Chodzi o obowiązujące od wczoraj ograniczenia w wypisywaniu recept. Lekarz ma prawo wypisać 300 preskrypcji dziennie dla 80 pacjentów. Ograniczenia zostały wprowadzone po to, by ukrócić biznes na receptach. Rynek ich sprzedaży bez rzetelnej konsultacji medycznej opisujemy w DGP od pół roku. Ministerstwo Zdrowia złożyło doniesienie do prokuratury na 10 rekordzistów, wprowadziło też dzienne limity wystawiania recept.

Ze strony środowiska lekarskiego słychać różne opinie. Jedni mówią, że limit jest bardzo wysoki, inni, że może zaszkodzić pacjentom, bo uderzy rykoszetem w lekarzy, którzy nie łamią zasad etyki i nie handlują receptami, tylko wystawiają je w dobrej wierze. I że lekarz pod koniec dnia nie będzie mógł wypisać recepty, bo przekroczy wyznaczoną granicę. – Trzeba walczyć z interesem robionym na receptach, ale tak, żeby nie byli poszkodowani chorzy, którzy przychodzą na stacjonarne wizyty – mówi Jacek Krajewski, szef Porozumienia Zielonogórski. Zaś Krzysztof Tomczyk, lekarz SOR, na Twitterze pisze: „Okaże się, że przychodnie będą rejestrować mniej, albo lekarze nie będą wypisywać recept, bo skończy się limit! Paranoja! Lekarz rodzinny z kilkoma tysiącami pacjentów będzie mógł przedłużyć tylko części osób leki! Dziś zostawiają kartkę z prośbą o wypisanie stałych leków”.

Siedem minut na pacjenta

Resort zdrowia uspokaja: po pierwsze limit został ustalony dość wysoki, powyżej średniej. Jaka jest liczba lekarzy, którzy przekraczali 300 recept dziennie dla 80 pacjentów? Z danych, które uzyskaliśmy wynikało, że recepty (chodzi o te wystawiane na 100 proc.) dla więcej niż 80 pacjentów wystawiało ok. 100 lekarzy (to dane z marca 2023 r.). Zdaniem MZ to głównie działo się w internetowych placówkach udzielających zdalnych konsultacji kończących się receptą. – Ustaliliśmy, że 80 pacjentów przyjmowanych przez 10 godzin to 8 na godzinę, co daje możliwość realnego wywiadu medycznego – wylicza jeden z naszych rozmówców. Toby średnio dawało ok. 7 minut poświęconych na badanie przed wystawieniem recepty.

Jednak zdaniem lekarzy może to stanowić kłopot w sytuacji, w której jeden pacjent musi mieć wypisanych wiele leków. Z ograniczenia w postaci 300 recept wychodzi, że może średnio wypisać mniej niż cztery recepty na jednego chorego. – Ale to średnia. Jak jednemu wypisze jedną receptę, to kolejnemu może już wypisać nawet i sześć–siedem leków – tłumaczy nasz rozmówca z resortu. – Tu bardziej niż 300 recept zadziała ograniczenie 80 pacjentów na 10 godzin, bo lekarze rekordziści wystawiali często jedną–dwie recepty na pacjenta i obsługiwali w godzinę kilkadziesiąt osób. 90 proc. z analizowanych przez nas przypadków rekordzistów to były „porady”, a właściwie recepty przez internet. Lekarze rekordziści praktycznie nie wypisywali ich w placówkach stacjonarnych – dodaje kolejny.

Jak wynika z naszych ustaleń, MZ ma codziennie monitorować, ilu lekarzom i ilu pacjentom system zablokował wypisanie i otrzymanie preskrypcji na leki. – Po miesiącu zdecydujemy, co dalej. Czy limit jest racjonalny, czy nie – mówią nasi rozmówcy.

