwe jest tworzenie sztucznego zagrożenia celem wywołania paniki. Mogą to być alarmy bombowe, tak jak te w ursynowskich szkołach. Ponad 20 razy otrzymywały one maile z wiadomością o rzekomym ładunku wybuchowym. Za każdym razem trzeba było ewakuować szkołę, wzywać rodziców do odebrania dzieci oraz wysyłać na miejsce drużynę saperską. – dodaje. W wypadku tych maili oprogramowanie do szyfrowania połączeń – VPN – było rosyjskie.

Zdaniem naszego rozmówcy działania te mogą przybrać na sile w okresie wyborów, możliwe będą ataki na systemy informacyjne w komunikacji kolejowej, autobusowej oraz metrze.

- Pamiętajmy, że wystarczy sparaliżować dworce autobusowe i kolejowe, by wzbudzić poczucie niepewności u ludzi. Mogę jednak zapewnić, że polskie służby śledzą działalność Białorusinów i Rosjan i ich działania mogą stać się naszym atutem – wykrywając „dziury” w systemie wykonują niedźwiedzią przysługę – dzięki nim możemy te dziury załatać. – dodaje rozmówca DGP.

Ekspert zastrzegł jednak, by nie lekceważyć naszych wschodnich sąsiadach i o wszelkich dziwnych sytuacjach informować policję oraz Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.