Dzieci, których ojcowie byli uprawnieni do krótkiego urlopu, okazały się bardziej równościowe.

Urlopy opiekuńcze to istotny element wsparcia, które państwo zapewnia rodzicom. Z badań wynika, że przerwa w karierze zawodowej poświęcona opiece nad dziećmi ma dużo większe znaczenie, niż moglibyśmy podejrzewać, zaś jej konsekwencje są daleko idące.

W Polsce od kilku miesięcy ojcowie poza dwutygodniowym urlopem ojcowskim mogą skorzystać z dodatkowych dziewięciu tygodni urlopu rodzicielskiego. Przed zmianą z przerwy korzystało zaledwie 1 proc. ojców, w trzy miesiące od reformy odsetek ten urósł do 3 proc. I choć nie jest to wynik spektakularny, może być początkiem dalszych zmian. Przykładem niech będą Hiszpanie.

W 2007 r. rząd w Madrycie wprowadził pełnopłatny 13-dniowy urlop dla ojców, którym właśnie urodziło się dziecko. Przed zmianą matki miały do dyspozycji sześć tygodni urlopu macierzyńskiego, a ojcowie tylko dwa dni (obecnie matka ma prawo do łącznie szesnastu tygodni przerwy, tyle samo ma ojciec; rodzice mogą zostać z dzieckiem w tym samym czasie lub wziąć urlop jedno po drugim). Niemalże z dnia na dzień po wprowadzeniu reformy ponad połowa ojców skorzystała z dwutygodniowej przerwy (warto zaznaczyć, że podobny odsetek matek korzystał z urlopu rodzicielskiego). Zapał ojców utrzymywał się w kolejnych latach, a czas spędzony z dzieckiem stopniowo się wydłużał.

Trzynaście lat po zmianie badacze Lídia Farré (Uniwersytet w Barcelonie), Christina Felfe (Uniwersytet w Konstancji), Libertad González (Uniwersytet Pompeu Fabry) oraz Patrick Schneider (Uniwersytet w Würzburgu) zgłosili się do szkół, gdzie uczyły się dzieci ojców, którzy jako pierwsi skorzystali z reformy lub byli ostatnimi, których ona nie dotyczyła. Badacze chcieli sprawdzić, czy reforma zmieniła w dzieciach postrzeganie pracujących matek, ojców i rodzin, w których specjalizacja w obowiązkach nie jest już tak oczywista. Dzieci urodzone w latach 2006 i 2007 wzięły udział w ankiecie – uczniowie odnosili się do tego, czy społecznie akceptowalne jest ich zdaniem to, że mama małego dziecka pracuje, oraz do tego, czy ojciec powinien pracować na pełen etat. Nastolatkowie byli pytani nie tylko o normy społeczne, lecz także o obowiązki domowe, które sami wykonują, deklarowali też swoje zawodowe plany na przyszłość.

Uczniowie, których ojcowie byli uprawnieni do dwutygodniowego urlopu, okazali się bardziej równościowi. I to zarówno w postrzeganiu społecznych norm, jak i w wykonywaniu obowiązków domowych (chłopcy relatywnie częściej sprzątali, dziewczynki częściej uczestniczyły w naprawach sprzętów) czy zawodowych planach. Istotnym czynnikiem nie był jednak czas urodzenia (badacze sprawdzili to za pomocą testów placebo), lecz to, czy urodzili się przed wprowadzeniem reformy, czy po reformie.

Badanie jest wyjątkowe z dwóch powodów. Po pierwsze, badacze, docierając do dzieci urodzonych przed reformą i po reformie, stworzyli bazę unikatowych danych. Po drugie, użyta metoda badania pozwala jednoznacznie stwierdzić, że różnica w poglądach, podziale obowiązków i planach zawodowych wynika właśnie z wprowadzonej reformy (i zapewne intensywności jej wykorzystania), a nie z innych czynników.

Trzynaście dni – tyle wystarczyło, by kolejne pokolenie niemalże z dnia na dzień istotnie zmieniło przekonania, nastawienie i działanie. To, co wydaje się tak stałe i trudne do zmiany (poglądy i normy społeczne), okazuje się nie potrzebować wcale tak dużo wysiłku, w szczególności gdy reforma popycha do przodu już i tak toczącą się rewolucję. Nie bez znaczenia pozostaje jednak gotowość ojców, matek i pracodawców do tego, żeby takie zmiany wprowadzać. ©Ⓟ

Autorka jest ekonomistką GRAPE