Platformy, które prowadzą taką działalność – już zareagowały. Jak wynika z informacji DGP, w jednej z takich placówek właściciel rozesłała e-maile, w których pisał, że „limit jest bardzo wysoki i nie muszą się Państwo przejmować, że go przekroczą, jeżeli konsultują Państwo pacjentów również w innym miejscach w standardowym trybie”.

Rozmowa na pierwszym miejscu

Zapytaliśmy ekspertów, czy to pomoże. Tu też zdania są podzielone. – To, co powinno być wprowadzone, to standard porady telemedycznej – mówi Jan Pachocki, prezes zarządu Fundacji Telemedyczna Grupa Robocza. Dokument już powstał w ramach okrągłego stołu telemedycznego działającego pod auspicjami Ministerstwa Zdrowia. Dokument raz został odrzucony przez MZ – urzędnicy argumentowali, że standard np. dla lekarzy POZ już został opisany. Teraz jednak dokument powrócił po zmianach i jest w trakcie wewnętrznych konsultacji. – Uważamy, że obecne przepisy są niewystarczające – mówi Pachocki. I dodaje, że w standardzie postawiono głównie na bezpieczeństwo pacjenta. – Pacjent musi w pełni świadomie zgodzić się na taką opiekę. Kluczowe jest także to, żeby przed wypisaniem zwolnienia czy recepty dochodziło do kontaktu między lekarzem i pacjentem. Albo w formie rozmowy telefonicznej albo czatu – ale takiej jakości, w której lekarz może zweryfikować dane podane przez pacjenta, a także może dopytać o inne kwestie niż te, które znalazły się w ankiecie – mówi Pachocki. Jak dodaje, ma to znaczenie, żeby zachować element rozmowy, dzięki temu lekarz i pacjent przestają być anonimowi. A to zwiększa bezpieczeństwo.

Rafał Janiszewski, który prowadzi kancelarię doradczą dla placówek medycznych, podkreśla, że istnieje prawo mówiące o tym, że pacjent musi zostać dokładnie zbadany, więc należy je po prostu lepiej egzekwować. Dlatego należałoby zwiększyć nadzór i resortu zdrowia, i NFZ, i samorządu lekarskiego.

Wykręcone koła

Adwokat prof. Radosław Tymiński specjalizujący się w prawie medycznym jest ostrzejszy w swoim osądzie. Jego zdaniem resort zdrowia nie ma podstawy prawnej, żeby wprowadzić takie ograniczenia. Jak tłumaczy, to uprawnienia wynikające z ustawy i nie ma podstaw do tego, żeby rozporządzenie mogło regulować liczbę recept w konkretnym czasie. – Mam też wątpliwości, czy przełoży się to na poprawę jakości tych wizyt. Owszem, lekarze będą wypisywać ich mniej. Ale czy tych 80 pacjentów będzie miało wypisane leki po rzetelnej konsultacji? – dodaje.

Jak rozwiązać problem? Jego zdaniem należałoby doprowadzić do tego, żeby orzekanie o stanie zdrowia było wypełniane zgodnie z ustawą. – Wszyscy o tym wiedzieli, że są wypisywane recepty bez zbadania pacjenta. Dopiero teraz, gdy się zrobiła medialna sprawa, zaczęto działać. Wcześniej tolerowano to, co się dzieje – mówi prof. Tymiński. – Jak kierowcy nie przestrzegają przepisów, to nie daje się nowych uprawnień policji, np. możliwości odkręcania kół. Ale daje się narzędzia pozwalające na lepszą kontrolę, np. więcej fotoradarów. I potem kara się tych, którzy tego nie przestrzegają.

To zaś, jak mówią nasi rozmówcy, właśnie dzięki e-recepcie jest możliwe. Bo wiadomo dokładnie, jaki lekarz, kiedy i gdzie wystawił receptę. Można by więc ustawić limity, ale nie po to, by blokować, tylko żeby wchodzić z kontrolą do placówek, które je przekraczają. ©℗

Współpraca Paulina Nowosielska