W zdrowiu, oświacie i kwestiach socjalnych nie ma obszarów, które nie wymagałyby zmian. Lampki palą się od odcieni żółtego po czerwone, określając, którymi i w jakiej kolejności należy się zająć.

W edukacji najbardziej palące sprawy to wynagrodzenie, dostęp do opieki psychologicznej i odchudzenie podstawy programowej. Jędrzej Witkowski, szef Centrum Edukacji Obywatelskiej, mówi o pięciu wyzwaniach dla polityki edukacyjnej. – Po pierwsze, zwiększenie dostępu do wykwalifikowanej kadry (w tym psychologów i pedagogów) oraz poprawa wynagrodzeń – podkreśla. Zwraca uwagę, że średnia wieku nauczycieli dobija do 50, a 73 proc. z nich pracuje ponad etat. – Minimalne wynagrodzenie niewiele różni się natomiast od pensji minimalnej. To powoduje, że nie ma chętnych do zawodu.

Kolejne wyzwania, zdaniem ekspertów, to położenie nacisku na poprawę zdrowia psychicznego uczniów. Według NFZ w poprzednich latach ok. 630 tys. młodych ludzi wymagało opieki psychiatrycznej i psychologicznej. Z kolei w badaniach PISA z 2022 r. polscy 15-latkowie byli na 27. miejscu (z 33 krajów), gdy chodzi o satysfakcję z życia.

Trzeci element to kwestia integracji uczniów ukraińskich w polskich szkołach. Jesteśmy ostatnim krajem w UE, który pozwala, by poza systemem była wciąż nie wiadomo jak liczna grupa tych dzieci ucząca się zdalnie w ukraińskiej szkole. Nasi rozmówcy bez wahania mówią o tym, co jeszcze: odchudzenie podstawy programowej, zmniejszenie, zwłaszcza w ostatnich klasach szkoły podstawowej, tygodniowej siatki godzin, szkolenia nauczycieli, zwłaszcza z obsługi nowych technologii. – Konieczna jest też ponadpartyjna dyskusja o kierunkach długofalowej ewolucji systemu edukacji. To musi być rozwiązanie, które przetrwa niejedną kadencję. Bo dziś system wciąż tkwi w latach 90 XX w., a do szkół zaraz wejdą roczniki, które będą z nich wychodzić niemal w połowie XXI w. – podkreśla Witkowski.

Społeczne bolączki

Profesor Paweł Kubicki z Katedry Polityki Społecznej SGH też wylicza sprawy najpilniejsze. – Reforma orzecznictwa w przypadku osób z niepełnosprawnościami. Obiecywana od lat, bez rezultatu – mówi. Dalej: deinstytucjonalizacja. To temat, który dotyka osób z niepełnosprawnościami, zależnych od pomocy. To także wyzwanie większe z każdym rokiem wobec starzejącej się populacji. – Potrzebny jest rozwój opieki środowiskowej, lokalnej, ale albo muszą za tym pójść znaczne środki z budżetu państwa, albo należy wprowadzić powszechne ubezpieczenie pielęgnacyjne.

Osobną kwestią, przekonują eksperci, jest uporządkowanie istniejących rozwiązań prawnych, dostosowanie ich do realiów, kosztów życia. – Dziś 500 plus (za chwilę 800 zł) przykryło wszystko. Pamiętajmy jednak, że mamy też zasiłek rodzinny, który dziś zaczyna się od 95 zł i jest obwarowany kryterium dochodowym. Albo zasiłek dla bezrobotnych. Należy systemowo przemyśleć ich cel, wysokość. To wiąże się z polityką aktywizacji rynku pracy. Czy obecne zasoby są wystarczające, czy jednak powinniśmy myśleć o wykorzystaniu ludzkich rezerw w postaci młodych kobiet, osób z niepełnosprawnościami, osób starszych – wylicza prof. Kubicki.

O tym, że polityka społeczna wymaga uporządkowania, mówi też dr Agnieszka Dudzińska z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW. – Priorytety na już? Określenie skali dla nowego świadczenia wspierającego, które wchodzi od nowego roku. Oraz listy chorób genetycznych uprawniających do otrzymania orzeczenia o niepełnosprawności bezterminowo – wylicza. W innych kwestiach zwraca uwagę, że choć zrobiono rewizję programu „Za życiem”, nie zbadano potrzeb społecznych oraz efektów rozwiązań. Nie ruszono też wysokości jednorazowego świadczenia z tytułu urodzenia niepełnosprawnego dziecka (nadal 4 tys. zł), co można zrobić jedynie ustawą. I do kwestii pilnych na nową kadencję dokłada właśnie odwrócenie trendu ostatnich lat, czyli prowadzenia polityki rodzinnej za pomocą programów, nie ustaw. – Na przykład w kwestii asystencji osobistej, opieki wytchnieniowej, mieszkalnictwa wspomaganego – ucina.

Nasze zdrowie

Tu największym wyzwaniem na start będzie uregulowanie bałaganu, który pojawił się w związku z wprowadzeniem ustawy refundacyjnej – z interpretacją przepisów, które wchodzą w życie tuż po wyborach, czyli w listopadzie. Sam resort zdrowia przyznaje, że dopiero w praniu wyjdą rzeczy, które trzeba będzie wyprostować: sposób wypisywania recept, wydawania leków, odpłatności.

Ale rzeczą najtrudniejszą może okazać się znalezienie złotego środka między realizacją „politycznych zachcianek” a realną naprawą systemu, która może się wiązać z niepopularnymi decyzjami. Na ten rok na zdrowie ma być ponad 180 mld zł . Jak więc przy ograniczonej puli środków wybrać to, co jest na liście priorytetów: leki, dofinansowanie lekarzy rodzinnych, specjalistów czy szpitali? Ten rok będzie pierwszy, w którym pieniądze będą musiały być dosypane z budżetu państwa, by spełnić obietnice wyborcze. A żadna z partii nie ma odwagi, żeby zmienić system finansowania zdrowia, i wszystkie deklarowały, że społeczeństwo nie będzie więcej dawać na ten cel. Bagażem po ostatnich latach jest to, że – mimo obietnic – rząd nie przeorganizował systemu szpitalnego. A to na ten obszar jest przeznaczanych ponad 50 proc. pieniędzy z budżetu NFZ. Tymczasem placówki cały czas zgłaszają problem z zadłużeniem. Jednym z pomysłów jest zniesienie limitów do leczenia szpitalnego. Zdaniem ekspertów to pomoże, kiedy w końcu zacznie się płacić za jakość, a ten obszar nadal raczkuje. Kolejnym wyzwaniem będzie uporządkowanie kwestii kształcenia lekarzy. Stanowi to jedną z głównych osi sporu między środowiskiem medyków a MZ. Jak zwiększyć kadrę (której brakuje) i zadbać o jakość kształcenia? I jak sprawić, by pacjenci poczuli realnie poprawę w dostępności do leczenia? ©℗