Dziś Trybunał Konstytucyjny miał zdecydować, czy może orzekać w okrojonym składzie. Mogłoby to utorować rządowi drogę do KPO (Krajowy Plan Odbudowy). Sęk w tym, że PIS-owi wcale na tym teraz nie zależy. Data posiedzenia trybunału znów została przesunięta.

Nie dziś, lecz 27 września trybunał rozpatrzy skargę premiera Mateusza Morawieckiego dotyczącą orzekania w pełnym składzie, gdy część sędziów TK odmawia pracy. Mówiąc prościej, chodzi o to, by targany wewnętrznymi konfliktami trybunał mógł orzekać w okrojonym składzie, który jednocześnie mógłby być uznawany za skład pełny (dziś to 11 na 15 sędziów TK).

TK miał wydać orzeczenie w tej sprawie w lipcu, ale rozprawę przełożono pierwotnie na dziś. Powód? Nieoficjalnie to wciąż niezażegnany konflikt z sędziami, którzy nie uznają prezesury Julii Przyłębskiej (uważają, że jej kadencja wygasła i należy wybrać nowego prezesa TK). Oficjalną przyczyną był jednak brak stanowiska Sejmu do skargi premiera. Tym razem trybunał nie mógł powołać się na ten aspekt formalny, bo stanowisko Sejmu już jest. Rozprawę jednak ponownie przełożono. Na stronie internetowej trybunału brak informacji o przyczynach.

Bezpośrednim powodem wniosku premiera do TK jest zablokowanie wejścia w życie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, która miała pomóc w uzyskaniu pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Jesienią Szymon Szynkowski vel Sęk, minister do spraw europejskich, wynegocjował z Komisją Europejską kompleks zmian, których wprowadzenie w życie miało gwarantować spełnienie kamieni milowych KPO, czyli warunków umożliwiających uzyskanie miliardów euro z unijnego Funduszu Odbudowy.

To w trakcie tych rozmów rząd zapowiedział przeniesienie spraw dyscyplinarnych sędziów do NSA oraz umożliwienie kwestionowania statusu sędziów przez składy orzekające. Treść ustawy konsumującej deal z Komisją zaskoczyła prezydenta, który ją zaskarżył do TK, gdzie utknęła z powodu opisanego wcześniej sporu. Wniosek premiera miał przełamać właśnie tę blokadę.

Różnica zdań w sprawie liczebności pełnego składu TK odzwierciedla podział w PiS dotyczący KPO. Prokurator generalny Zbigniew Ziobro od dawna krytykuje postępowanie premiera i zarzuca mu ugodowość wobec Komisji Europejskiej, dlatego w swoim stanowisku broni on status quo w TK, m.in. po to, by zapobiec ewentualnej aprobacie TK dla zaskarżonej ustawy. Z kolei Sejm i premier są przeciwnego zdania. Mateusz Morawiecki w swoim wniosku wprost pisze o blokowaniu możliwości decydowania przez TK z powodu odmowy orzekania przez część sędziów. „Zakwestionowany przez wnioskodawcę przepis ustanawiający kworum na poziomie wynoszącym niemal 75 proc. nominalnej liczby sędziów stwarza – zdaniem Sejmu – ryzyko powstania sytuacji, w której Trybunał nie będzie w stanie wypełniać podstawowych funkcji orzeczniczych” – popiera argumentację Morawieckiego Elżbieta Witek w stanowisku Sejmu.

Zasadnicze pytanie brzmi, czy orzeczenie trybunału utoruje PiS drogę do KPO? Nasz rozmówca z Suwerennej Polski zwraca uwagę na wymiar polityczny. – PiS wcale nie zależy na tym, by orzeczenie TK zapadło akurat teraz. Po prostu nie chce nagłaśniać niewygodnych dla niego tematów unijnych w kampanii – przekonuje nasz rozmówca. Paradoksem obecnej sytuacji jest to, że gdyby TK orzekł w końcu po myśli PiS, to sprawy mogą się wymknąć partii rządzącej spod kontroli, i to w szczycie kampanii wyborczej. Jeśli TK w okrojonym składzie będzie w stanie orzec w sprawie ustawy o SN, znów może dojść do ostrych starć w Zjednoczonej Prawicy. Po jednej stronie będzie PiS, który zawarł nieformalne porozumienie z Komisją Europejską wokół ustawy o SN (komisarze unijni deklarowali, że jej przyjęcie przyczyni się do odblokowania środków z KPO). Po drugiej stronie będą ziobryści i prezydent, którym nie podobają się propozycje ustawowe przygotowane przez PiS. Jeśli TK w kolejnym ruchu potwierdzi konstytucyjność ustawy o SN, PiS znajdzie się pod silną presją, by w końcu złożyć pierwszy wniosek o płatność z KPO. Tyle że dla PiS z perspektywy stricte kampanijnej gra nie jest warta świeczki, bo jeśli Komisja Europejska pozytywnie rozpatrzy wniosek, to pierwsze pieniądze i tak wpłyną dopiero po wyborach. Oczywiście nie ma pewności, czy i jaką decyzję podejmie TK pod koniec września – czy odrzuci skargę prezydenta (czego chce premier), a jeśli tak – to czy w całości, czy w części – co może znacząco skomplikować sytuację i wymagać np. kolejnej tury rozmów z Komisją. PiS nie zależy na podgrzewaniu tej sprawy w kampanii także z tego powodu, że to opozycja punktuje w kampanii brak KPO. – Dzień po wyborach pojadę i odblokuję pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i wszyscy to odczujemy – deklarował niedawno w Sopocie Donald Tusk.

Mimo tych zawiłości PiS wykonuje dyskretne ruchy, świadczące o pewnym optymizmie ekipy rządzącej, że miliardy euro z KPO w końcu się pojawią. Po pierwsze, z końcem sierpnia rząd potwierdził Brukseli, że interesuje go pełna pula pożyczkowa KPO (do tej pory wnioskowaliśmy o jedną trzecią z 34 mld euro, teraz chcemy całość). – Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej zgodnie z wymogami rozporządzenia ustanawiającego Instrument Odbudowy i Zwiększenia Odporności złożyło w terminie do Komisji Europejskiej wniosek o rewizję KPO – potwierdza resort funduszy i polityki regionalnej. Dodatkowe środki mają zostać w całości przeznaczone na projekty z obszaru energetyki (w ramach unijnego programu REPowerEU). Po drugie, w projekcie przyszło rocznego budżetu rząd zakłada pozyskanie 36 mld zł grantów z KPO oraz 28 mld zł z puli pożyczkowej. ©℗

ikona lupy />
Co może wynikać z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. pełnego składu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe